"Moim zdaniem w Polsce nigdy nie zagłosujemy przez Internet" - powiedział Michał Gramatyka (Polska2050-TD). Jego zdaniem przeszkodą jest m.in. zapewnienie tajności takiego głosowania. Argumenty profrekwencyjne są według niego niewystarczające.
"Dziś głosowanie przez internet nie ma sensu. To jest zupełnie niepotrzebne ryzyko. Jeżeli miałby być to argument do podniesienia frekwencji, to w ostatnich wyborach parlamentarnych wyniosła ona siedemdziesiąt procent (frekwencja w wyborach do Sejmu w 2023 r. wyniosła 74,38% - przyp. PAP). To jest w ogóle niepotrzebne. Niepotrzebnie wystawiamy się na ryzyko zhakowania tych systemów, które służyłyby do głosowania przez internet. Mamy nierozwiązany temat tajności takiego głosowania" - tłumaczył.
Zdaniem wiceministra Gramatyki, nowe technologie byłyby bardziej użyteczne w kwestii zbierania podpisów pod listami kandydatów. "Dużo lepiej byłoby umożliwić elektroniczne zbieranie podpisów pod listami kandydatów. Taki projekt jest w lasce marszałkowskiej i Sejm będzie nad nim debatował" - mówił i dodał, że "jako wielbiciel nowych technologii mówię, że jest to dzisiaj zbędne ryzyko" - ocenił.
Pytany o zniesienie ciszy wyborczej, Gramatyka przyznał, że jest zwolennikiem takiego rozwiązania. "Cisza wyborcza dzisiaj nie ma sensu. Bazarki na portalu X, na którym sprzedawane są pomidory, kolendra i inne warzywa, załatwiają temat ciszy wyborczej. Moglibyśmy dzisiaj zrezygnować z tej fikcji" - podsumował.
Jak informuje w środowym wydaniu "Rzeczpospolita", pod koniec września w senackiej Komisji Petycji ruszyły prace nad petycją wniesioną przed Fundację Dobre Państwo, która twierdzi, że cisza wyborcza jest powszechnie obchodzona w internecie oraz istotnie wpływa na zmniejszenie frekwencji.
Senatorowie zadecydowali się ostatecznie zasięgnąć opinii Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, a po jej otrzymaniu mają zdecydować, co zrobić dalej w kwestii ciszy wyborczej.
Gramatyka: minister finansów ws. składki zdrowotnej, realizuje jakąś własną agendę
Myślę, że minister finansów realizuje jakąś własną agendę ale nie należy sobie robić z gęby cholewy - mówił w środę w Studiu PAP Michał Gramatyka z Polski2050-TD pytany o spór wewnątrz rządu ws. składki zdrowotnej.
"Chcemy dopełnić tych obietnic, które usłyszeliśmy z ust ministra finansów z trybuny sejmowej, że będą cztery miliardy w budżecie na rozwiązania związane ze sprawiedliwą składką zdrowotną" - mówił Gramatyka. Jego zdaniem "rząd proponuje jakieś fragmentaryczne rozwiązanie tego tematu".
Pytany dlaczego minister finansów nie chce się zgodzić na rozwiązania zaproponowane przez Polskę2050, Gramatyka tłumaczył, że te rozmowy w rządzie cały czas się toczą. "Myślę, że (Andrzej Domański min. finansów - przyp. PAP) realizuje jakąś własną agendę. Polska2050 ma własny program, trwają dyskusje w rządzie. Myślę, że utrzemy te stanowiska do tego stopnia, że będziemy w stanie wyjść z programem, który będzie wszystkich zadowalał" - mówił.
Zdaniem Gramatyki, jeżeli minister finansów obiecał cztery miliardy złotych na składkę zdrowotną, to powinien tego słowa dotrzymać. "Nie należy sobie robić z gęby cholewy. Skoro minister finansów obiecał cztery miliardy na składkę zdrowotną, na sprawiedliwy system składki zdrowotnej, to Polska2050 przygotowała takie rozwiązania prawne, które w tych czterech miliardach się mieszczą. Należy je przyjąć, bo przecież minister finansów z trybuny sejmowej to obiecał" - ocenił.
W połowie września minister finansów Andrzej Domański poinformował, że ostateczny kształt projektu reformy składki zdrowotnej płaconej przez przedsiębiorców ma być zbliżony do założeń przedstawionych przez MF i MZ w marcu br. Przypomniał, że w budżecie zarezerwowano kwotę 4 mld zł, która ma wyrównać wpływy do NFZ zmniejszone po obniżeniu składki zdrowotnej. Szef MF zapowiedział, że w pierwszej kolejności do Sejmu trafi projekt ustawy przewidujący zniesienie składki zdrowotnej od sprzedaży aktywów trwałych.
W marcu Domański razem z minister zdrowia Izabelą Leszczyną przedstawili założenia zmian składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Wedle ich propozycji rozliczający się na skali podatkowej (1,3 mln podmiotów) mieliby płacić składkę w wysokości 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia; wysokość składki ma być stała, niezależna od osiąganego dochodu.
W przypadku płacących podatek liniowy składka miałaby być naliczana w wysokości 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia do dochodu wynoszącego dwukrotność przeciętnego wynagrodzenia. Powyżej tego limitu składka ma być powiększana o 4,9 proc. od nadwyżki.
Osoby płacące ryczałt od przychodów ewidencjonowanych zapłaciłyby 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia - do miesięcznego przychodu wynoszącego czterokrotność przeciętnego wynagrodzenia; powyżej tego limitu składka będzie powiększana o 3,5 proc. nadwyżki.
Z kolei przedsiębiorcy na karcie podatkowej mieliby płacić składkę w wysokości 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia.
Projekt zmian ws. składki zdrowotnej przygotowany przez Polskę 2050 przewiduje z kolei, że miałyby być wprowadzone trzy ryczałtowe kwoty składki w wysokości 4 proc., 7 proc. i 9,4 proc., liczone od średniego wynagrodzenia. Koncepcja Lewicy zakłada zastąpienie od 2026 r. obecnej składki zdrowotnej 9-proc. podatkiem od zdrowia, który uiszczaliby zarówno płatnicy PIT, jak i CIT. Propozycja PSL z kolei zakłada rozłożenie obniżki składki zdrowotnej na etapy.
Obecnie składka zdrowotna dla pracownika wynosi 9 proc. Tyle samo płacą prowadzący działalność na skali podatkowej. Przedsiębiorcy na podatku liniowym odprowadzają składkę w wysokości 4,9 proc., a płacący podatek ryczałtowy - trzy poziomy składki ryczałtowej w zależności od przychodu.
Wraz z tzw. Polskim Ładem, został wprowadzony obowiązek odprowadzenia przez przedsiębiorców składki zdrowotnej także od sprzedaży środków trwałych. (PAP)
Autor: Jarema Jamrożek
jam/ lm/rbk/ mrr/kgr/