Dotychczas ustalono, że w wyniku pożaru zginęło 106 osób, ale zidentyfikowano tylko cztery ciała. Przeszukano około jedną trzecią terenów objętych kataklizmem. Według gubernatora Hawajów Josha Greena obecnie za zaginionych uznaje się 1300 osób.
Jak powiedziała "WSJ" Elle Cochran, deputowana stanowego parlamentu, spodziewa się, że ostateczny bilans ofiar kataklizmu wyniesie "co najmniej kilkaset ludzi", zaś dużą część z nich będą stanowić dzieci. Jak pisze dziennik, obawy powodowane są tym, że wielu rodziców ze zniszczonej pożarem Lahainy zostawiło swoje dzieci w domach po tym, jak w ubiegły wtorek odwołano zajęcia szkolne - pierwsze w nowym roku szkolnym - ze względu na awarię linii energetycznej. Większość rodziców z liczącej 13 tys. Lahainy pracuje w hotelach poza obszarami najciężej doświadczonymi pożarami.
"Rodzice wykonują jedną, dwie, trzy prace, żeby się utrzymać i nie stać ich, by wziąć wolne. A pozbawione zajęć w szkołach dzieci nie miały gdzie pójść tego dnia" - powiedziała dziennikowi nauczycielka szkoły podstawowej w Lahainie Jessica Sill. Dodała, że wie o jednym 7-latku, którego ciało znaleziono w spalonym samochodzie.
Jak pisze "Washington Post", coraz więcej dowodów wskazuje, że źródłem pierwszych zarejestrowanych pożarów na Maui było powalenie linii energetycznych przez drzewa przewrócone w wyniku prognozowanych wcześniej silnych wiatrów. Zaprószenie pierwszego znanego pożaru w miejscowości Makawao zostało nagrane przez kamery monitoringu. Nagranie oraz dane z miejscowej spółki energetycznej wskazują, że to przerwane linie energetyczne wywołały pożar. Według "Washington Post" choć pożar ten, który wciąż nie został ugaszony, nie ma bezpośredniego związku z pożogą, która zniszczyła Lahainę, to był to jeden z kilku pożarów, które wybuchły 7 i 8 sierpnia. Jeden z nich rozprzestrzenił się przez dotknięte suszą łąki i przerodził się w kataklizm.
W środę Biały Dom podał, że w poniedziałek tereny dotknięte pożarem odwiedzi prezydent Joe Biden. Jak przekazała rzeczniczka prezydenta Karine Jean-Pierre, według lokalnych urzędników dopiero w przyszłym tygodniu akcja ratownicza będzie w fazie, która pozwoli na wizytę prezydenta.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński
sma/