"Album stanowił fundament hard rocka i heavy metalu w wielu odmianach. Na nim ukształtowały się kolejne pokolenia gitarzystów" - powiedział PAP dyrektor muzyczny radiowej Jedynki i dziennikarz muzyczny Marcin Kusy. "Ze wszystkich studyjnych albumów grupy 'II' miał najbardziej szorstkie, agresywne brzmienie, które wytyczyło szlak późniejszym muzykom z tysięcy grup hardrockowych i heavymetalowych. Ostre gitarowe riffy Jimmy'ego Page'a stały się dla nich drogowskazem. Niektóre stosowane przez niego techniki, jak tapping, czyli wydobycie dźwięku legato przez naciśnięcie lub oderwanie od struny palca ręki szarpiącej struny, stały się kanonem dla gitarzystów tej miary co Eddie van Halen czy Steve Vai" - wyjaśnił.
W sierpniu 1968 r., po rozpadzie brytyjskiej grupy The Yardbirds, utalentowany gitarzysta James Patrick "Jimmy" Page wraz ze znanym studyjnym basistą Johnem Paulem Jonesem, wokalistą Robertem Plantem oraz perkusistą Johnem Bonhamem stworzył zespół New Yardbirds, lepiej znany jako Led Zeppelin.
Ich pierwsza płyta pt. "Led Zeppelin" ukazała się 12 stycznia 1969 r. nakładem wytwórni Atlantic Records. "Była na wskroś przesiąknięta muzyką bluesową, folkiem i rhythm and bluesem tak popularnym na Wyspach Brytyjskich w połowie lat 60." - przypomniał Kusy.
"Muzycy mieli świadomość, że bluesowe rytmy nie wystarczą, by podbić serca brytyjskich i amerykańskich fanów" - dodał. Jimmy Page przyznał po latach, że tworząc zespół, "nie mieli wielkich ambicji". Stwierdzili, że spróbują zrobić coś razem, i przekonają się, co z tego wyjdzie.
Ambicje, by Led Zeppelin stało się supergrupą przynajmniej na miarę The Cream, miał za to menedżer Peter Grant (1935-95). Historycy rocka podkreślają, że to właśnie obdarzony posturą zapaśnika (którym przez kilka lat był) Grant jako jeden z pierwszych w Europie wynegocjował "gwiazdorskie" gaże dla swoich podopiecznych.
Zorganizował także trasę po Skandynawii i kilku krajach Europy oraz dwie trasy koncertowe po Stanach Zjednoczonych - rynku kluczowym dla komercyjnego sukcesu. Pod koniec maja 1969 r. debiutancki krążek zajął 10. miejsce w rankingu najbardziej popularnych albumów w USA i utrzymywał się tam przez kolejne 15 miesięcy. Kwartet był w stanie przez dwa kolejne wieczory całkowicie wypełnić widownię nowojorskiej Fillmore East (ponad 2,6 tys. miejsc).
"Utwory z drugiej płyty powstawały podczas trasy koncertowej w przerwach pomiędzy próbami i występami. Zdarzało się, że niektóre utwory Zeppelini grali na koncertach, a dopiero później miały trafić na drugi album. Przykładem jest największy hit albumu - "Whole Lotta Love". Po raz pierwszy muzycy zagrali go w sali Winterland Ballroom w San Francisco pod koniec kwietnia 1969 r. - pół roku przed tym, gdy pojawił się na drugim longplayu" - wyjaśnił Marcin Kusy.
"Muzycy mieli nieprzeciętny talent, potrzebowali jednak nieprzeciętnego inżyniera dźwięku. Za dźwięk drugiego albumu odpowiadał legendarny Edwin 'Eddie' Kramer (ur. 1942), współpracujący m.in. z The Rolling Stones, Jimim Hendrixem i The Kinks. Kramer nadał nagraniom Zeppelinów niepowtarzalne, chropowate brzmienie i nasycił je licznymi gitarowymi riffami" - wskazał.
