Wojtunik rano została zdyskwalifikowana za falstart, ale po odwołaniu pozwolono jej pobiec wieczorem w samotnym biegu. Polka stanęła na starcie, opanowała nerwy i uzyskała czas, co do setnej sekundy taki, jaki był potrzebny do awansu. W półfinałach wystartują jeszcze trzy polskie płotkarki: Pia Skrzyszowska, Marika Majewska i Klaudia Siciarz.
"Bardzo mi się podoba określenie, że to był +dzień świra+. Sama siebie mogę nazwać małym świrem po tym półfinale. Nie wiem, co mam powiedzieć. Dziś były wszystkie emocje świata. Cieszę się, że wywalczyłam awans mimo czterech kroków pomiędzy drugim i trzecim rozstawem, bo potem przeszłam na trzy i walczyłam do końca" - tłumaczyła uśmiechnięta Wojtunik.
I dodała: "Udało się, jedna tysięczna i jestem w półfinale", a następnie zaznaczyła, że "nie planowała takiej precyzji z wynikiem" i się roześmiała."Wielki kamień z serca. Jutro jest nowy dzień i mam nadzieję, że już bez błędów będę mogła pokazać, na co mnie stać i jak dobrze jestem przygotowana" - wspomniała.
Przyznała, że nie czuła presji przed indywidualnym biegiem i czuła się bardzo pewnie.
"Było duże wsparcie kibiców. Słyszałam doping z trybun naszej reprezentacji. Poczułam wtedy, że nie jestem sama, że to nie jest pierwszy raz, gdy biegam przez płotki. Wiedziałam już wtedy, że dam radę" - podsumowała płotkarka AZS Łódź.
Z Rzymu - Tomasz Więcławski (PAP)
gn/