Do Carrie Clark zadzwonił weterynarz z Kalifornii, który powiedział, że na podstawie chipa ustalił, iż kotka znaleziona przez pracowników Amazona w pudle, ponad 800 km od domu, należy do niej - przekazał nowojorski dziennik.
Państwo Clark poszukiwali od kilku dni Galeny, która tajemniczo zniknęła, choć jest kotem niewychodzącym z domu.
Okazało się, że kotka weszła do pudła, w którym jej właściciele umieścili już pięć par butów kupionych w Amazonie, by je odesłać. Ponieważ Galena raczej nie miauczy, a paczka i tak była ciężka, nikt nie zorientował się, że nadaje pocztą zwrotną przesyłkę z butami i kotem. Za to tego samego dnia rodzina uznała, że Galena zaginęła.
Państwo Clark nie wpadli na to, by sprawdzić zawartość paczki przed jej zamknięciem, choć - jak przyznali - ich kotka uwielbia wchodzić do pudeł.
Właściciele poszukiwali jej na wszelkie sposoby, a tymczasem kotka przeżyła tygodniową podróż w pudle bez jedzenia i wody, zanim w hurtowni Amazona wyjęto ją z pudła. Pracownik firmy zawiózł Galenę do weterynarza.
Dramat kotki skończył się jednak tylko lekkim odwodnieniem - stwierdził weterynarz.
Gdy Carrie Clark otrzymała od niego telefon, jej mąż natychmiast zarezerwował lot do Kalifornii i następnego dnia odnalazł Galenę. "Kiedy wziąłem ją na ręce, w końcu przestała się trząść (...). To był cudowny moment" - powiedział Clark nowojorskiemu dziennikowi. (PAP)
kh/