Według oficjalnych danych przedstawionych przez gruzińską Centralną Komisję Wyborczą sobotnie wybory parlamentarne wygrała rządząca partia Gruzińskie Marzenie (GM) z wynikiem ok. 54 proc., natomiast cztery siły opozycyjne łącznie zdobyły ok. 38 proc. głosów. Pozostałe ugrupowania nie przekroczyły 5-procentowego progu wyborczego. Prozachodnia opozycja i prezydent Salome Zurabiszwili nie uznają oficjalnych wyników, a obserwatorzy informują o nadużyciach podczas procesu wyborczego. Opozycjoniści chcą rozpisania nowych wyborów, które miałyby zostać przeprowadzone pod międzynarodowymi auspicjami.
Była ministerka obrony i dyrektorka think tanku Civic IDEA uważa, że nawet gdyby nie doszło do nadużyć, GM zajęłoby pierwsze miejsce w wyborach, zdobywając najwięcej głosów jako jedno ugrupowanie. Według niej w Gruzji w tej sprawie nie ma dużej rozbieżności zdań.
"Pojawia się jednak pytanie, czy mieliby więcej głosów niż cztery opozycyjne ugrupowania razem wzięte. Nie uważam, by to było możliwe" - oświadczyła była deputowana.
Zgadza się z nią Natia Seskuria, szefowa gruzińskiego ośrodka badawczego Regional Institute for Security Studies (RISS). W komentarzu dla PAP zwróciła uwagę, że obecnie nie jest znana dokładna skala fałszerstw wyborczych, a wyniki sondaży wskazywały na przewagę sił opozycji nad GM.
"Mało prawdopodobne, by w ramach wolnych i sprawiedliwych wyborów Gruzińskie Marzenie wygrało przytłaczającą większością głosów, bo prognozowano, że dostanie poparcie na poziomie 30-40 proc." - podkreśliła.
"Gdyby Gruzja była prawdziwą funkcjonującą demokracją, mogłabym krytykować opozycję" - przyznała Chidaszeli. Według niej opozycja "zrobiła, co mogła w danych warunkach", ale mogła poświęcić więcej uwagi głównym hasłom kampanijnym partii władzy. "Myślę, że powinni bardziej reagować na całą tę propagandę 'wojny i pokoju', która przemawia do poczucia niepewności wielu osób w Gruzji. Klarowność w tej sprawie trochę by pomogła" - podkreśliła ministerka obrony z lat 2015-2016.
Seskuria zaznaczyła, że opozycja jest w lepszej formie niż wcześniej, ale powinna postarać się dotrzeć do obywateli na prowincji, a nie w dużych miastach. Jej zdaniem jest za wcześnie, by mówić o porażce opozycji, jednak trudno będzie jej doprowadzić do unieważnienia wyników i będzie to zależało od tego, jak efektywnie będzie współpracować z partnerami i dowodzić, że doszło do fałszerstw na dużą skalę.
Szefowa ośrodka RISS oceniła, że bardzo ważną rolę odegrała w kampanii narracja partii rządzącej na temat wojny. Jak zaznaczyła, GM przedstawiało się jako jedyna partia, która jest w stanie zagwarantować stabilność i bezpieczeństwo kraju, a opozycję oskarżono o "prowojenne" nastawienie. "Czynnik strachu został bardzo dobrze zinstrumentalizowany, bo to jest sprawa budząca emocje, która naturalnie niepokoi wielu Gruzinów" - dodała. Przekaz zadziałał z jeszcze większą siłą na ludzi na prowincji, gdzie opozycja nie dość mocno starała się zwalczać tę narrację - zauważyła Seskuria.
Według byłej ministerki obrony Gruzji Rosja odegrała pewną rolę w procesie wyborczym, w tym jeśli chodzi o finanse i propagandę. "Przed wyborami opublikowaliśmy dwa raporty przedstawiające dowody, że większość pieniędzy przekazanych na Gruzińskie Marzenie pochodzi z Rosji, a rosyjska machina propagandowa cały czas popierała przekaz Gruzińskiego Marzenia i jego narrację" - kontynuowała.
Oceniła, że Rosja cieszy się z wyników ogłoszonych przez CKW Gruzji. Zwróciła w tym kontekście uwagę na wpis w mediach społecznościowych jednej z głównych rosyjskich propagandystek Margarity Simonian: "Gruzini wygrali. Dobra robota!".
Chidaszeli spodziewa się, że w jej kraju powstanie jednopartyjny parlament. "Nie wydaje się, by przedterminowe wybory były teraz realne, ale w końcu, dzięki skoordynowanym i dobrze rozplanowanym działaniom, może być na to szansa" - dodała.
Zdaniem szefowej RISS Gruzja stoi w obliczu politycznego i konstytucyjnego kryzysu. Obecnie głównym zadaniem opozycji jest współpraca ze społeczeństwem obywatelskim i organizacjami obserwującymi proces wyborczy, by dowieść, że nieprawidłowości były na tyle poważne, by zakwestionować legalność wyborów. Według niej dużo będzie zależeć od tego, "w jakim zakresie UE i USA uznają wybory za nielegalne". Jeśli tak będzie i jeśli partnerzy zaczną stosować środki karne, możliwe, że opozycja wezwie ludzi do wyjścia na ulice na protesty. Gruzińskie Marzenie jednocześnie będzie próbować jak najszybciej sformować parlament. "Tak czy inaczej, kryzys jest nieunikniony" - podsumowała Seskuria.
Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ akl/ know/