"Zdecydowana wygrana Demokratki Kamali Harris, niebudząca wątpliwości opinii publicznej, to najmniejsze ryzyko chaosu wewnętrznego w USA. To (byłby) także sygnał, że polityka budowania sojuszów, których celem jest ograniczenie wpływów i ekspansji zarówno Rosji, jak i Chin, będzie kontynuowana" – przewiduje politolog z Ośrodka Studiów Amerykańskich UW. Jednocześnie zastrzega on, że sądząc po najnowszych sondażach, taki scenariusz wydaje się obecnie mało prawdopodobny.
"Wszystkie pozostałe scenariusze czyli: pewne zwycięstwo kandydata Republikanów Donalda Trumpa, jego zwycięstwo o włos lub zwycięstwo jego kontrkandydatki o włos, są bardzo niekorzystne, szczególnie dla Polski i innych partnerów USA, dla których (USA) są podstawową gwarancją bezpieczeństwa" – oznajmił.
Według amerykanisty zdecydowana wygrana Trumpa dałaby jemu i jego otoczeniu poczucie, że mają mandat do wprowadzenia wszystkich swoich pomysłów w życie, m.in. dotyczących rozwiązania konfliktu w Ukrainie. "Oznaczałoby to najpewniej zmuszenie Ukrainy do uznania podbojów terytorialnych Rosji bez realnych gwarancji bezpieczeństwa" - wyjaśnił.
Smoleński prognozuje, że ewentualne zwycięstwo Trumpa minimalną różnicą głosów może spowodować duże niezadowolenie wśród jego przeciwników. Jego zdaniem nie dojdzie wówczas do kontestowania wyników, ale uznanie jego mandatu do realizacji politycznych planów może być bardzo niewielka.
"Bardzo niebezpiecznym scenariuszem, z którym wiąże się ryzyko niestabilności wewnętrznej, jest zwycięstwo Kamali Harris o włos. Możemy być pewni prób kwestionowania wyników wyborów. Wówczas może też dojść do aktów przemocy ze strony amerykańskich prawicowych ekstremistów stających w obronie ich zdaniem prawdziwego zwycięzcy, czyli Trumpa" – ostrzega politolog. W jego opinii możliwe jest wykorzystanie tej chwilowej słabości USA przez Chiny i Rosję.
"W najczarniejszym scenariuszu Rosja może zintensyfikować swoje działania w Ukrainie, Chiny zaatakują Tajwan, a na Bliskim Wschodzie mamy wojnę na pełną skalę. Wspieranie sojuszników na trzech różnych frontach byłoby bardzo dużym obciążeniem dla amerykańskich zasobów i możliwości logistycznych" – przekonuje Smoleński, kreśląc możliwy scenariusz.
Amerykanista sądzi, że inna konsekwencją potencjalnej wygranej Trumpa byłoby "danie sygnału prawicowym ekstremistom w Europie, że teraz jest ich czas". "Może to przynieść efekt mobilizacyjny dla ugrupowań politycznych w Niemczech, Francji czy Polsce, które są mniej lub bardziej otwarcie prorosyjskie" – przewiduje.
Pytany o wyniki najnowszych, niesprzyjających Harris sondaży, rozmówca PAP przypomina, że w sondażach przed wyborami w 2016 r. nie doszacowano szans Trumpa, a w 2020 r. Joe Bidena. "Architektura ustrojowa USA sprawia, że mniejszość obywateli Stanów Zjednoczonych może zadecydować o wygranej prezydenta, wbrew woli większości. Ale podstawą każdej demokracji jest pokojowe przekazanie władzy. Gdy jedna ze stron odmawia przyjęcia wyników wyborów, to system przestaje działać. Dlatego są powody, aby się martwić" - dodaje.
Autorka: Marta Zabłocka (PAP)
mzb/ akl/kgr/