Choć Michael J. Fox miał szansę stać się jedną z największych gwiazd Fabryki Snów, druzgocąca diagnoza zahamowała jego doskonale zapowiadającą się karierę w branży filmowej. W 2000 roku aktor wyznał, że od dziesięciu lat zmaga się z chorobą Parkinsona – nieuleczalnym schorzeniem neurologicznym, u którego podstaw leży postępujący proces zwyrodnienia komórek nerwowych. Objawia się ono stopniowym pogorszeniem sprawności ruchowej, zaburzeniami postawy ciała i spowolnieniem reakcji. Szczególnie dotkliwym skutkiem choroby, którą wykryto u Foxa w wieku zaledwie 29 lat, okazały się problemy z pamięcią krótkotrwałą. „Zawsze z niezwykłą łatwością przychodziło mi zapamiętywanie nowych kwestii. Jednak podczas kręcenia moich ostatnich filmów miałem kilka ekstremalnych sytuacji. Walczyłem z samym sobą” – wyznał w jednym z wywiadów.
W rozmowie z magazynem „Town & Country” 62-letni gwiazdor „Powrotu do przyszłości” pokusił się o refleksję nad życiem z nieuleczalną chorobą, która stopniowo odbiera mu sprawność fizyczną i intelektualną. W ciągu ostatnich kilku lat aktor wielokrotnie trafiał do szpitala w wyniku złamań i potłuczeń – u Foxa doszło do złamania ręki, oczodołu, obojczyka i kości policzka. Złamanie ręki okazało się szczególnie groźne. „W moją dłoń wdała się infekcja, w wyniku czego prawie ją straciłem. To było swego rodzaju tsunami nieszczęść” – wyznał czterokrotny zdobywca Złotego Globu. W 2018 roku Fox przeszedł operację usunięcia guza na kręgosłupie. I choć zabieg zakończył się sukcesem, musiał on poddać się długiej rehabilitacji, zanim znów zaczął chodzić.
Mimo dramatycznych doświadczeń aktor stara się zachować pozytywne nastawienie. „Powiedziałem kiedyś, że choroba Parkinsona to dar, który wciąż coś ci odbiera. Ale prawda jest taka, że odmieniła ona moje życie na wiele pozytywnych sposobów” – zaznaczył. Jednym z przykładów jest niewątpliwie zaangażowanie się w pomaganie innym. W 2000 roku gwiazdor założył Fundację Michaela J. Foxa, której misją jest znalezienie lekarstwa na chorobę Parkinsona poprzez wykorzystanie komórek macierzystych. W finansowanych przez fundację badaniach dokonano niedawno przełomu. Wiosną Fox zdradził, że nowe odkrycie może przyspieszyć diagnozowanie choroby, a w przyszłości może nawet doprowadzić do powstania leku na nią. Gdyby tak się stało, chorzy z dopiero co ujawnionym Parkinsonem mieliby szansę nigdy nie zmagać się z jego objawami.
W nowym wywiadzie Fox ujawnił, że oswoił się z wizją śmierci. Jak podkreślił, większość pacjentów umiera w ciągu 20 lat od wykrycia choroby. On sam diagnozę usłyszał 33 lata temu.
„Pewnego dnia zabraknie mi paliwa. Nadejdzie taki moment, że obudzę się i po prostu powiem: ‘Dziś nie dam rady wyjść z domu’. Pozwolę sobie na to. Mam 62 lata. Gdybym miał umrzeć jutro, z pewnością byłoby to zbyt wcześnie, ale nie byłoby to czymś niespotykanym. A zatem nie, nie boję się śmierci” – przyznał aktor.
Wcześniej, w wywiadzie udzielonym w maju magazynowi „People” Fox podkreślił, że stara się nie rozmyślać zanadto o przyszłości. „Żyję dniem dzisiejszym. Rozkoszuję się każdą chwilą. Gdyby wiele lat temu, w momencie, gdy zostałem zdiagnozowany, ktoś powiedział mi, że w tym wieku nadal będę prowadził tak satysfakcjonujące życie, z pewnością bym nie uwierzył” – wyznał.
Kilka miesięcy temu Fox ogłosił, że jego problemy z pamięcią stały się na tyle poważne, iż podjął decyzję o porzuceniu aktorstwa. Nie zamierza jednak załamywać rąk. „Pomyślałem: ‘Cóż, w porządku. Ruszajmy naprzód’. Czułem wtedy spokój” – zaznaczył gwiazdor. (PAP Life)
kgr/