Polityk, który kilka dni temu uczestniczył w spotkaniu ministrów spraw zagranicznych Sojuszu w Brukseli uważa, że NATO od początku unikało wejścia do konfliktu rosyjsko-ukraińskiego i bezpośredniej konfrontacji z Rosją. W jego ocenie decyzje podjęte w Brukseli przybliżają jednak Sojusz do wojny.
Podczas spotkania w stolicy Belgii szef MSZ Węgier oświadczył, że jego kraj nie będzie uczestniczył w zadaniach wynikających ze zwiększonej roli koordynacyjnej NATO i nie zapewni im wsparcia finansowego. „Na terytorium Węgier nie mogą mieć miejsca żadne działania (...), które wynikałyby ze zwiększonej roli koordynacyjnej NATO w zakresie szkoleń i transferów broni” – powiedział w środę Szijjarto.
W rozmowie z Indexem podkreślił również, że Budapeszt sprzeciwia się stworzeniu funduszu dla Ukrainy w wysokości 100 mld euro, który miałyby finansować państwa członkowskie NATO proporcjonalnie do swego PKB. Zaznaczył też, że zachodnie dostawy broni dla Ukrainy nie dały jej sukcesu na polu bitwy. „Nie wiemy, co by się stało, gdyby Ukraińcy nie dostali broni. Pokój mógłby zostać już zawarty” – ocenił.
W przekonaniu Szijjarto najbardziej zdeterminowane państwa Sojuszu chciałyby zaprosić Ukrainę do członkostwa w nim już podczas lipcowego szczytu w Waszyngtonie. Wiele krajów się jednak temu sprzeciwia, więc aby „dać coś Ukraińcom” w związku ze szczytem, „wymyślono działanie zastępcze w postaci zwiększenia roli koordynacyjnej NATO”.
„W ciągu ostatnich dwóch lat NATO podjęło szereg decyzji i kroków, które wzmacniają przekonanie, że pierwotna funkcja NATO jako sojuszu obronnego ulega coraz większej erozji i że staje się ono sojuszem ofensywnym. Jest to całkowicie sprzeczne ze statutem NATO i intencjami jego założycieli” – powiedział węgierski polityk.
Dodał jednak, że w przypadki ataku Rosji na któreś z państw Sojuszu, art. 5 powinien zostać uruchomiony.
Szijjarto potwierdził także po raz kolejny, że Budapeszt nie poprze kandydatury ustępującego holenderskiego premiera Marka Ruttego na następnego sekretarza generalnego NATO. W jego ocenie na czele Sojuszu powinien stanąć polityk z Europy Wschodniej, ponieważ to z tego kierunku pochodzi obecnie największe zagrożenie dla wspólnoty transatlantyckiej.
Szef MSZ Węgier oznajmił, że w tej sprawie dostał poparcie „od ministra spraw zagranicznych kraju, z którego nie otrzymaliśmy ostatnio zbyt wielu dobrych wiadomości”. Nie zdradził jednak szczegółów o kogo chodzi.
Z Budapesztu Marcin Furdyna (PAP)
pp/