Kusy podkreśla, że zespół uważał płytę za "bałaganiarską" - powstawała od stycznia do sierpnia 1969 r. podczas pierwszej trasy koncertowej, w wielu różnych studiach. Wiosną 1969 r. część materiału nagrano w Olympic Studio i Morgan Studio w Londynie. Inne fragmenty zgrywano w Mirror Sound i Mystic Studios w Los Angeles czy w nowojorskich A&R i Juggy Sound. Partie "Bring It On Home" nagrywano zaś w Vancouver w Kanadzie.
"Zapamiętywaliśmy najlepsze utwory i szliśmy z nimi do najbliższego studia" - wspominał John P. Jones.
"Płyta, która powstała w ferworze trasy koncertowej, zaskakuje jakością, ładunkiem energii i siłą. Mimo pracy w wielu różnych miejscach Zeppelinom udało się stworzyć arcydzieło. Według wielu fanów to najlepszy album studyjny grupy" - ocenił radiowiec.
Na stronie A drugiego krążka muzycy nagrali: "Whole Lotta Love", "What Is And What Should Never Be", "The Lemon Song" i "Thank You". Druga strona albumu zawierała utwory: "Heartbreaker", "Living Loving Maid", "Ramble On", "Moby Dick" i "Bring It On Home".
"W przypadku tego albumu swój kunszt i talent pokazał każdy muzyk. Naturalnie kluczowe dla klimatu płyty były gitarowe riffy Page'a i wokal Planta, jednak w utworze 'Moby Dick' pokaz niezwykłych umiejętności gry na instrumentach perkusyjnych dał Bonham" - wskazał Marcin Kusy.
Okładkę albumu opracował David Juniper, kolega z klasy Jimmy'ego Page'a z Sutton Art College. Projekt dla "Led Zeppelin II" powstał na podstawie archiwalnej fotografii najbardziej znanej niemieckiej jednostki sił powietrznych z lat I wojny światowej - 11 Jagdstaffel - "Latającego Cyrku" dowodzonego przez Manfreda von Richthofena, "Czerwonego Barona". Juniper zastąpił twarze kilku lotników zdjęciami członków zespołu i innych znanych osób, m.in. amerykańskiego astronauty Franka Bormana. Sylwetkę samolotu na oryginalnej fotografii zastąpił zarysem sterowca Zeppelin ustawionego w tle.
22 października 1969 r. album "II" opatrzony logotypem wytwórni Atlantic Records trafił do sklepów w Stanach Zjednoczonych, a dziewięć dni później - na całym świecie. Motyw lotników oraz sterowiec Zeppelina na okładce był spójny z tytułem kampanii promującej płytę pod hasłem "Led Zeppelin – The Only Way to Fly" (jedyny sposób na latanie).
"Przyjęcie albumu przez fanów było znakomite. Kilka tygodni po wydaniu Recording Industry Association of America(RIAA) przyznało mu status pierwszej złotej płyty - wówczas warunkiem była sprzedaż płyt za co najmniej milion dolarów. W ciągu pół roku tylko w USA sprzedano 3 mln egzemplarzy" - podkreślił Kusy. Do końca ubiegłego stulecia zakupiło go 12 mln Amerykanów - przez co zyskał status 12-krotnej platynowej płyty.
Komercyjny sukces płyta osiągnęła również m.in. w Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Australii, RFN, na rynkach skandynawskich, Japonii. Na liście 500 najlepszych albumów rockowych wszech czasów magazynu "Rolling Stone" (edycja 2020) "II" zajął 125. miejsce. W 1999 r. magazyn "Guitar" określił go mianem "albumu tysiąclecia", a brytyjski "Guitarist" (1994) przyznał mu trzecie miejsce na liście 50 najwybitniejszych albumów rockowych. Prasa muzyczna pisała, że Zeppelini "zdetronizowali" grupę The Beatles, która zbliżała się zresztą do nieuchronnego rozpadu, i przyćmili sławę The Rolling Stones, spychając na dalszy plan wiele brytyjskich grup popularnych jeszcze w połowie dekady.
"Led Zeppelin zaczął wychodzić poza wpływy blues-rockowe, zapuszczając się na wcześniej niezbadane terytoria hardrockowe" - pisał krytyk muzyczny Robert Santelli.
