"Przygotowania do ewakuacji obozu KL Lublin trwały od kwietnia 1944 r. Po wysłaniu większości więźniów do obozów koncentracyjnych w głębi III Rzeszy z pozostałych Niemcy utworzyli grupę likwidacyjną, czyli komando złożone ze 185 więźniów, którzy rozbierali baraki i przygotowywali je do wysyłki" – powiedział historyk z Państwowego Muzeum na Majdanku.
W kolejnych miesiącach - wskazał - więźniów przybywało, bo sprowadzono tu Żydów m.in. z komand i obozów w Budzyniu i Białej Podlaskiej. Osadzono ich na pierwszym polu więźniarskim. W czerwcu dołączyła do nich ludność z powiatów biłgorajskiego i hrubieszowskiego sprowadzona tu w wyniku niemieckich akcji antypartyzanckich.
22 lipca 1944 r. więźniowie pracowali normalnie. Po południu otrzymali mały posiłek, po którym przyszła komenda, żeby szykować się do wymarszu. "Niemcy byli bardzo zdenerwowani. Palili kancelarię obozową. Więźniowie ustawili się w kolumnę i czekali" – powiedział dr Tarkowski.
Strażnicy podpalili obóz, ale spłonęło tylko krematorium i trzy baraki. "Podpaleń było więcej, ale gdy kolumna opuszczała obóz - według relacji więźniów - nad Majdankiem rozpętała się ulewa. Prawdopodobnie to ona ugasiła większość pożarów i nie pozwoliła na rozprzestrzenienie się ognia" – wyjaśnił historyk.
Około godz. 18 kolumna otrzymała komendę do wymarszu. Blisko 800 więźniów wyszło przez bramę obozową i pod nadzorem esesmanów kierowało się w okolicę dworca kolejowego. Tam dołączyli do nich więźniowie z podobozu pracy przy ul. Lipowej.
"Kolumna liczyła około tysiąca osób. To była mieszanka wielu narodowości: Polacy, Żydzi, Norwegowie, Belgowie, Holendrzy, Francuzi, Włosi, Niemcy, Chorwaci, Serbowie. Łącznie około 17 narodowości" – oszacował historyk.
Więźniowie pomaszerowali do Kraśnika. W kolejnych dniach przekroczyli Wisłę w Annopolu, za Ćmielowem wsiedli na lory, którymi dojechali do Skarżyska-Kamiennej. Tam po noclegu wprowadzono ich na węglarki i nimi dojechali do KL Auschwitz-Birkenau. 28 lipca wciągnięto ich do ewidencji obozowej.
"Wojnę przeżyło wielu uczestników tego marszu. Szacuje się, że ok. 60 osób uciekło, z czego najwięcej - bo ponad 20 - w Kraśniku. Blisko 100 zostało rozstrzelanych po drodze, bo nie miało siły iść dalej" – powiedział dr Tarkowski.
W przemarszu uczestniczyło około setki niemieckich kapów, czyli więźniów wyznaczonych przez strażników do nadzorowania współosadzonych. W październiku 1944 r. część z nich została wcielona do brygady Oskara Dirlewangera. "Brygada wcześniej uczestniczyła w tłumieniu Powstania Warszawskiego. Była złożona generalnie ze zwyrodnialców i zbrodniarzy" – zauważył historyk.
W ślad za kolumną pieszą 22 lipca z obozu wyruszyła kolumna samochodowa. Znaleźli się w niej głównie podoficerowie i kadra oficerska SS. "Do dwóch autobusów i sanitarki załadowano ok. 40 więźniów chorych, a także mechaników samochodowych i kobiety jako opiekunki grupy żydowskich dzieci, którzy nie podołaliby trudom marszu" – podał.
Kolumna samochodowa dojechała na ul. Zamojską, potem dotarła na ul. Piłsudskiego i – według relacji więźniów – utknęła na ulicach Lublina. "Z drugiej strony wiemy, że esesmani z tego transportu brali udział w walkach o miasto. Dlatego bardziej prawdopodobna wydaje się hipoteza, że Niemcy celowo skierowali pojazdy do centrum Lublina, żeby służyły do ewakuacji niemieckich żołnierzy po zakończeniu walk" - stwierdził dr Tarkowski.
