"Pensylwania oszukuje i jest przyłapywana na wielką skalę na poziomach rzadko wcześniej widzianych" - napisał Trump na swoim portalu społecznościowym Truth Social. Wezwał przy tym wyborców do informowania władz o oszustwach wyborczych.
Trump nie przedstawił żadnych dowodów, ani szczegółów swoich tez. We wtorek wysuwał podobne oskarżenia, wymieniając dwa rządzone przez Republikanów hrabstwa, które jak stwierdził, "zostały przyłapane z 2600 fałszywymi głosami".
W rzeczywistości jednak, chodziło nie o głosy, lecz podejrzane formularze rejestracji wyborców, które zostały wykryte przez władze, a w sprawie toczy się śledztwo.
Wtorek był ostatnim dniem, w którym można było oddawać głosy w ramach głosowania przedterminowego w Pensylwanii, uważanej za najważniejszy w tym roku z "wahających się" stanów.
Nie są to jedyne kontrowersje, do których doszło w związku z wyborami. We wtorek lokalny polityk Partii Republikańskiej w Indianie został aresztowany za kradzież kart do głosowania podczas publicznego testu maszyn do liczenia głosów. Larry Savage jr., były kandydat partii w wyborach do Kongresu, twierdził, że maszyny źle policzyły głosy, lecz w rzeczywistości schował dwie karty do głosowania do kieszeni, które policja znalazła później w jego samochodzie.
Tymczasem w stanach Oregon i Waszyngton nieznani sprawcy podpalili dwie skrzynki, do których wrzucane są głosy w ramach wczesnego głosowania. Wiele z oddanych głosów zostało zniszczonych, a miejscowe władze zwróciły się do wyborców o kontakt, by ustalić skalę problemu. W mediach społecznościowych użytkownicy sprzyjający Trumpowi sugerowali inne metody niszczenia głosów w hrabstwach zdominowanych przez Demokratów, m.in. zalewanie wodą skrzynek z głosami.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ mal/ ep/