"Wydawać się mogło, że drugi album jest wyjątkowo jasnym punktem w dorobku zespołu. Łyżką dziegciu w beczce miodu okazały się jednak sądowe roszczenia. W 1972 r. amerykański sąd uznał, że Led Zeppelin naruszył prawo autorskie utworów skomponowanych przez Williego Dixona. Według sądu w utworze +Whole Lotta Love+ brytyjscy muzycy mieli się wzorować na +You Need Love+, który bluesman Willie Dixon napisał dla Muddy Watersa" - wskazał Marcin Kusy.
Na sądowej wokandzie rozpatrywano także podobieństwo "Bring It On Home" do utworu "Bring It On Home" Sonny Boy Williamsona. W 1972 r. wytwórnia Chess Records wniosła pozew przeciwko Led Zeppelin za naruszenie praw autorskich. Sprawa została rozstrzygnięta pozasądowo.
"Lemon Song" miał być w znacznej mierze "klonem" utworu "Killing Floor" - kompozycji Howlin’ Wolfa. Po ugodzie miał otrzymać kwotę 45 tys. dolarów.
Sądowe sprawy Zeppelinów z klasykami bluesa zakończyły się dopiero w połowie lat 80. wyrokiem korzystnym dla Dixona. Wiele lat później Jake Holmes pozwał Led Zeppelin za "Dazed and Confused". Na okładce koncertowego albumu "Celebration Day" (2012) utwór otrzymał dodatkową adnotację "inspirowany Jakiem Holmesem".
Dziennikarze podkreślają jednak, że granica pomiędzy inspiracją a celowym plagiatem w przypadku utworów muzycznych bywa płynna. Z drugiej strony Robert Plant i Jimmy Page w licznych wypowiedziach nie ukrywali nigdy fascynacji czarnym bluesem Dixona i innych twórców z delty Missisipi, trudno mówić więc o plagiatowaniu z premedytacją, choć bez wątpienia w twórczości grupy odnajdziemy liczne inspiracje. Istotą problemu jest raczej to, że nie zawsze brytyjscy muzycy w wystarczający sposób akcentowali na okładkach swoich albumów nazwiska innych kompozytorów, do których twórczości nawiązywali.
"Drugi album Led Zeppelin miał i do dziś ma ogromne znaczenie dla muzyki rockowej. Podziwiali go i uznawali za wybitny twórcy tej miary co Eddie van Halen, AC/DC, Metallica i tysiące innych wykonawców różnych nurtów od hard rocka po thrash metal" - ocenił Marcin Kusy.
Apogeum sławy Zeppelinów przypadło na lat 70. Podczas wielkich tras koncertowych muzycy podróżowali wyczarterowanym od Boba Shermana odrzutowcem Boeing 720 o nazwie Starship. Trafili do "Księgi rekordów Guinnessa" za największą frekwencję w koncercie w hali, gdy 30 kwietnia 1977 r. ich występ w Pontiac Silverdome w stanie Michigan obejrzało 76 229 osób. Latem 1979 r. na festiwalu w Knebwort podczas dwóch koncertów zagrali dla 104 tys. osób.
Po wybitnej "dwójce" nagrali równie wybitne kolejne dwa albumy, jednak krytycy coraz częściej uderzali w krytyczne tony.
W czerwcu 1980 r. wyruszyli w "Tour Over Europe". Podczas koncertu we frankfurckiej Festhalle widzów zaskoczył wiceprezes potężnej wytwórni Atlantic Records Phil Carson, który zdjął marynarkę, wskoczył na scenę i na gitarze basowej wraz z grupą zagrał "Money (That's What I Want)" - kompozycję Berry Gordy'ego i Janie Bradford. Występ 7 lipca 1980 r. w Eissporthalle w zachodnioberlińskiej dzielnicy Charlottenburg okazał się ostatnim w 12-letniej historii zespołu.
Grupa rozpadła się 4 grudnia 1980 r., po śmierci Johna Bonhama. Zespół sprzedał łącznie ponad 300 mln albumów na całym świecie. Jest nadal honorowany za kluczową rolę w historii muzyki. W 1995 r. został wprowadzony do Rock & Roll Hall of Fame. Dekadę później otrzymał nagrodę Grammy za całokształt twórczości. W 2006 r. muzyków uhonorowano Nagrodą Polar Music w Sztokholmie. (PAP)
Autor: Maciej Replewicz
mr/ miś/ lm/kgr/