Młody mężczyzna, który może mieć związek z poniedziałkowym atakiem na 12-latkę w Rzeszowie, został zatrzymany we wtorek. Policja nie udziela szczegółowych informacji w tej sprawie.
Jak powiedział PAP w środę rano rzecznik Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie Tomasz Warchoł, 12-letnia Anastasia została wybudzona ze śpiączki farmakologicznej we wtorek późnym popołudniem.
„Jest kontaktowa, a jej stan jest dobry i rokowania lekarzy także. Dzisiaj zostanie przewieziona do Kliniki Chirurgii Dziecięcej” – przekazał PAP Warchoł.
Dodał, że dziecko czeka jeszcze na konsultację okulistyczną, skarży się bowiem na gorsze widzenie w jednym oku.
Atak na 12-latkę w Rzeszowie
12-letnia Anastasia została zaatakowana w poniedziałek, ok. godz. 17, na ul. Mikołajczyka w Rzeszowie, gdy szła do osiedlowego sklepu. Sprawca zadał jej kilka ciosów nożem w okolicach szyi oraz głowy. Dziewczynkę przewieziono do Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 przy ulicy Lwowskiej, gdzie przeszła operację części szczękowo-twarzowej. Dziecko przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej, gdzie po operacji utrzymywane było w śpiączce farmakologicznej.
Śledztwo w sprawie usiłowania zabójstwa 12-latki wszczęła Prokuratura Rejonowa dla miasta Rzeszów. Grozi za to kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, albo 25 lat pozbawienia wolności lub nawet dożywocie. Usiłowanie zabójstwa jest bowiem tak samo karane jak dokonanie zabójstwa.
Jak poinformował we wtorek prok. Krzysztof Ciechanowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, której podlega prokuratura rejonowa, w toku dotychczasowych czynności ustalano, że w poniedziałek około godz. 17, przy ul. Mikołajczyka w Rzeszowie doszło do napadu na 12-letnią dziewczynkę.
„Ustalono, że dziewczynka szła sama na zakupy do pobliskiego sklepu i nagle nieznany mężczyzna miał zajść ją od tyłu, a następnie zadał kilka ran w okolicach szyi oraz głowy, ostrym przedmiotem, najprawdopodobniej nożem” – przekazał prok. Ciechanowski.
Dodał, że dziewczynka zachowała przytomność i zdołała zadzwonić do mamy, która po chwili zjawiła się na miejscu zdarzenia i zadzwoniła na numer alarmowy.(PAP)
Autorka: Agnieszka Pipała
mmi/