Były Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak: moje literackie życie zaczęło się po 50. [WYWIAD]
Nie uważam się za zawodowego pisarza i nie stawiam siebie w jednym rzędzie z twórcami literatury pięknej czy poezji. To zupełnie inny, wyższy poziom artyzmu. Pisanie stało się jednak dla mnie fascynującą przygodą, której z radością się oddałem – mówi PAP Life Marek Michalak, były Rzecznik Praw Dziecka, pedagog, działacz społeczny, autor bestsellerowej serii książek dla dzieci. Właśnie światło dzienne ujrzała jego nowa publikacja „Opowieści o tym, jak naprawiać świat”.

PAP Life: Od premiery pana pierwszej książki „Opowieści o tym, co w życiu ważne” minęły trzy lata. W marcu ukazała się czwarta część pt. „Opowieści o tym, jak naprawiać świat”. Co było impulsem, który skłonił pana do rozpoczęcia przygody z pisaniem?
Marek Michalak: Istnieje takie powiedzenie, że życie zaczyna się po 50. I w moim przypadku to literackie życie rzeczywiście wtedy się rozpoczęło. Gdy w 2018 roku zakończyłem pełnienie funkcji Rzecznika Praw Dziecka, stanąłem przed zadaniem ułożenia swojego życia w nowej rzeczywistości. Wtedy pomyślałem, że mogę jeszcze zrobić coś wartościowego dla dzieci – tak narodziła się moja pierwsza książka, a wkrótce potem kolejne.
Nie uważam się za zawodowego pisarza i nie stawiam siebie w jednym rzędzie z twórcami literatury pięknej czy poezji. To zupełnie inny, wyższy poziom artyzmu. Pisanie stało się jednak dla mnie fascynującą przygodą, której z radością się oddałem. Cieszę się niezmiernie, że pierwsza książka spotkała się z tak ciepłym przyjęciem. Choć, mówiąc skromnie, nie spodziewałem się, że osiągnie tak imponujący nakład (250 tys. - red.), czy znajdzie się wśród bestsellerów. Gdy słyszę, że ktoś przeczytał moje opowieści kilkanaście razy, albo gdy widzę spektakle inspirowane tymi historiami, odczuwam ogromną radość i wzruszenie. Przyznaję jednak, że przed premierą „Opowieści o tym, co w życiu ważne” towarzyszyło mi wiele obaw. Wystarczy wejść do księgarni, by przekonać się, jak wiele wspaniałych książek powstaje, ilu jest utalentowanych autorów i jak piękne są ich dzieła.
PAP Life: Jest takie powiedzenie, że książki dla dzieci pisze się tak samo jak dla dorosłych, tylko trudniej.
M.M.: To prawda. Wielokrotnie słyszałem od autorów znakomitych książek dla dorosłych, że nie podejmują się pisania dla dzieci, ponieważ to zupełnie odmienna sztuka. Sam również musiałem się na nowo odnaleźć w tym procesie. Wcześniej zajmowałem się działalnością naukową, pisząc rozprawy o ściśle określonej strukturze – wszystko było jasno uporządkowane: przypisy, cytaty, itd.
Moja pierwsza książka dla dzieci, „Opowieści o tym, co w życiu ważne”, okazała się dla mnie największym wyzwaniem. Przez 21 lat pracowałem jako wychowawca, działając z dziećmi lub na ich rzecz w świdnickim Stowarzyszeniu Przyjaciół Dzieci Chorych „SERCE”, następnie w Międzynarodowej Kapitule Orderu Uśmiechu. Później, przez 10 lat jako Rzecznik Praw Dziecka, rzadko zasiadałem za biurkiem. Znacznie częściej można mnie było spotkać w szkołach, przedszkolach, domach dziecka, szpitalach czy na spotkaniach z uczniami i uczennicami. Wiele z nimi rozmawiałem, uważnie wsłuchiwałem się w ich głosy. Byłem przekonany, że rozumiem, czego oczekują, co ich ciekawi. Jednak, gdy zasiadłem do pisania, zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę wiem, że nic nie wiem i długa droga przede mną.
PAP Life: Niektórzy uważają, że dzieci już nie lubią książek, że czytają coraz mniej.
M.M.: Nie podzielam tego odczucia. Moim zdaniem dzieci są niezwykle wymagającymi czytelnikami – jeśli coś im się nie spodoba, wyrażą to wprost, bez ogródek. Podczas spotkań autorskich często zadają mi znakomite, trafne pytania dotyczące życia i również konkretnych bohaterów moich książek. Pamiętam, jak kiedyś zapytał mnie pewien chłopiec, czy Ahmad, postać z mojego opowiadania o pokoju, jest kimś prawdziwym, czy też go wymyśliłem. W odpowiedzi sięgnąłem po telefon i pokazałem jemu i jego przyjaciołom zdjęcie Ahmada, którego spotkałem na zrujnowanym od wojny placu zabaw w Aleppo w Syrii. Oczywiście dzieci uwielbiają świat fantazji, ale równie istotna jest dla nich autentyczność. Daje im to poczucie bezpieczeństwa i ugruntowuje wiarę, że świat wartości nie jest czymś odległym czy abstrakcyjnym – że możemy na niego wpływać, walczyć o niego i śmiało się go domagać.
