TTOPZ próbowało tam wejść od poniedziałku. Uratowano dziewięć psów i 13 kotów. Działania służb na miejscu zakończyły się. Technik policyjny odnalazł w budynku 37 martwych zwierząt - 36 małych (koty i być może szczeniaki), a także psa. Zostały one zabrane z miejsca zdarzenia i trafią do specjalistycznych badań.
Jak informowała PAP we wtorek rano policja nie udzieliła w poniedziałek asysty prezesowi Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt Piotrowi Korpalowi, który przyjechał, by odebrać zwierzęta od Fundacji w poniedziałkowy wieczór. W pawilonie ze szczelnie zasłoniętymi z każdej strony oknami TTOPZ interweniowało po sygnałach od mieszkańców i dziennikarzy.
Violetta Hermann-Krupińska, powiatowy lekarz weterynarii, po przybyciu w poniedziałek na miejsce została wpuszczona do środka. Przekonywała dziennikarzy, że zwracała już w styczniu uwagę na nieodpowiednie warunki, jakie mają w tym miejscu zwierzęta. Mówiła jednak, że to miejsce tymczasowe, a kobieta prowadząca fundację ma się przenieść do większego budynku z ogrodem na wsi. Nie umiała jednak wskazać lokalizacji i nie miała pewności, czy to prawdziwa informacja. "Po oględzinach ogólnych, zewnętrznych stwierdziłam, że nie ma zwierząt chorych. Mają jedzenie, mają wodę. Przyznaję - wentylacja w budynku praktycznie nie działa, ale w moim przekonaniu nie ma bezpośredniego zagrożenia życia zwierząt" - oceniła.
We wtorek okazało się, że prawda jest inna. Do budynku - mimo zabarykadowania się w środku szefowej fundacji - dzięki otworzeniu siłą drzwi przez strażaków weszli funkcjonariusze policji. Dostał się tam także Piotr Korpal.
To on poinformował PAP po wyjściu z budynku we wtorek po południu, że na miejscu znaleziono 37 zwłok zwierząt. W środku był ogromny bałagan, brud, pleśń na ścianach i bardzo duży fetor.
"Bałagan tam jest nie do opisania. Klatki ze zwierzętami stały wszędzie. Wokół były sterty śmieci. Udało nam się zabrać do schroniska 13 kotów i dziewięć psów" - powiedział Korpal.
To on we wtorek rano złożył wniosek do prezydenta Torunia o wydanie decyzji o odebraniu czasowym zwierząt. Prezydent wydał takie postanowienie natychmiast. Na prośbę reportera PAP Korpal pokazał zdjęcia z wewnątrz, na których widać m.in. zwłoki zwierząt zapakowane w kartony, które przesiąkają. Najprawdopodobniej zwłoki zwierząt są także w lodówce. We wtorek po południu na miejsce przybył policyjny technik, który prowadzi czynności. Po ich zakończeniu będzie wiadomo, ile nieżywych zwierząt było przetrzymywanych i od jak dawna w tym budynku. Prokuratura zadecyduje o ewentualnych zarzutach w tej sprawie.
Szefowa toruńskiego schroniska nie chciała rozmawiać z mediami. Powiedziała, że o stanie przejętych zwierząt wypowie się w środę po ich dokładnym zbadaniu.
Prezes fundacji przez wiele godzin w bardzo dużych emocjach, krzycząc odmawiała dobrowolnego oddania zwierząt. W rozmowie z dziennikarzem Polskiego Radia PiK, którego wpuściła do środka jako jedynego, mówiła, że zwierzęta mają zapewnione wszystko co trzeba, a jej fundacji udaje się złapać bezdomne koty, których nie udaje się odłowić m.in. ekopatrolowi. Wskazywała, że właśnie na tym polega praca Fundacji, aby pomóc jak największej liczbie zwierząt. Nie potrafiła wskazać, ile ich jest. Mówiła o 25-30 psach i kotach.
Dowodząca akcją policjantka nie reagowała jednak na przedstawiane przez Korpala prawne argumenty. Odmówiła asysty w odebraniu zwierząt, a policjanci fizycznie bronili wejścia do budynku przez wiele godzin. Policjantka wskazała, że dla niej wiążące są opinie lekarza weterynarii. O godzinie pierwszej zakończyła interwencję i funkcjonariusze odjechali. Zwierzęta i właścicielka zostali w zamkniętym budynku.
Rzecznik prasowa toruńskiej policji asp. Dominika Bocian we wtorek poinformowała PAP, że w poniedziałek "policjanci uzyskali informację o braku przesłanek do interwencyjnego odbioru zwierząt od lekarza z ramienia Powiatowego Inspektora Weterynarii, który na miejscu skontrolował warunki bytowe podopiecznych fundacji oraz ich kondycję zdrowotną". Na pytanie o to, jak to możliwe, że ani policjanci, ani lekarz weterynarii nie zauważyli w poniedziałek martwych zwierząt w budynku, rzecznik policji nie odpowiedziała telefonicznie. PAP przesłała więc pytania drogą mailową, ale do momentu publikacji materiału nie uzyskała jeszcze odpowiedzi.(PAP)
autor: Tomasz Więcławski
gn/