"Maskę Zorro", film, który w tym roku świętuje 25 lat, wyreżyserował Martin Campbell, znany też z takich projektów, jak "Goldeneye" i "Casino Royal". Zanim jednak Nowozelandczyk podjął się tego zadania, początkowo film pilotował Mikael Salomon, Duńczyk, który święcił triumfy zarówno jako operator ("Otchłań"), jak i reżyser ("Kompania braci"). Salomon w swoim najnowszym wywiadzie, którego udzielił serwisowi Slash Film, wyjawił pewną ciekawostkę związaną z "Maską Zorro" i karkołomnym pomysłem Stevena Spielberga, który był producentem wykonawczym tej produkcji.
"Na wczesnym etapie Spielberg chciał zaproponować rolę Tomowi Cruise'owi. Ale mój przyjaciel i rodak Bille August nakręcił 'Dom dusz' bez udziału latynoskich aktorów i narobił sobie z tego powodu nie lada kłopotów. W Ameryce Południowej oprotestowano film. Powiedziałem więc do Stevena: 'To prawdopodobnie nie jest dobry pomysł, właśnie z tego powodu'". Spielberg nie zmienił jednak zdania i złożył ofertę Cruise'owi. Aktor swoją odpowiedzią w tej sprawie podzielił się bezpośrednio z Salomonem.
"Pewnego dnia kręciłem reklamę i asystent powiedział mi, że dzwoni do mnie Tom Cruise. Powiedziałem 'okej'. Pracowałem już z nim przy filmie 'Za horyzontem', jako operator. W słuchawce usłyszałem: 'Dzięki za ofertę, ale nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł, bo jak wiesz...'. A ja na to: 'Tom, jesteś bardzo mądrym gościem. Masz absolutną rację'" - wyjawił Salomon.
Duńczyk zdradził, kto jego zdaniem lepiej pasowałby do postaci zamaskowanego bohatera. "Andy Garcia był aktorem, którego chciałem do tej roli. Rozmawialiśmy z nim, mieliśmy kilka świetnych spotkań. Ale w końcu nic z tego nie wyszło" - przyznał.
Ostatecznie rolę obrońcy uciśnionych powierzono Hiszpanowi, Antonio Banderasowi. O ile ten wybór nie budził kontrowersji, to latynoscy widzowie pomstowali na to, że do obsady trafili Brytyjczycy, Anthony Hopkins i Catherine Zeta-Jones. (PAP Life)
kgr/