Witek: wybory korespondencyjne były jedyną możliwością, żeby Polacy mogli głosować w czasie pandemii

2024-02-14 16:19 aktualizacja: 2024-02-14, 22:33
Była marszałek Sejmu, posłanka PiS Elżbieta Witek zeznaje przed sejmową komisję śledczą ds. wyborów korespondencyjnych, fot. PAP/Tomasz Gzell
Była marszałek Sejmu, posłanka PiS Elżbieta Witek zeznaje przed sejmową komisję śledczą ds. wyborów korespondencyjnych, fot. PAP/Tomasz Gzell
Marszałek Sejmu poprzedniej kadnencji Elżbieta Witek (PiS) powiedziała przed komisją śledczą, że nikt nie wywierał na nią nacisków w sprawie wyborów korespondenycjnych. "Uważałam, że wybory korespondencyjne to jedyna możliwość, by Polacy mogli wziąć udział w wyborach w czasie pandemii - dodała.

Przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO), pytał b. marszałek Sejmu kiedy i od kogo pierwszy raz usłyszała o pomyśle wyborów korespondencyjnych dla wszystkich głosujących. "Absolutnie nie wiem i nie pamiętam od kogo i kiedy dowiedziałam się o wyborach korespondencyjnych" - powiedziała Witek.

Pytana dlaczego Poczta Polska miała organizować wybory zamiast PKW, odpowiedziała, że nikt nie wiedział jak długo potrwa pandemia Covid i jak sobie z nią poradzić. "Tak się składało, że w 2020 roku przypadał konstytucyjny termin wyborów prezydenta RP. W związku z tym 5 lutego zgodnie z moimi kompetencjami ogłosiłam termin wyborów, który miał przypadać 10 maja. To było zgodnie z konstytucją i ustawami" - powiedziała Witek. Dodała, że później nastąpił wzrost zachorowań.

Była marszałek Sejmu powiedziała, że nawet teraz, po czterech latach, nie zna żadnej opinii, jak zgodnie z konstytucją można było przeprowadzić wybory prezydenta w czasie pandemii. Wcześniej w środę biegły komisji, b. przewodniczący PKW Wojciech Hermeliński mówił, że można było poczekać do 6 sierpnia, kiedy nastąpiło opróżnienie fotela prezydenta i marszałek Sejmu w ciągu 14 dni musiał wyznaczyć termin wyborów", który musiałby przypaść w ciągu 60 dni. W ocenie Hermelińskiego to wyjście, albo wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, to rozwiązania którym nie można zarzucić naruszenia konstytucji.

Witek pytana była o tempo prac nad ustawą o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów na prezydenta zarządzonych w 2020 r. przyjętą przez Sejm 6 kwietnia, która - jak zauważył Joński - była procedowana w ciągu trzech godzin. "To wszystko związane było z terminem wyborów 10 maja. To wszystko wynikało z terminów określonych w moim zarządzeniu" - powiedziała.

Pytana dlaczego nie zasięgnęła opinii komisji odpowiedziała: "mam prawo do takich działań jako marszałek Sejmu". "Dzisiaj w Sejmie robi się bardzo podobnie albo jeszcze gorzej nie widzę w tym nic złego. Wykonywałam wszystko zgodnie z regulaminem. Czas był potrzebny. Szybki czas na procedowanie ustaw był potrzebny" - dodała.

Na pytanie, czy ktoś sugerował jej, że Sejm powinien szybko pracować nad tą ustawą powiedziała, że nikt jej niczego nie sugerował. "Ja wiedziałam, że ustawa musi być procedowana szybko, chodziło o terminy, o których przed chwilą mówiłam" - dodała.

Witek powiedziała, że kierowało nią przede wszystkim zobowiązanie wynikające z konstytucji. "Nie ma w Konstytucji RP żadnego przepisu, który pozwalałby w jakikolwiek sposób zmieniać terminy. Nikt z tych, którzy tę konstytucję uchwalali nie przewidzieli takiej sytuacji" - powiedziała.

Joński pytał też, czy Witek uczestniczyła w spotkaniach w willi premiera przy ul. Parkowej lub siedzibie PiS dotyczących wyborów korespondencyjnych. "Nigdy nie uczestniczyłam w spotkaniach na Parkowej ws. wyborów korespondencyjnych. Natomiast na spotkaniu szefostwa partii o tej sprawie mówiło się przynajmniej na jednym z posiedzeń" - powiedziała. "Dyskutowaliśmy o tym, że wybory korespondencyjne są jedyną możliwością przeprowadzenia wyborów w konstytucyjnym terminie" - dodała.

Na pytanie przewodniczącego komisji śledczej, czy szef PiS Jarosław Kaczyński naciskał na nią odpowiedziała, że nie. "Nie nalegał, nie było żadnego wymuszania. Była wspólna praca nad tym, co zrobić, żeby to było skuteczne, żeby wybory na prezydenta RP się odbyły" - powiedziała Witek.

