Polki, w składzie: Anastazja Kuś, Justyna Święty-Ersetic, Aleksandra Formella i Alicja Wrona-Kutrzepa, uzyskały czas 3.26,69. W ich serii najszybsze były Jamajki - 3.24,92.
"Miałam pierwotnie biec na ostatniej zmianie, ale Marika Popowicz-Drapała zgłosiła w ostatniej chwili, że jednak nie da rady pobiec i przeskoczyłam na pierwszą. Chciałam zrobić wszystko, aby ta pałeczka dotarła do Justyny, ale trudno mi tak chwilę po biegu ocenić, czy był on dobry. Liczyłyśmy na ten finał. Nie pokazałyśmy na co nas stać. Dla mnie to duże doświadczenie, liczyłam na więcej" - powiedziała 17-letnia Kuś.
Statystyk lekkoatletyczny Tomasz Spodenkiewicz zauważył, że rewelacyjna w tym sezonie juniorka została drugą najmłodszą w historii polską lekkoatletką, która wystartowała na igrzyskach. Młodsza była tylko Gertruda Kilos, która w 1928 wystartowała na igrzyskach w Amsterdamie w biegu na 800 m w wieku 15 lat.
"Dałam z siebie wszystko" - podkreśliła Kuś. Wrona-Kutrzeba także dodała, że dała z siebie "totalnie wszystko". "Dzisiaj było milion razy gorzej i trudniej niż w mikście. Było bardzo, bardzo ciężko. Pogubiłyśmy się w tym biegu" - oceniła Wrona-Kutrzepa.
"Pobiegłyśmy słabo, nie ma co szukać tłumaczeń. Życie pozmieniało nam plany dzisiaj. Ta druga zmiana mi do końca nie leży. Próbowałyśmy wyjść z ciężkiej dla nas sytuacji, bo 10 minut przed wejściem do call roomu wszystko się zmieniło po zgłoszeniu kontuzji przez Marikę. Biegłyśmy na przeciętnym, a może nawet słabym poziomie. Liczyłyśmy na dużo, dużo więcej. Tak byłyśmy przygotowane, ale nie pokazałyśmy tego" - podsumowała Święty-Ersetic.
Formella krytycznie oceniła swoją zmianę. "Źle to zrobiłam, zawiodłam" - dodała.
Ostatni raz w 2012 roku w Londynie do finału igrzysk nie zakwalifikowały się ani sztafeta męska 4x400 m, ani żeńska. W Tokio panie zdobyły srebro, a sensacyjne złoto zdobył polski mikst.
Z dwóch biegów do finału awansowały po trzy najlepsze sztafety, a stawkę uzupełniły dwie kolejne z najlepszymi czasami.
Z Paryża Tomasz Więcławski (PAP)
sma/