"Ta ustawa nie może wejść do gruzińskiego porządku prawnego" - podkreślił w rozmowie z PAP Bogdan Klich, szef senackiej komisji ds. UE i członek senackiej komisji ds. spraw zagranicznych. Przekazem, z którym przewodniczący komisji parlamentarnych Polski, Niemiec, Czech, Litwy i Finlandii pojechali do Tbilisi jest to, że "ta ustawa jest nie do pogodzenia ze statusem Gruzji jako kraju kandydującego do UE".
Gruziński parlament przyjął we wtorek w trzecim, ostatnim czytaniu budzącą gwałtowny sprzeciw społeczny ustawę o przejrzystości wpływów zagranicznych, zwaną też ustawą o zagranicznych agentach. Prezydent Salome Zurabiszwili zapowiedziała już, że zawetuje nowe prawo, partia władzy ma jednak dość głosów, by je odrzucić. Forsująca projekt rządząca partia Gruzińskie Marzenie próbowała już przyjąć to prawo w ubiegłym roku, ale wycofała się po masowych demonstracjach i protestach Zachodu.
"Ta ustawa ma nie tylko swoją prehistorię, ale będzie też mieć swoją historię w przyszłości. To nie jest koniec. Dzisiaj pani prezydent Salome Zurabiszwili potwierdziła nam to, co już wcześniej zadeklarowała – że zawetuje tę ustawę" – powiedział Klich.
Partia rządząca ma głosy, by odrzucić prezydenckie weto, jednak jak zaznaczył polski senator, szef komisji spraw zagranicznych gruzińskiego parlamentu Nikoloz Samcharadze wyraźnie zadeklarował, że Gruzińskie Marzenie "jest gotowe do rozmowy o tej ustawie, że można wynegocjować i wprowadzić do niej zmiany".
Wcześniej premier Gruzji Irakli Kobachidze mówił, że ewentualne zmiany można by było wprowadzić po tym, gdy po zawetowaniu prezydent odeśle projekt do parlamentu. "Będą dwa tygodnie pomiędzy 14 a 28 maja na uzgodnienie i przyjęcie poprawek" – ogłosił Kobachidze w poniedziałek.
"My argumentowaliśmy, że to jest ustawa, której nie da się poprawić, i która z natury swojej jest zła. Dlatego, że podważa podstawowe dwie swobody obywatelskie, a mianowicie swobodę zrzeszania się oraz wolność mediów" – zaznaczył Klich.
Z jednej strony widać niepokój w partii rządzącej, zwłaszcza po sobotnich demonstracjach, które były historyczne pod względem ilości uczestników, z drugiej - determinację do tego, by pozbawić społeczeństwo obywatelskie głównego narzędzia, jakim jest wpływ na opinię publiczną, zwłaszcza w okresie przedwyborczym - ocenił polski parlamentarzysta.
Wydaje się, że to jest głównym powodem, dla którego są gotowi tę ustawę zmieniać, ale nie są gotowić jej odrzucić – powiedział senator.
Samcharadze był jedynym przedstawicielem Gruzińskiego Marzenia, który spotkał się z europejskimi parlamentarzystami podczas ich wizyty w Tbilisi.
"Jeszcze na etapie przygotowań wizyty ani przewodniczący parlamentu, ani nikt z rządu nie wyraził zainteresowania. Uzyskaliśmy absurdalne wyjaśnienie, a mianowicie, że wszyscy są bardzo zajęci. Jeszcze bardziej absurdalne było wyjaśnienie, dlaczego nie spotkaliśmy się w parlamencie, tylko w siedzibie partii – bo rząd nie jest w stanie zapewnić nam bezpieczeństwa na terenie parlamentu" – mówił Klich.
"Gruzja znalazła się w sytuacji paradoksalnej. Z jednej strony została dołączona do grupy krajów kandydujących (do UE), co nie było przecież takie łatwe, ale udało się przekonać wątpiących. I dosłownie pięć po dwunastej pojawia się prawo, które dewastuje ten wysiłek i podważa podstawowe zasady UE i to zasady, w które Gruzini wierzą, bo ponad 80 proc. społeczeństwa jest proeuropejska" – ocenił rozmówca PAP. Gruzja otrzymała status kandydata do UE w grudniu 2023 r.
Jak powiedział Klich, grupa złożona z przewodniczących parlamentarnych komisji spraw zagranicznych i komisji ds. UE (są w niej nie tylko państwa członkowskie UE, ale też np. Wielka Brytania i USA) przygotuje oświadczenie na temat sytuacji w Gruzji.
"Regularnie wydajemy wspólne oświadczenia, dotyczyły one dotychczas w znacznej większości Ukrainy i Białorusi, ale teraz będzie oświadczenie w sprawie Gruzji" - zapowiedział Klich.
"Teraz wszystko jest w rękach samych Gruzinów, bo to od ich aktywności i mobilizacji zależy przyszłość" – ocenił senator. Dodał, że ważne będzie też stanowisko rządów UE oraz instytucji unijnych takich jak KE i Rada UE.
Gruziński projekt wzorowany jest na pierwotnej wersji rosyjskiego prawa o agentach zagranicznych. Przewiduje, że osoby prawne i media otrzymujące ponad 20 proc. finansowania z zagranicy podlegać będą obowiązkowej rejestracji i sprawozdawczości oraz trafią do specjalnego rejestru agentów obcego wpływu. Ministerstwo sprawiedliwości będzie mogło pod dowolnym pretekstem przeprowadzać kontrole takich organizacji. Przeciwnicy ustawy ostrzegają, że zagraża ona sektorowi obywatelskiemu i godzi w europejskie aspiracje Gruzji.
Autorka: Justyna Prus (PAP)
gn/