Historyk przypomniał, że Niemcy nie zabrali z Majdanka wszystkich osadzonych. Na piątym polu Wehrmacht utworzył obóz dla więźniów zatrudnionych przy budowie umocnień. W szczytowym momencie przebywało tam nawet 2,5 tys. osób. "Więźniowie tego obozu nie podlegali SS, tylko wojsku. Wieczorem 22 lipca Niemcy otworzyli bramy obozu. Część osadzonych wybiegła jeszcze tego samego dnia, niektórzy zostali do rana" – dodał.
Na Majdanku Niemcy pozostawili tzw. lazaret, czyli około tysiąca rannych jeńców sowieckich. "Dowodził nimi mjr. Semen Barutczew, który po odejściu strażników wysłał na rozpoznanie jednego ze swoich lekarzy. Ten powrócił ranny od postrzału z wiadomością, że Niemców nigdzie w okolicy nie ma" – powiedział historyk.
Rano 24 lipca mjr. Barutczew zauważył, że szosą od strony Piask do Lublina zmierzają kolumny Armii Czerwonej. Na ich spotkanie wysłał czołówkę sanitarną, żeby opatrzyła rannych czerwonoarmistów. "Oficerowie sowieccy od lekarzy dowiedzieli się o istnieniu obozu i zaczęli tu przychodzić. Tak wyglądało tzw. wyzwolenie" – przyznał dr Tarkowski.
Po wyjściu wartowników, 24 lub 25 lipca 1944 r. na teren folwarku obozowego zwanego Lagergutem weszli mieszkańcy wsi Dziesiąta, których Niemcy wysiedlili i na ich gruntach wybudowali obóz. "Chcieli odzyskać swoją własność. I rzeczywiście, Niemcy zostawili blisko 50 koni i innych zwierząt gospodarskich oraz mnóstwo maszyn rolniczych. Rolnicy po prostu to sobie pozabierali niespecjalnie się z tym kryjąc" - powiedział historyk.
Okoliczni mieszkańcy zabierali także buty, które pozostały po więźniach. "Pamiętajmy, że Niemcy zabrali im pola, rozebrali gospodarstwa, zlikwidowali całą przestrzeń życia. Brakowało im wszystkiego" – wyjaśnił dr Tarkowski.
Historyk przyznał, że mieszkańcy Lublina nie od razu weszli do obozu. "To miejsce budziło przerażenie. Potem weszli Rosjanie, którzy zaadaptowali teren na cele wojskowe i go pilnowali" – powiedział. Sowieci założyli na Majdanku obóz dla jeńców niemieckich, volksdeutschów i obóz NKWD dla żołnierzy polskiego państwa podziemnego. Przez pewien czasu funkcjonował tam także polowy szpital Armii Czerwonej i punkt rekrutacyjny ludowego Wojska Polskiego.
30 lipca Sowieci pozwolili mieszkańcom wejść na teren byłego niemieckiego obozu. W sierpniu powstała polsko-radziecka komisja do zbadania zbrodni hitlerowskich na Majdanku. W listopadzie powstało Państwowe Muzeum na Majdanku, jako pierwsze muzeum upamiętniające ofiary II wojny światowej w Europie. W tym roku placówka obchodzi swoje 80-lecie.
Niemiecki obóz koncentracyjny na Majdanku istniał od października 1941 r. do lipca 1944 r. Spośród prawdopodobnie 130 tys. osób, które przeszły przez Majdanek, wskutek głodu, chorób, pracy ponad siły, a także w egzekucjach i komorach gazowych życie straciło tu około 80 tys. osób. 60 tys. z nich to byli Żydzi przywożeni do obozu z całej Europy. Na Majdanek trafiali też więźniowie polityczni, kryminalni, świadkowie Jehowy, homoseksualiści, jeńcy wojenni, ludzie ujęci podczas łapanek, wysiedleń i pacyfikacji.(PAP)
Autor: Piotr Nowak
kgr/