Ustawa o tzw. zagranicznych agentach w Gruzji. Weto prezydent odrzucone przez parlament

2024-05-28 18:03 aktualizacja: 2024-05-29, 06:49
Proeuropejscy manifestanci w Gruzji, fot. PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI
Proeuropejscy manifestanci w Gruzji, fot. PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI
Gruziński parlament odrzucił we wtorek, 84 głosami przeciw 76, weto prezydentki Salome Zurabiszwili dotyczące ustawy o tzw. agentach zagranicznych. Szefowa państwa ma teraz pięć dni na podpisanie tej regulacji - podała agencja Associated Press.

Gruziński parlament odrzucił we wtorek, 84 głosami przeciw 76, weto prezydentki Salome Zurabiszwili dotyczące ustawy o tzw. agentach zagranicznych – powiadomił portal Newsgeorgia.ge. Zebrani przed parlamentem przeciwnicy tej ustawy wznosili okrzyki: "Niewolnicy!".

We wtorek demonstranci zaczęli gromadzić się przed parlamentem już przed południem i pozostawali tam w ciągu dnia. W trakcie głosowania wznosili skierowane do deputowanych okrzyki: "Jesteście niewolnikami".

Przed budynkiem umieszczono ogromny ekran, na którym transmitowane było głosowanie. Jego wynik to 84 głosy za odrzuceniem weto i 76 głosów przeciw. "84 niewolników" - to mem, który już rozprzestrzenia się w gruzińskich sieciach społecznościowych.

Gdy głosowanie się zakończyło, wiele osób zebranych na placu płakało. "To było do przewidzenia, ale wiele osób liczyło na cud" – napisał serwis Newsgeorgia.ge.

Pomimo trwających od niemal dwóch miesięcy masowych protestów przeciwko ustawie o przejrzystości wpływów zagranicznych (zwanej ustawą o agentach zagranicznych) kontrolowany przez partię Gruzińskie Marzenie parlament forsował projekt i przegłosował go, a następnie, zgodnie z deklaracjami, odrzucił weto prezydentki Salome Zurabiszwili.

Jak informują gruzińskie media, przed parlamentem oraz na jego terenie we wtorek w ciągu dnia zgromadzono duże siły policji, w tym oddziały specjalne. Na Placu Wolności niedaleko od parlamentu stoją armatki wodne. MSW wydało wieczorem komunikat wzywający demonstrantów do rozejścia się i nieprzeszkadzania deputowanym opuszczającym budynek.

Od połowy kwietnia w Gruzji trwają masowe protesty przeciwko ustawie. Według krytyków umożliwi ona władzom zniszczenie społeczeństwa obywatelskiego i wprowadzenie autorytarnego modelu rządów w stylu rosyjskim. Jak argumentują, w praktyce będzie to też oznaczało powrót do rosyjskiej strefy wpływów, ponieważ już widać, że przyjęcie ustawy wywołuje bezprecedensowy kryzys w relacjach Tbilisi z Zachodem. Przede wszystkim Gruzini, w zdecydowanej większości proeuropejscy, obawiają się zejścia ich kraju ze ścieżki eurointegracji.

Władze Gruzji przekonują, że chodzi im wyłącznie o "przejrzystość i obronę suwerenności". Krytyków swoich działań nazywają "partią globalnej wojny", a o organizację protestu oskarżają "siły zewnętrzne".

Nowe prawo przewiduje, że osoby prawne i media otrzymujące ponad 20 proc. finansowania z zagranicy będą podlegać rejestracji i sprawozdawczości oraz obowiązkowi zgłoszenia się do rejestru agentów obcego wpływu.

UE, USA i państwa zachodnie apelowały do gruzińskiego rządu, by wycofał się z ustawy. UE podkreślała, że jest ona "nie do pogodzenia z wartościami UE". USA ostrzegły rząd w Tbilisi, że przeforsowanie niepopularnej ustawy mogłoby grozić wprowadzeniem przez Waszyngton restrykcji wobec Gruzji i zmusiłoby Stany Zjednoczone do "fundamentalnego przeorientowania" relacji z tym państwem.

Zdecydowana większość Gruzinów, ponad 80 proc., popiera dążenie ich kraju do UE. Po tym, gdy w grudniu ubiegłego roku Gruzja otrzymała status państwa kandydującego, następnym etapem powinno być dążenie do uruchomienia negocjacji akcesyjnych. Przyjęcie ustawy najpewniej zahamuje ten kolejny etap eurointegracji.

Prezydent Salome Zurabiszwili ma teraz pięć dni na podpisanie ustawy – powiadomiła agencja AP. Jednak nawet jeśli tego nie zrobi, nową regulację podpisze przewodniczący parlamentu.

 

Z Tbilisi Justyna Prus (PAP)

sma/