"The Times": były premier Johnson będzie zaangażowany w kampanię wyborczą

2024-03-12 15:39 aktualizacja: 2024-03-12, 15:40
Były brytyjski premier Boris Johnson. Fot. PAP/EPA/	ANDY RAIN
Były brytyjski premier Boris Johnson. Fot. PAP/EPA/ ANDY RAIN
Były brytyjski premier Boris Johnson będzie zaangażowany w kampanię rządzącej Partii Konserwatywnej w tegorocznych wyborach do Izby Gmin, próbując pomóc jej w uniknięciu ciężkiej porażki, na którą wskazują sondaże - podał we wtorek dziennik "The Times".

Od czasu ustąpienia Johnsona z funkcji premiera i lidera konserwatystów latem 2022 roku jego stosunki z obecnie pełniącym te stanowiska Rishim Sunakiem są bardzo chłodne. Johnson niejednokrotnie dawał do zrozumienia, że to przez zdradę Sunaka został zmuszony do rezygnacji.

Ale jak informuje "The Times", relacje między nimi poprawiły się w ostatnim czasie po rozmowach między współpracownikami obu polityków, a wyrazem tego było ich wspólne oświadczenie z okazji drugiej rocznicy rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Według gazety, Johnson miałby prowadzić kampanię w poprzemysłowych okręgach północnej i środkowej Anglii, gdzie tradycyjnie wygrywała Partia Pracy, ale które - w dużej mierze właśnie dzięki niemu - w poprzednich wyborach w 2019 roku konserwatyści niespodziewanie przejęli.

Zdobycie większości okręgów z tzw. czerwonej ściany było kluczowe dla wygranej Partii Konserwatywnej, ale teraz sondaże wskazują, że konserwatyści je utracą. Po części dlatego, że wyborcy z tych okręgów, rozczarowani niespełnionymi obietnicami, wrócą do Partii Pracy, a po części - bo zagłosują na prawicowo-populistyczną partię Reform UK, której założycielem i honorowym przewodniczącym jest główny orędownik brexitu, Nigel Farage.

Johnson, który jest znacznie lepszym od Sunaka politykiem w bezpośrednich kontaktach z ludźmi, miałby przekonywać wyborców w tych okręgach, by jednak dali konserwatystom jeszcze jedną szansę. "The Times" zaznacza, że zaangażowanie Johnsona w kampanię potwierdziły zarówno źródła z otoczenia byłego premiera, jak i z rządu. To otwiera też spekulacje na temat ewentualnego powrotu Johnsona do krajowej polityki. Johnson złożył mandat poselski w czerwcu zeszłego roku, ale co jakiś czas w mediach pojawiają się informacje, że część posłów konserwatywnych chętnie widziałaby go z powrotem na czele partii.

Zaniepokojenie w szeregach rządu i Partii Konserwatywnej odpływem wyborców do Reform UK wzmogło się zwłaszcza po tym, jak w poniedziałek do tego ugrupowania przeszedł Lee Anderson, który do niedawna był wiceprzewodniczącym konserwatystów i jednym z ich najbardziej znanych posłów z tzw. czerwonej ściany. Wywodzący się z rodziny górniczej, popierający brexit i zdecydowanie sprzeciwiający się imigracji Anderson był symbolem sięgania przez konserwatystów po zupełnie innych wyborców niż ich tradycyjny elektorat, czyli zamożne osoby z południa Anglii. Jego przejście do Reform UK wzbudziło obawy w Partii Konserwatywnej, że jego śladem mogą pójść także kolejni posłowie.

Wybory do Izby Gmin odbędą się albo jesienią, zapewne w październiku albo listopadzie, lub co mniej prawdopodobne, w maju. Rządzący od 14 lat konserwatyści od wielu miesięcy mają w sondażach ok. 20 punktów procentowych straty do laburzystów, a symulacje rozkładu miejsc w Izbie Gmin wskazują, że z 365 mandatów, które zdobyli w 2019 roku, stracą co najmniej połowę.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
 

gn/

Prasa