Przypadek małego dziecka z zespołem Downa udokumentowano po raz pierwszy wśród naszych wymarłych krewniaków, neandertalczyków. Co więcej, zdaniem naukowców z międzynarodowego zespołu neandertalczycy opiekowali się dzieckiem.
Po raz kolejny okazuje się więc, że nie byli oni tak prymitywni, jak sugerowano jeszcze kilka dekad temu. Od czasu odkryć pierwszych skamieniałości neandertalskich w połowie XIX w. nasi wymarli kuzyni przedstawiani byli jako ociężałe małpoludy.
Stopniowo jednak kolejne odkrycia zmieniały ten obraz. Dowiedziono, że neandertalczycy wytwarzali narzędzia, kontrolowali ogień, mogli wierzyć w życie pozagrobowe, mieli wersję genu odpowiadającą za artykułowaną mowę, opiekowali się członkami grupy, którzy doznali urazów kości.
Najnowsze analizy dotyczyły kości dziecka neandertalskiego, które nazwano Tina. Fragmenty szkieletu w jaskini Cova Negra w Walencji (Hiszpania).
Zespół, kierowany przez naukowców hiszpańskich z uniwersytetów w Alcala i Walencji, wykonał skanowanie za pomocą mikrotomografii komputerowej małego fragmentu czaszkowi w obszarze prawej kości skroniowej.
Okazało się, że Tina cierpiała na wrodzoną patologię ucha wewnętrznego związaną z zespołem Downa, która powodowała poważny ubytek słuchu i zawroty głowy. Dziecko przeżyło co najmniej sześć lat, ale wymagało opieki ze strony innych członków grupy.
„To fantastyczne badanie, łączące rygorystyczne wykopaliska archeologiczne, nowoczesne techniki obrazowania medycznego i kryteria diagnostyczne. Dzięki temu udało się po raz pierwszy udokumentować zespół Downa u neandertalczyka. Wyniki badań mają duże znaczenie dla naszego rozumienia zachowań neandertalczyków” – wyjaśnia członek zespołu, Rolf Quam z Uniwersytetu Binghamton (USA).