"Ten tłum zrobił bum!". Rok temu odbył się "Marsz 4 czerwca"

2024-06-04 07:04 aktualizacja: 2024-06-04, 14:27
Uczestnicy marszu na pl. Zamkowym Fot. PAP/Leszek Szymański
Uczestnicy marszu na pl. Zamkowym Fot. PAP/Leszek Szymański
Marsz 4 czerwca 2023 r. był pierwszym od kilku lat momentem mobilizacji i demonstracji. Miał duże znaczenie i dał pozytywny impuls. Dał nadzieję partiom opozycyjnym i pokazał obywatelom, że wygrana jest możliwa, że nie są sami - powiedziała PAP politolożka dr Anna Materska-Sosnowska.

Rok temu, 4 czerwca 2023 roku, odbył się zorganizowany przez PO i Donalda Tuska marsz, który był protestem przeciw ówczesnym rządom. Wzięli w nim udział liderzy wszystkich głównych ugrupowań opozycyjnych. Marsz stanowił też formę uczczenia rocznicy pierwszych częściowo wolnych wyborów 4 czerwca 1989 roku. Odbywał się, według deklaracji organizatorów, "przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami".

W rozmowie z PAP politolożka dr Anna Materska-Sosnowska z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Fundacji Batorego podkreśliła, że Marsz 4 czerwca był "pierwszym od kilku lat momentem mobilizacji i demonstracji". "Był również pierwszym marszem nie tylko przeciwko czemuś, ale również za czymś, np. za zmianą" – dodała.

W jej ocenie symboliczna była data marszu, nawiązująca do wyborów z 1989 roku. "W związku z tym było widać siłę, poruszenie i olbrzymią mobilizację. Ten marsz dał nadzieję partiom opozycyjnym, że jest możliwość wygranej. Obywatelom pokazał, że wygrana jest możliwa, że nie są sami" – podkreśliła dr Anna Materska-Sosnowska.

Badaczka zaznaczyła, że był to również "dobry moment na prezentację poglądów oraz pokazanie ich wspólnej – lub rozdzielnej, w zależności jak patrzymy – wizji".

"Uważam, że ten marsz miał bardzo duże znaczenie i dał pozytywny impuls" – podkreśliła.

Dr Materska-Sosnowska nawiązała także do musicalu "1989" w reżyserii Katarzyny Szyngiery powstałego w koprodukcji Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie i Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. "W tym spektaklu pada tekst, że 'Ten tłum robi bum'. Ten tłum 4 czerwca ubiegłego roku zrobił bum. To jest pozytywny mit i pozytywna energia" – powiedziała.

W jej ocenie marsz z 4 czerwca 2023 roku ma symboliczne znaczenie. Wskazała, że "przyczynił się do wyborów z 15 października". "Wspomniałam także o symbolicznej dacie, która nie była przypadkowa. 4 czerwca jest bowiem absolutnym symbolem. Biorąc pod uwagę to, że spora część różnych środowisk zabiega o to, żeby 4 czerwca był świętem, w takich kategoriach to oceniam i postrzegam" – powiedziała. "Oczywiście przy zachowaniu proporcji, bo nie był to pierwszy 4 czerwca, tak jak nie był ostatni" – dodała.

Ubiegłoroczny pochód rozpoczął się w południe na placu na Rozdrożu od przemówień Donalda Tuska i Lecha Wałęsy. Po godz. 14. czoło marszu dotarło do punktu docelowego – placu Zamkowego, gdzie zabrał głos Donald Tusk. Kiedy czoło marszu dotarło do placu Zamkowego, plac Na Rozdrożu wciąż był wypełniony. Pochód rozciągał się na całej trasie, prowadzącej przez Aleje Ujazdowskie, Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście. Uczestnicy marszu, niemieszczący się na głównej trasie, szli bocznymi, równoległymi ulicami.

Według szacunków podanych przez organizatorów i prezydenta stolicy, w wydarzeniu udział wzięło pół miliona osób. W nieoficjalnych danych policji, na które powołała się Polska Agencja Prasowa, mowa była o 100-150 tysiącach osób.

W tym roku 4 czerwca na placu Zamkowym w Warszawie odbędzie się wiec. "Umawiamy się na najbliższy wtorek 4 czerwca, na godzinę 18.00, tu w Warszawie, na placu Zamkowym. Po to, żeby świętować, no bo to jest 4 czerwca – dzień, w którym Polacy pokonali zło" – podkreślił premier Donald Tusk w nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych.

Wybory z 4 czerwca 1989 r. były rezultatem porozumienia zawartego pomiędzy władzą komunistyczną a przedstawicielami części opozycji i Kościoła podczas obrad Okrągłego Stołu.

Frekwencja w pierwszej turze (4 czerwca) była wysoka - ok. 62 proc. Wynik był sukcesem Solidarności - 60 proc. wyborców oddało swój głos na kandydatów wystawionych przez Komitet Obywatelski "Solidarność". Na 161 przewidzianych wtedy dla opozycji mandatów poselskich "S" zdobyła w pierwszej turze 160, a także 92 mandaty na 100 miejsc w Senacie. W drugiej turze Komitet Obywatelski "Solidarność" zdobył ostatni wolny mandat sejmowy; w wyborach do Senatu "S" zdobyła w sumie 99 mandatów na 100. (PAP)

Autorka: Anna Kruszyńska

kno/