Do 2021 roku polska sztafeta 4x400 m kobiet należała do światowej czołówki. Małgorzata Hołub-Kowalik, Anna Kiełbasińska i Justyna Święty-Ersetic wraz z Natalią Bukowiecką - znaną do tej pory pod panieńskim nazwiskiem Kaczmarek - i Igą Baumgart-Witan wywalczyły srebro igrzysk w Tokio. Później jednak biało-czerwonym trudniej było zdobywać medale.
"Przede wszystkim nasz poziom się trochę obniżył. Aczkolwiek w tym roku w Rzymie dziewczyny uzyskały czwarty wynik w historii (3.23,91 - PAP), ale to dało dopiero szóste miejsce w mistrzostwach Europy. To świadczy o wysokim poziomie konkurencji na świecie. Jest duży boom na bieganie 400 metrów. Wiele krajów mocno się w to zaangażowało. Powstają projekty, np. w Holandii, gdzie zawodniczki są skoszarowane z jednym szkoleniowcem i mają wspólny cel. Być może metodologia treningu też się trochę zmieniła. Warunki do treningu na świecie są coraz lepsze. Tworzą się międzynarodowe grupy, zawodnicy z różnych krajów pracują z tym samym szkoleniowcem. Tych czynników jest naprawdę wiele" - tłumaczył Matusiński.
"A stworzenie sztafety mieszanej daje dodatkową okazję do pokazania się, rywalizacji i zdobycia medalu. To też napędza konkurencję" - dodał.
W paryskich igrzyskach Polki odpadły w eliminacjach sztafety 4x400 m. W szerokiej kadrze były trzy zawodniczki, które mają ponad 30 lat: Święty-Ersetic, Baumgart-Witan oraz Marika Popowicz-Drapała.
"PESEL zawodniczek, które przez wiele lat ciągnęły tę sztafetę i zdobywały medale, na pewno swoje robi. Młodsze biegaczki często nie były dopuszczane do biegów, ale to normalne. Jeśli jedziemy na imprezę mistrzowską, to trener chce wystawić najlepsze, a one również chcą biegać. Nie patrzą na to, że ktoś jest młodszy i będzie zdobywał doświadczenie. To wymierny sport. Prawdopodobnie na młodsze biegaczki dopiero teraz przyjdzie czas" - wskazał trener.
Odkryciem tego sezonu była 17-letnia Anastazja Kuś, która w Bańskiej Bystrzycy została mistrzynią Europy do lat 18 i czasem 51,89 pobiła rekord Polski w tej kategorii wiekowej. Dla porównania Bukowiecka (Kaczmarek) jako 17-latka biegała 400 m w 54,25. Kuś pobiegła na pierwszej zmianie sztafety 4x400 m podczas olimpijskich zawodów na Stade de France.
"Jeśli jej rozwój i plan treningowy będzie dobrze zaplanowany i zrealizowany, to powinna biegać poniżej 50 sekund. Natomiast nie wiemy, jakie będą możliwości danego zawodnika po okresie dojrzewania, gdy wejdzie w kategorię seniorów. Są różne problemy. W polskim sporcie mieliśmy wiele przykładów zawodników, którzy zdobywali medale jako juniorzy, a potem nie przełożyło się to na rywalizację w seniorach. Trzymam kciuki za Anastazję. Mam nadzieję, że jeszcze się zdecydowanie poprawi. Widzimy, co się dzieje na świecie. Minimum na MŚ w Tokio wynosi 50,75. Na pewnym pułapie trudno jest się poprawiać i trzeba cieszyć się z każdej setnej sekundy. Niemniej jednak jej wynik robi wrażenie" - ocenił trener.
Liderką sztafety 4x400 m jest Natalia Bukowiecka, która w 2024 roku trzykrotnie zeszła poniżej 49 sekund w biegu na 400 m, została mistrzynią Europy i zdobyła brązowy medal olimpijski. Pozostałe biegaczki odbiegają od jej poziomu.
"O miejsce w sztafecie walczy dziewięć zawodniczek, które były na igrzyskach. Wszystkie zadeklarowały chęć dalszego trenowania. Zobaczymy, co pokaże sezon i czy te dziewczyny jeszcze wytrzymają. Mają już swoje lata. Dodatkowo są wyeksploatowane zawodami, treningami i ciężką pracą fizyczną. Są też zmęczone psychicznie, bo obozy, wyjazdy i rozłąka z rodziną na pewno nie pomagają" - przekazał Matusiński.
