Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA, John Kirby wyjaśnił dziennikarzom, że nie ma dowodów na to, aby tajemnicze drony znad New Jersey pochodziły z zagranicy i że mogłyby stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Jednak władze, pomimo wezwań zarówno republikańskich jak i demokratycznych polityków, nie wyjaśniły dotąd jednoznacznie pochodzenia tych obiektów. Informacja, że sprawę bada FBI nie uspokoiła nastrojów. Jak napisał komentator związanego z Republikanami konserwatywnego magazynu „National Review”, Amerykanie chcą wiedzieć, „co, do cholery, nad nimi lata i jak bardzo powinni się martwić”. Amerykanie odpowiedzieli sobie na to pytanie sami – w mediach społecznościowych.
Drony, które od listopada rozpalają wyobraźnię mieszkańców USA można, według internetowych relacji, zobaczyć na wschodnim wybrzeżu tylko po zmierzchu i przed świtem. Znikają, kiedy próbuje się je oświetlać reflektorami. Nie wiadomo skąd nadlatują i gdzie znikają. Popularni prawicowi youtuberzy wieszczą, że to moment podobny do okresu sprzed ataku na Pearl Harbour, który spowodował przystąpienie USA do II wojny światowej. Według relacji kont znanych z rozpowszechniania sensacyjnych, a czasem też fałszywych informacji, tajemnicze drony poszukują materiałów radioaktywnych, jako że Ameryce może grozić atak nuklearny.
Wielomilionową publiczność mają też wpisy o chińskiej operacji, która testuje amerykańskie instytucje. Inne posty sugerują z kolei, że to „ustawka” obecnej administracji Joe Bidena, która próbuje w ten sposób odciągnąć uwagę obywateli od swoich ostatnich przekrętów – na przykład od prezydenckich ułaskawień – zanim w styczniu 2025 roku rządy obejmie Donald Trump.
Pojawiają się też udostępniane nawet miliony razy wpisy o zaobserwowanych nad New Jersey statkach UFO. W postach są nagrania tych obiektów, na niektórych nawet widać ich zbliżenia. Na TikToku mnożą się też świadectwa Amerykanów, którzy na spotkanie niezidentyfikowanych obiektów próbowali wysłać własne drony i okazywało się, że kiedy docierały w pobliże nieuchwytnych dotąd okrętów powietrznych, natychmiast traciły moc. Naoczni świadkowie zapewniają także, iż kiedy tajemniczy dron leciał nad ich samochodem, zmieniał się czas na zegarze.
Pojawiły się też doniesienia o rojach dronów śledzących morskie patrole straży granicznej. Nie zabrakło też odniesień do Starego Testamentu. Niektórym użytkownikom X zaobserwowane obiekty skojarzyły się bowiem z ofanim, maszyną latającą opisaną w Księdze Ezechiela.
Sprawę tajemniczych obiektów spróbował zbadać także senator z New Jersey, Andy Kim, który zrelacjonował to na swoim koncie na X. Kim wybrał się z miejscową policją na rekonesans. Na nocnym niebie było według niego widać poruszające się światła niemal na linii drzew. Czasem były białe, ale niektóre błyskały na zielono i czerwono. Jak zapewniła policja, takie właśnie światła pojawiają się w tej okolicy codziennie i to nie tylko w plenerze ale także nad domami. W przeciwieństwie do tysięcy internautów, po kilku dniach takich prób Kim doszedł jednak do wniosku, że były to po prostu światła samolotów, a nie nieznanych dronów.
Gorączkowe poszukiwanie przyczyny tej dziwnej inwazji wciąż w sieci trwa niezależnie od zapewnień rządu. Według dr Jana Zająca, psychologa i prezesa zarządu firmy Sotrender, zajmującej się badaniem mediów społecznościowych, masowa wiara w jakieś zjawisko, które niekoniecznie jest prawdziwe to „temat stary jak świat”. „Na razie nie ma 100-procentowych dowodów, że drony nad USA to zwyczajna aktywność komercyjna, nie ma też przekonujących wyjaśnień ze strony władz, ale w historii mediów, począwszy od słuchowiska Orsona Wellsa, miało miejsce wiele takich sytuacji. Ludzie już wielokrotnie widywali latające spodki i inwazję Marsjan” – powiedział w rozmowie z PAP dr Zając i podkreślił, że różnica polega na tym, że obecnie pojawiły się nowe środki do rozpowszechniania informacji – media społecznościowe.
Dr Zając przypomniał, jak tragiczna może być w skutkach wiara w nieprawdziwy przekaz medialny w sieci. „Kilka lat temu takim tematem był Niebieski wieloryb. Informacja pojawiła się przed wybuchem pełnoskalowej wojny na Ukrainie i Ukraińcy wierzyli, że to gra zaprojektowana specjalnie przez Rosjan, żeby doprowadzić ich dzieci do samobójstwa” – powiedział dr Zając. Jak się okazało, w fake newsa o Niebieskim wielorybie uwierzyli nawet eksperci.
Według dr Zająca takie sytuacje mają miejsce spadku znaczenia wiarygodnych źródeł informacji. Wciąż rośnie odsetek tych, którzy swoją wiedzę o świecie czerpią głównie z mediów społecznościowych. „Część takich osób może się więc stykać z dość skrajnym, sensacyjnym i świadomie wyolbrzymionym przekazem, który jest taki po to żeby nabić liczbę wyświetleń i zwiększyć oglądalność” – powiedział dr Zając i podkreślił, że także algorytmy platform społecznościowych sprzyjają propagowaniu fałszywych, sensacyjnych informacji, ponieważ rozbudzają emocje prowokując do udostępniania, dzięki czemu można zwielokrotnić zyski. Platformy mają więc interes w tym, aby wyolbrzymiać nawet najbardziej absurdalne tematy, którymi zainteresowali się użytkownicy. „Myślę, że bardziej przekonujące wyjaśnienia ze strony władz, by w tej sytuacji pomogły” – zauważył ekspert.
Dr Zając nie wyklucza jednak, że możemy mieć w USA do czynienia z operacją dezinformacyjną prowadzoną nawet przez zagranicznych aktorów. W USA trwa zmiana administracji i równocześnie zbliżają się święta, co wpływa na mniejszą sprawność różnego rodzaju instytucji. „Jeśli więc ktoś chce dezinformować, czy wzbudzać panikę, to może specjalnie wybrał taki moment, wiedząc, że system będzie mniej odporny. Toczy się przecież wojna dezinformacyjna i z całą pewnością są testowane działania różnych instytucji” – podkreślił dr Zając.
Ekspert jest przekonany, że dronowa gorączka w sieci skończy się w momencie, w którym pojawi się nowy gorący temat. „Chciałbym oczywiście, żeby to się także skończyło poważną analizą z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa. Warto się dowiedzieć, co spowodowało, że opinia publiczna zwróciła uwagę na ten akurat temat i uwierzyła w bzdury – jeśli rzeczywiście okaże się, że były to bzdury” – podsumował dr Zając. (PAP)
ag/ mhr/ kp/