Trump zjawił się w budynku sądu na Manhattanie już na godzinę przed formalnym rozpoczęciem procesu. Wcześniej opublikował serię wpisów na swoim portalu społecznościowym, w których twierdził, że proces jest "ukartowany", i zapowiadał, że w sądzie będzie "walczył o wolność 325 milionów Amerykanów". Swoje oskarżenia powtórzył zebranym w sądzie dziennikarzom.
"To jest polityczne prześladowanie. To atak na Amerykę. Dlatego jestem dumny, że tutaj jestem" - powiedział, dodając jednocześnie, że w sprawę przeciwko niemu "bardzo mocno" zamieszany jest prezydent Biden. Trump skarżył się też na "niekonstytucyjny" zakaz wypowiedzi na temat sędziego i jego rodziny oraz świadków w sprawie. Zakaz nałożono po serii jego wypowiedzi wymierzonych w te osoby. Prawnicy polityka złożyli też wniosek o wycofanie się sędziego Juana Merchana o wykluczenie się ze sprawy, lecz został on natychmiast odrzucony.
Proces dotyczy 34 zarzutów wniesionych w ubiegłym roku przez nowojorskiego prokuratora okręgowego Alvina Bragga. Prokuratura zarzuca Trumpowi, że fałszywie sklasyfikował - jako zapłatę za usługi prawne - wydatki poniesione podczas kampanii wyborczej 2016 r. na zapłatę za milczenie aktorki porno Stormy Daniels na temat ich intymnych stosunków, a także innych osób mogących ujawnić niekorzystne dla Trumpa historie. Daniels otrzymała tuż przed wyborami za pośrednictwem ówczesnego prawnika Trumpa Michaela Cohena 130 tys. dolarów.
Proces - pierwszy w historii proces karny byłego prezydenta USA - rozpoczyna się od wyboru 18 ławników (12 podstawowych i 6 zastępców) spośród ponad 500 wezwanych przez sąd mieszkańców Nowego Jorku. Prowadzący sprawę sędzia Juan Merchan zada im serię pytań mających ustalić, czy mogą być bezstronnymi ławnikami. Pytania dotyczą m.in. przynależności do organizacji, uczestnictwa w demonstracjach czy pracy w firmach Trumpa.
Prawnicy Trumpa i sam były prezydent twierdzą, że z uwagi na dominację wyborców Demokratów w Nowym Jorku nie ma on szans na uczciwy proces na Manhattanie, i wciąż dążą do zmiany miejsca procesu. Trump i jego firma przegrali w ostatnich miesiącach szereg procesów cywilnych przed nowojorskimi sądami, w tym dotyczących oszustw podatkowych, oszustw finansowych oraz zniesławienia publicystki E. Jean Carroll. W sprawie tej ława przysięgłych uznała, że Trump dopuścił się napaści seksualnej wobec niej.
Według CNN sama procedura wyboru ławników może potrwać kilka dni, zaś cały proces - nawet do dwóch miesięcy. W przypadku skazania Trumpowi może grozić więzienie.
Nowojorski proces jest pierwszą z czterech spraw karnych, które zostały wytoczone przeciwko kandydatowi Republikanów w tegorocznych wyborach. W sądzie federalnym w Waszyngtonie został oskarżony o działanie w zmowie, by nielegalnie utrzymać się przy władzy, w sądzie stanowym w Georgii o działanie w grupie przestępczej mającej na celu odwrócenie wyników wyborów w tym stanie, zaś w sądzie federalnym na Florydzie o nielegalne przetrzymanie setek tajnych dokumentów, które zabrał do domu po zakończeniu prezydentury. Daty ewentualnych procesów w tych sprawach są nieznane. O losie przynajmniej tego pierwszego z nich może zadecydować Sąd Najwyższy, kiedy orzeknie, czy działania Trumpa były objęte prezydenckim immunitetem.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
sma/