Wiceszef MSZ: sankcje stosowane przeciwko Rosji powinny być rozszerzone na Białoruś

2024-03-06 19:16 aktualizacja: 2024-03-06, 20:46
Władysław Teofil Bartoszewski, fot. PAP/Albert Zawada
Władysław Teofil Bartoszewski, fot. PAP/Albert Zawada
Staramy się doprowadzić do tego, żeby wszystkie sankcje stosowane przeciwko Rosji były rozszerzone na współpracującą z nią Białoruś - powiedział wiceszef MSZ Władysław Teofil Bartoszewski. Przekazał, ze obecnie na Białorusi jest ponad 1,5 tys. więźniów politycznych.

Bartoszewski przedstawił na posiedzeniu sejmowej komisji spraw zagranicznych informację na temat sytuacji na Białorusi i działań podejmowanych w celu uwolnienia więźniów politycznych reżimu Aleksandra Łukaszenki.

Wiceszef MSZ przypomniał, że w 2020 r. sfałszowano wybory prezydenckie na Białorusi i sytuacja po tych wyborach doprowadziła do tego, że jest ponad 1,5 tys. osób, które są uważane przez Polskę i przez środowiska demokratyczne jako więźniowie polityczni reżimu Alaksandra Łukaszenki.

"Wszystkie działania polskie poprzedniego rządu i Sejmu poprzedniej kadencji oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie przynosiły rezultatu i nie mogę powiedzieć, że nasze działania znacząco poprawiły tę sytuację, bo tak nie jest. Liczba więźniów politycznych zwiększa się, represje się zwiększają" - powiedział Bartoszewski.

Wskazał, że np. Karta Polaka jest zagrożeniem dla każdej obywatelki i obywatela Białorusi.

"Na Białorusi nie ma w tej chwili żadnych szans na spełnienie oczekiwań obywateli Białorusi i tych Białorusinów, którzy udali się na przymusowe wygnanie i częściowo osiedli w Polsce" - przyznał wiceszef MSZ.

Dodał, że przeprowadzone 25 lutego wybory parlamentarne na Białorusi nie miały nic wspólnego z prawdziwą demokracją. Jak podkreślił, do wyborów dopuszczono "opozycję koncesjonowaną", która pozostaje pod kontrolą władz w Mińsku. "I to jest farsa, a nie demokracja" - podkreślił wiceszef polskiej dyplomacji.

Stwierdził, że zapowiedź startu Łukaszenki w kolejnych wyborach prezydenckich w 2025 r. pokazuje, że kryzys polityczny na Białorusi będzie trwał i nie widać jego końca.

"Białoruś jest w tej chwili silnie połączona swoją działalnością, również antyukraińską z Rosją putinowską i staramy się doprowadzić, żeby wszystkie sankcje stosowane przeciwko Federacji Rosyjskiej były rozszerzone przez inne państwa również na Białoruś" - powiedział Bartoszewski.

Bartoszewski powiedział, że minister spraw zagranicznych Portugalii "był oporny", ale są "mocne próby przekonania go do tego, żeby Białoruś w 14. pakiecie sankcyjnym została uwzględniona".

Dodał, że sankcje są jednym z najlepszych sposobów nacisku na reżim, a Rosja część sankcji "obchodzi" przez terytorium Białorusi. "Jednym z głównych zadań MSZ jest utrzymanie tematyki białoruskiej na agendzie UE" - oświadczył Bartoszewski.

Zapewnił też, że Polska na wszystkich forach międzynarodowych podnosi kwestię białoruską, zwłaszcza konieczność uwolnienia wszystkich więźniów politycznych. Podkreślił, że uwolnienie Andrzeja Poczobuta jest absolutnym priorytetem MSZ.

Burzliwa dyskusja między członkami komisji dotyczyła spraw formalnych. Arkadiusz Mularczyk (PiS) domagał się, aby szef komisji Paweł Kowal (KO) rozpoczął procedowanie projektu uchwały PiS dotyczącego kontynuacji działań polskich władz w celu pozyskania reparacji wojennych od Niemiec. W głosowaniu zdecydowano, że o procedowanie tego projektu ma być rozszerzone kolejne posiedzenie komisji.

Z kolei Paweł Jabłoński (PiS) bezskutecznie wznosił o rozszerzenie porządku bieżących obrad komisji o punkt dotyczący informacji Kowala nt. jego "ostatnich wypowiedzi i aktywności na linii Polska-Ukraina, w szczególności w kontekście wypowiedzi relatywizujących odpowiedzialność Ukrainy za Zbrodnię Wołyńską i za wciąż nieprzeprowadzony proces jej rozliczenia, upamiętnienia, ekshumacji jej ofiar".

Kowal odpowiedział, że "stanowczo stoi na stanowisku, że od jesieni 1939 roku do 1945 roku ziemie wschodnie II Rzeczpospolitej, zgodnie z prawem międzynarodowym, stanowiskiem polskiego rządu legalnego, a także stanowiskiem Polskiego Państwa Podziemnego były częścią Rzeczpospolitej". "Tam było wielu polskich patriotów, którzy za to, żeby tam przetrwały ziemie polskie oddawali swoją krew" - powiedział Kowal.

Sprawa ma związek z wypowiedzią Kowala dla Interii z końca lutego br. Szef sejmowej komisji spraw zagranicznych podkreślił w nim: "Przyjaźnię się z Ukraińcami i często im mówię: za dużo tego. Tak się nie da, bo uważamy, że rzeź wołyńska była ludobójstwem. To kategoria prawna".

"Rzecz w tym, że państwo ukraińskie nie ma z tym za wiele wspólnego, bo nie istniało" - dodał. "Mówimy o zbrodni dokonanej przez obywateli polskich na innych polskich obywatelach. Jedni byli narodowości ukraińskiej, drudzy polskiej. Nie uznajemy zmiany tej granicy, której dokonano w 1939 r. To była część Polski pod okupacją niemiecką lub nieformalną okupacją sowiecką" – powiedział Kowal. "Zbrodnia nie obciąża państwa ukraińskiego, bo nie istniało. Zobowiązuje każdego uczciwego człowieka, żeby ją nazwać i potępić. Chciałbym, żeby moi przyjaciele z Ukrainy potrafili się od tego odciąć" - dodał.

Słowa Kowala spotkały się z krytyką polityków PiS, zapowiedzieli wniosek o odwołanie Kowala z funkcji szefa komisji spraw zagranicznych. (PAP)

autor: Karol Kostrzewa

nl/