Koncert J Balvina na tegorocznej Coachelli był widowiskiem tematycznym poświęconym cywilizacjom pozaziemskim. Stąd pojawienie się Willa Smitha, który w serii „Faceci w czerni” zmagał się z tym właśnie problemem. Po wykonaniu utworu „Men in Black” i zastosowaniu wspomnianego urządzenia, jak relacjonuje serwis Billboard, Balvin został ściągnięty ze sceny przez tancerzy również ubranych w charakterystyczne dla filmu garnitury. Artysta powrócił później na scenę na jeszcze jeden utwór. Swoją wersję „In Da Ghetto” wykonał w towarzystwie tancerzy przebranych za stereotypowych kosmitów.
Pochodzący z Kolumbii piosenkarz występował na głównej festiwalowej scenie. Koncert rozpoczął się od stylizowanych na lata 50. ubiegłego wieku wiadomości z serwisu informacyjnego, w których poinformowano o inwazji kosmitów. Szybko okazało się, że Balvin również jest kosmitą. Na początek wykonał utwór „Mi Gente”, a potem swoje kolejne przeboje. Wszystko w pozaziemskim anturażu.
Nie był to pierwszy występ Balvina na Coachelli. W 2019 roku podczas jego koncertu wystąpili gościnnie m.in. Rosalia i Sean Paul, a gwiazdor kontynuował swój hołd złożony muzyce latynoskiej poprzez wykonanie utworów legend gatunku muzyki znanego jako reggaeton: N.O.R.E. oraz Daddy’ego Yankee.
7 czerwca swoją premierę będzie miał najnowszy film z udziałem Willa Smitha, czwarta część serii „Bad Boys”: „Bad Boys: Ride or Die”, którego pierwszy zwiastun niedawno został pokazany widzom. Smith powraca w nim do roli policjanta z Miami, Mike’a Lowreya. Razem ze swoim partnerem, detektywem Marcusem Burnettem (Martin Lawrence) rozpoczynają śledztwo mające na celu oczyszczenie dobrego imienia swojego tragicznie zmarłego przełożonego. W trakcie sami stają się obiektem polowania wymiaru sprawiedliwości. (PAP Life)
kh/