Zastępca szefa administracji wojskowej w Chersoniu: tutaj dzieci nie bawią się w wojnę

2024-10-01 07:47 aktualizacja: 2024-10-01, 09:54
Zniszczone budynki na Ukrainie, zdjęcie ilustracyjne, fot. PAP/EPA/SERGEY KOZLOV
Zniszczone budynki na Ukrainie, zdjęcie ilustracyjne, fot. PAP/EPA/SERGEY KOZLOV
Dzieci w Chersoniu nie bawią się w wojnę, ale im dalej od frontu tym częściej to robią - powiedział PAP zastępca szefa administracji wojskowej Chersonia Anton Jefanow. W położonym na linii frontu mieście, na południu Ukrainy, każdego dnia w wyniku rosyjskich ataków giną szacunkowo trzy osoby.

Według władz lokalnych codziennie na terenie Chersonia rannych zostaje też ok. 12 osób. Jednocześnie według statystyk co miesiąc rodzi się tutaj ok. 20 dzieci.

„W tym momencie sytuacja w Chersoniu się pogorszyła. Poza dotychczasowymi ostrzałami artyleryjskimi, czyli ogniem kontrbateryjnym dodatkowo miasto jest mocno atakowane przez drony. Najgorzej jest w dzielnicach położonych najbliżej Dniepru, ale właściwie ostrzeliwany jest cały Chersoń. Można powiedzieć, że bezpiecznego miejsca w mieście nie ma” - zaznaczył Jefanow.

„Rosjanie nie wybierają tylko celów wojskowych, atakują też cywilne. Obsługujący drony widzą na kamerach kogo atakują czy to dziecko, osoba dorosła, czy starsza. Atak z dronów jest bardziej precyzyjny niż ten z ostrzału artyleryjskiego. Pół godziny przed naszą rozmową, właśnie w ten sposób zostały w Chersoniu ranne trzy osoby, byli to wolontariusze, którzy pomagali tutaj na miejsce” - opowiedział.

Jefanow zapytany z czego wynika nasilenie ataków właśnie dronami, odpowiedział, że „to przejaw terroru”. Dodał, że ma informacje, iż rosyjscy żołnierze właśnie tutaj uczą się obsługi dronów, atakując osoby cywilne, zanim zostaną wysłani na wschód Ukrainy, gdzie wezmą udział w operacjach stricte bojowych. „Chersoń jest dla nich jak poligon” - podkreślił. „Mieszkanka Chersonia czekała na przystanku na autobus; zginęła w wyniku ataku drona. Jestem pewien, że jego operator dokładnie widział, kim jest osoba stojąca na przystanku” - mówił wiceszef administracji wojskowej miasta.

„Obecnie nie ma stuprocentowej obrony przed dronami, nie ma takich środków” - podkreślił. Dodał, że możliwe jest zabezpieczenie, które jest używane w Chersoniu, przed dronami FPV, w których pilot kontroluje lot bezzałogowca analizując obraz z kamery. Strona ukraińska wykorzystuje systemy walki radioelektrycznej, dzięki którym możliwe jest uziemianie dronów. „To wyścig z czasem, gdyż Rosjanie widzą, która część miasta ma uruchomione zagłuszacze i sami zmieniają częstotliwość, by móc skutecznie uderzyć” - wyjaśnił.

„Muszę podkreślić, że ok. 80 proc. dronów jest strącanych przez siły ukraińskie, ale wciąż pozostaje tych 20 proc. Nasi chłopcy robią wszystko co mogą, i ogromne podziękowanie im za to co robią, bo rzeczywiście czujemy się bezpieczniej. Gdyby nie wojska Ukrainy nie moglibyśmy tutaj tak spokojnie rozmawiać jak teraz, gdyż znajdujemy się zaledwie 4 kilometry od Dniepru” - wyjaśnił. Na drugim brzegu rzeki są już siły rosyjskie.

Według szacunków lokalnych władz do 2022 r. w Chersoniu mieszkało 350 tys. osób, obecnie to ok. 100 tys., w tym 6 tys. dzieci. „Nie jest to precyzyjna liczba, gdyż ludzi wciąż wyjeżdżają i przyjeżdżają do miasta” - zastrzegł Jefanow.

Zapytany, przez PAP o codzienność żyjących tu dzieci, odpowiedział, że wszystkie uczą się w trybie online, większe spotkania odbywają w schronach lub podziemiach. „Na co dzień dzieci biegają i bawią się w domach. Nie bawią się w wojnę, ale w czasie rosyjskiej okupacji miasta dzieci dla zabawy tworzyły ukraińskie checkpointy” - wspominał.

Jak przyznał, dziś bardzo trudno jest ocenić, jakie straty poniosło miasto w wyniku działań wojsk rosyjskich. Zdaniem Jefanowa w wyniku ostrzału zniszczone zostały budynki prywatne, jak i państwowe czy komunalne, w tym szczególnie wielopiętrowe budynki mieszkalne, szkoły i szpitale.

„Nie możemy na ten moment mówić o jakichkolwiek odbudowach domów, gdyż spodziewamy się kolejnych zniszczeń. Nie jesteśmy też gotowi, by zapewnić bezpiecznych warunków pracy ekipom budowlanym. Dlatego opieramy się na działaniach organizacji pomocowych i niewielkich własnych środkach, które pozwalają na doraźne remonty na przykład dachów czy umieszczenia w oknach płyt pilśniowych w miejscu wybitych szyb” - opowiedział.

Pytany, o emocje dominujące wśród mieszkańców Chersonia, Jefanow powiedział, że „nastroje są nastawione na zwycięstwo”. „Mieszkańcy żyją w ciągłej niepewności jutra, w wielkim stresie, co wpływa na ich stan psychiczny. Przywykają do wybuchów” - dodał.

Wspomniał, że opieką władz miasta objęte są np. rodziny, których bliscy zaginęli podczas oblężenia Chersonia. „Wielu moich kolegów trafiło do niewoli podczas okupacji. Prowadzimy rejestr osób, które zaginęły. Wiem, że osoby cywilne były aresztowane, oskarżane przez Rosjan o terroryzm i skazywane na więzienie” - powiedział.

„Za taką żółto-niebieską bransoletkę, którą mam na ręku, w trakcie okupacji rosyjskiej mogłem zostać zatrzymany przez żołnierzy i skazany na 15 lat więzienia. To samo dotyczyło osób, które dla podniesienia ducha śpiewały hymn Ukrainy czy "Czerwoną Kalinę", nawet u siebie w prywatnych mieszkaniach. Rosjanie zatrzymywali wtedy każdego, nie ważne czy ktoś robił dywersję przeciw Rosji, wystarczyło, że ktoś się im nie spodobał” - powiedział Jefanow.

„Można mieć poczucie, że o naszej sytuacji mówi się za mało, że świat zapomniał o Chersoniu, bo (ledwie) kilka osób ginie tutaj każdego dnia. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę z ogromu pracy, która jest przed nami. Pracuję na rzecz chersończyków, którzy mogą wrócić do miasta. Jesteśmy wdzięczni Polakom, którzy przyjęli pod swoje dachy naszych rodaków. Wiemy, że tylko my możemy odbudować nasz kraju” - dodał.

 

Z Chersonia Marta Zabłocka (PAP)

mzb/ ap/ amac/ sma/