Odpowiadają na pytanie Jońskiego, czy od początku popierała pomysł przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych, b. marszałek Sejmu potwierdziła. "Uważałam, że to jest jedyna możliwość, żeby przy tej pandemii, która wtedy była, a jednocześnie braku możliwości, aby nie wykonać konstytucyjnego obowiązku, że to jest dobry pomysł, żeby Polacy mogli w tych wyborach wziąć udział" - powiedziała Witek.

Mówiła też, że z ówczesnym marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim utrzymywała dobre relacje i wiele razy procedowali szybciej ważne ustawy. "Nie zakładając złej woli marszałka Grodzkiego, mogłam liczyć, że odpowiedzialność z mojej i jego strony odpowiedzialność za przeprowadzenie wyborów będzie. Stało się inaczej. Ja tego nie oceniam, Senat miał do tego prawo, ale ja też miałam prawo myśleć patrząc na poprzednią ustawę, że będzie takie samo podejście, bo tamta ustawa dawała prawie 10 milionom możliwość głosowania korespondencyjnego, chodziło o osoby, które były na kwarantannie lub w izolacji" - dodała.

5 maja 2020 r. Senat odrzucił ustawę ws. głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich 2020 r. Następnie Sejm odrzucił stanowisko Senatu. Ustawa o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów na prezydenta zarządzonych w 2020 r. weszła w życie 9 maja 2020, na dzień przed wcześniej ogłoszonym terminem wyborów. Wybory zrządzone na 10 maja 2020 r. nie odbyły się. Zostały przeprowadzone 28 czerwca 2020 r. (druga tura odbyła się 12 lipca).

Zgodnie z ws. głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich 2020 r. za organizację wyborów w formie korespondencyjnej miał odpowiadać minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Wydrukowane zostały m.in. pakiety wyborcze; ich dostarczeniem miała się zająć Poczta Polska, posługująca się spisami wyborców pozyskanymi od władz lokalnych.

16 kwietnia 2020 r. ówczesny premier Mateusz Morawiecki wydał decyzję, zlecającą Poczcie Polskiej przygotowanie wyborów na Prezydenta RP w trybie korespondencyjnym w dniu 10 maja 2020 r. Ówczesny RPO Adam Bodnar zaskarżył decyzję premiera do WSA. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uwzględnił skargę Rzecznika Praw Obywatelskich i stwierdził nieważność decyzji premiera Mateusza Morawieckiego. (PAP)

Myślę, że gdybyśmy wszyscy odpowiedzialnie do tego podeszli, to przeprowadzilibyśmy wybory korespondencyjne 10 maja 2020 roku - powiedziała na komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych była marszałek Sejmu.

Zapytana przez komisję, dlaczego - według niej - wybory korespondencyjne 10 maja 2020 roku się nie odbyły, była marszałek odparła: "Wszyscy pamiętamy tamten czas. Mogę tylko powiedzieć to, co było też wiedzą powszechną - spadające sondaże pani marszałek Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i próba zastąpienia jej innym kandydatem".

"Myślę, że gdyby notowania pani Kidawy-Błońskiej - kandydatki wtedy na prezydenta - były wyższe, a nie niższe, to dzisiaj nie mielibyśmy tej komisji, bo państwo zrobilibyście wszystko, żeby te wybory 10 maja się odbyły" - powiedziała Witek zwracając się do polityków dzisiejszej koalicji rządzącej.

Ale - jak dodała - "było zupełnie inaczej". "Zresztą słyszałam wypowiedzi polityków ówczesnej opozycji o tym, że zrobią wszystko, żeby te wybory "wywalić". To była też wiedza bardzo powszechna, o której także i tutaj na komisji była mowa" - podkreśliła b. marszałek Sejmu.

Według Witek, ówczesne władze starały się podejść do tego odpowiedzialnie. "I naprawdę to nie było żadne nasze widzimisię, przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych, tylko szukanie takiego rozwiązania, które by te wybory umożliwiło w najbardziej bezpieczny sposób" - podkreśliła b. marszałek Sejmu. "I naprawdę, gdybyśmy wtedy wszyscy odpowiedzialnie do tego podeszli, to moglibyśmy te wybory korespondencyjne przeprowadzić 10 maja 2020 roku" - podkreśliła.

Dopytywana, czy według niej osoby, które mówiły, że "wywaliły" te wybory powinny ponieść odpowiedzialność prawną lub polityczną za te działania, Witek powiedziała, że takie osoby jak obecna marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski czy obecny szef MAP Borys Budka powinny stanąć przed tą komisją.

"Myślę, że jeżeli chcielibyście państwo mieć pełny obraz tego, dlaczego do tych wyborów nie doszło, to uważam, że te osoby powinny być przez komisję wezwane" - zaakcentowała Witek. (PAP)

 

Autor: Olga Łozińska, Edyta Roś

sma/