"W Izraelu panuje przekonanie, że nie będzie już żadnych kontaktów pomiędzy (naszym krajem) i Gazą" – przyznał Cohen, dodając, że "Okręgowe Biuro Koordynacyjne i Łącznikowe można przerobić na muzeum". Zapowiedział również, że przez granicę nie będą przemieszczać się ani towary, ani ludzie - łącznie z Palestyńczykami, którzy pracowali w Izraelu przed wojną, rozpoczętą od ataku terrorystycznego Hamasu na ten kraj z 7 października - poinformował we wtorek dziennik "Jerusalem Post".
Strefę Gazy łączą ze światem zewnętrznym trzy przejścia graniczne: dwa wiodące do Izraela i jedno do Egiptu. To ostatnie nie zostało jednak przystosowane do obsługi intensywnego ruchu towarowego.
Oświadczenie Cohena było jedną z pierwszych oznak, że Izrael nie planuje ponownego otwarcia swoich przejść nawet po uwolnieniu zakładników, uprowadzonych przez terrorystów do Strefy Gazy 7 października.
Na pytania dziennikarzy o przepływ towarów i osób Cohen odpowiedział, że popiera plan otwarcia ruchu towarowego nowo utworzonym szlakiem morskim między palestyńską półenklawą i Cyprem.
"Oczywiście istnieje pragnienie wyrażane w przeszłości, a ostatnio także przez wielu członków obecnego rządu izraelskiego, by trwale oddzielić Gazę od Zachodniego Brzegu i Izraela" – powiedziała dziennikarzom Miriam Marmur, przedstawicielka izraelskiej lewicowej organizacji pozarządowej Gisha – Legal Center for Freedom of Movement. W jej ocenie taki krok "podważyłby jednak możliwość powstania państwa palestyńskiego, obejmującego zarówno Gazę, jak też Zachodni Brzeg".
Analitycy i media przewidują, że Strefa Gazy i Zachodni Brzeg Jordanu mogą w przyszłości utworzyć państwo palestyńskie - mimo że Autonomia Palestyńska pod wodzą Fatahu sprawuje obecnie władzę na Zachodnim Brzegu, a terrorystyczny Hamas - w Strefie Gazy. (PAP)
jc/