"Pas" powiedziały natomiast niedawno 32-letnia Małgorzata Hołub-Kowalik i 34-letnia Anna Kiełbasińska, których zabrakło już w Paryżu. Utytułowane zawodniczki zostały wyróżnione podczas uroczystej gali Złote Kolce na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Obie biegaczki przez lata były fundamentem sztafety 4x400 m.
"Oceniam ich kariery bardzo pozytywnie. Myślę, że to są ikony polskiego sportu, nie tylko lekkoatletyki. Zarówno Gosia, jak i Ania są medalistkami olimpijskimi. Każdy sportowiec marzy o tym, żeby pojechać na igrzyska. Dziewczyny były na nich parokrotnie. Gosia zdobyła kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt medali mistrzowskich imprez. Ona i Justyna Święty-Ersetic od początku biegały w tej sztafecie. Nie opuszczały sezonów halowych" - podkreślił Matusiński.
Kiełbasińska przez większość kariery biegała sprinty, jednak w 2019 roku "wydłużyła się" do 400 m i dołączyła do jego sztafety.
"Ania miała super końcówkę kariery. Myślę, że jest spełnioną sportsmenką, aczkolwiek uważam, że gdyby wcześniej przeszła na 400 m, to ta kariera byłaby jeszcze bogatsza i zdobyłaby jeszcze więcej medali. Tego się już jednak nie dowiemy" - zaznaczył szkoleniowiec.
Do sezonu halowego biegaczki ze sztafety 4x400 m będą trenować razem, z wyjątkiem Bukowieckiej, która ma indywidualny cykl przygotowań pod okiem Marka Rożeja. Od 6 do 9 marca 2025 roku w Apeldoorn odbędą się halowe mistrzostwa Europy. W sztafecie faworytkami będą Holenderki, które mają w składzie Femke Bol i Lieke Klaver.
"Sport jest nieprzewidywalny. Jeśli spojrzeć na suche wyniki, to nie mamy szans, bo Femke jest rekordzistką świata na 400 m w hali. Dodatkowo Lieke jest bardzo szybka na 200 m, co też daje duży handicap sztafecie. Mieliśmy szybką Anię Kiełbasińską, która rozpoczynała sztafetę jako pierwsza i potem biegało się jak po sznurku. Na razie straciliśmy ten atut. Zobaczymy, co będzie z Natalią, bo podobno przygotowuje się do startów w hali. Święty-Ersetic czy Popowicz-Drapała to dziewczyny, które biegają poniżej 52 sekund. Jeśli będą zdrowe i zbliżą się do swoich rekordów życiowych, a do nich dojdzie Natalia, to jesteśmy w stanie powalczyć i być blisko Holenderek" - zadeklarował trener.
Od igrzysk w Tokio Polki nie zdobyły medalu w sztafecie 4x400 m na stadionie. Były poza podium igrzysk w Paryżu oraz MŚ w Eugene (2022) i Budapeszcie (2023). Przyszłoroczny czempionat globu odbędzie się w dniach 13-21 września na stadionie olimpijskim w Tokio.
"Tych udanych zawodów i medali było tak wiele, że nie pamięta się o gorszych występach. Jeśli w Tokio dziewczyny będą w 'piątce', to będzie sukces. Niech awansują do finału. Sztafeta jest teraz w przebudowie. Nie zawsze możemy liczyć na Natalię, która biega indywidualnie w finałach i trudno, żeby startowała w eliminacjach sztafety, a bez niej jesteśmy dużo słabsi" - zauważył Matusiński.
Biegaczki ze sztafety 4x400 m, zwane "aniołkami Matusińskiego", odniosły wiele sukcesów, ale dla ich trenera najwięcej znaczą igrzyska w Tokio.
"Zarówno złoto w mikście, jak i srebro żeńskiej sztafety są najcenniejsze. Bardzo cenię też brąz MŚ w Londynie, gdzie dziewczyny nie miały prawa go zdobyć, ale były dobrze nastawione po słabszych biegach indywidualnych. Miały jeden procent szans na medal, ale go wywalczyły. Bardzo ważne było także srebro MŚ w Dausze. Tych medali było mnóstwo. Do tego dochodzą jeszcze World Relays i mistrzostwa Europy, więc uzbieraliśmy ponad 20 medali" - podsumował. (PAP)
Autor: Maciej Gach
mg/kgr/