W sobotę grupa zamaskowanych bojówkarzy zaatakowała uczestników proeuropejskiej demonstracji przed budynkiem parlamentu w centrum Tbilisi. Brutalnie pobita została reporterka oraz operator opozycyjnego kanału telewizyjnego TV Pirveli, którzy relacjonowali przebieg protestu. Według mediów, policja obserwowała ataki, nie podejmując interwencji.
Gruziński rzecznik praw obywatelskich Levan Ioseliani, który ostatnio zaprotestował przeciwko torturowaniue w więzieniu aresztowanych dysydentów, wezwał policję do niezwłocznej reakcji na przemoc i zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom. Wezwał władze do pociągnięcia sprawców przemocy do odpowiedzialności. Przemawiając w telewizji, Ioseliani powiedział, że nastroje w kraju osiągnęły "punkt wrzenia".
Działania sił porządkowych wobec demonstrantów skrytykowały Unia Europejska i USA.
W centrum Tbilisi dziesiąty dzień z rzędu tysiące osób protestują przeciwko decyzji rządu o zawieszeniu negocjacji o przystąpieniu Gruzji do UE. Premier Irakli Kobachidze oświadczył, że rządząca partia Gruzińskie Marzenie zdecydowała do końca 2028 r. nie uwzględniać w porządku obrad parlamentu kwestii negocjacji akcesyjnych z Unią Europejską.
W nocy z piątku na sobotę gruzińskie siły bezpieczeństwa rozpędziły antyrządową demonstrację przed parlamentem w centrum Tbilisi, wykorzystując armatkę wodną i gaz łzawiący - napisał portal Echo Kawkaza. Jak podało MSW, zatrzymano 48 osób. (PAP)
san/ ał/
arch.