Miller odniósł się w ten sposób podczas briefingu prasowego do zamachu bombowego Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) na dowódcę rosyjskich wojsk ochrony radiochemicznej i biologicznej.
"Nie zostaliśmy o tym uprzedzeni, ani nie byliśmy w to zaangażowani" - powiedział rzecznik. Odmówił wydania osądu lub oceny zamachu, lecz podkreślił, że był to "generał, który uczestniczył w szeregu zbrodni".
"Był zaangażowany w użycie broni chemicznej przeciwko ukraińskiemu wojsku. To jest coś, co Stany Zjednoczone uznały publicznie" - powiedział Miller. Jak dodał, chodzi o używanie przez rosyjskich żołnierzy pod dowództwem Kiriłłowa m.in. gazu łzawiącego CS, którego stosowanie jest zakazane przez prawo międzynarodowe.
Agencja Interfax-Ukraina podała, że Kiriłłow oraz jego asystent zginęli w eksplozji, do której we wtorek rano doszło w Moskwie oraz że zabójstwo wojskowego to operacja specjalna SBU.
Według rosyjskich mediów do eksplozji bomby doszło przed budynkiem mieszkalnym na Prospekcie Riazańskim, który zaczyna się około 7 km na południowy wschód od Kremla. Jak podają moskiewscy śledczy, bombę o sile rażenia równej 200 gramom trotylu ukryto w skuterze elektrycznym - przekazał portal Meduza.
Do zamachu doszło dzień po tym, jak SBU wskazała Kiriłłowa jako podejrzanego w sprawie masowego użycia zakazanej broni chemicznej przeciwko Siłom Obrony Ukrainy.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ ap/