PAP Life: Bohaterami wszystkich czterech „Opowieści” są Julka i Miłosz, czyli pana córka i syn.
M.M.: Tak, to główni bohaterowie, ale są też Hania i Amelka, córki mojego brata, mama, babcia, wujek Maciek, koleżanki i koledzy Julki i Miłosza. To nie są przypadkowe osoby – te dzieci istnieją naprawdę, mają te same imiona i są obecne w naszej codzienności. Wprowadzając je do książek, chciałem, by historie, które opowiadam, miały jeszcze mocniejsze zakorzenienie w rzeczywistości. Dzieci najlepiej uczą się przez doświadczenie i przykłady, które mogą odnieść do swojego życia.
PAP Life: Julka i Miłosz byli pierwszymi recenzentami?
M.M.: Tak i mieli duży, realny wpływ na książki – podrzucają mi swoje historie oraz opowieści swoich znajomych. Ale to nie są książki biograficzne, pozwalam sobie na tzw. fikcję literacką. Czasem podkręcam, koloryzuję, z jednej historii robię trzy, a innym razem z trzech tworzę jedną, żeby nadać całości odpowiednie tempo. Dzisiaj Julka ma 21 lat, studiuje stomatologię, a Miłosz ma 17 lat i chodzi do liceum, więc są znacznie starsi niż ich książkowe pierwowzory. Te historie czerpię raczej ze wspomnień, choć oczywiście je uwspółcześniam.
PAP Life: Zanim zaczął pan sam pisać, czytał pan książki dla dzieci innych autorów?
M.M.: Naturalnie! Początkowo to rodzice wprowadzali mnie w świat literatury, czytając mi różne historie, a z czasem sam zacząłem odkrywać książki – szczególnie upodobałem sobie te o charakterze biograficznym, no i oczywiście „Małego Księcia”, który pozostaje niezmiennie bliski mojemu sercu. Później, czytając własnym dzieciom, poznałem wiele innych utworów, a także zgłębiałem je w ramach mojej pracy analitycznej. Mam również szczęście osobiście znać wielu wybitnych autorów literatury dziecięcej. Ogromnie cenię twórczość Wandy Chotomskiej, Cezarego Leżeńskiego, Ludwika Jerzego Kerna, Renaty Piątkowskiej, Grzegorza Kasdepke, Anny Czerwińskiej-Rydel czy Joanny Papuzińskiej. Co szczególnie inspirujące, są to Damy i Kawalerowie Orderu Uśmiechu – jedynego na świecie międzynarodowego odznaczenia przyznawanego wyłącznie na wniosek dzieci. Skoro to one ich wyróżniły, jest to dowód, że młodzi czytelnicy odnajdują w ich dziełach coś bliskiego, że czują, iż ci autorzy tworzą dla nich rzeczy naprawdę znaczące. Pamiętam ten dzień, 1 czerwca 1994 roku, kiedy z wypiekami na policzkach piłem sok z cytryny, a ówczesny Kanclerz Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu, pasując mnie różą na Kawalera Orderu Uśmiechu, publicznie odebrał przyrzeczenie, że będę „zawsze, wbrew wichrom i burzom radość dzieciom przynosił”. Obiecałem i staram się nie zawieść.
PAP Life: W swoich książkach porusza pan poważne tematy: miłość, tolerancja, szacunek, odwaga, nadzieja, wdzięczność, pokój, patriotyzm, itd. Łatwo mógł pan wpaść w moralizatorski ton.
M.M.: Staram się tego unikać, choć nie jestem pewien, czy zawsze mi się to udaje. Dzieci na każdym kroku spotykają się z pouczeniami, a ja sam musiałem wyzwolić się z pewnego pedagogicznego gorsetu, co nie było łatwe. Jesteśmy przecież kształceni w przekonaniu, że wszystko musi być mądre, zawierać morał i zmierzać ku odpowiedniemu zakończeniu. Tymczasem młodzi ludzie żyją swoim życiem, posługują się własnym językiem, mają swoje kody kulturowe – oni rozumieją, czym jest sigma, podczas gdy my, dorośli, nie zawsze nadążamy. W jednej z moich książek, „Order Uśmiechu. Wspólny świat dzieci i dorosłych”, starałem się pokazać, że dzieci tworzą swój odrębny świat społeczny, podobnie jak my, dorośli, mamy swój. To piękne, gdy zapraszają nas do siebie i nie wolno nam tego zaproszenia odrzucać. Ich wolę należy uszanować, mając na uwadze ich potrzeby i prawa, takie jak prawo do prywatności czy prawo do posiadania i wyrażania własnego zdania. Każda z czterech „Opowieści…” składa się z krótkich opowiadań, z których jedno można przeczytać w kilka minut. Tworząc je, miałem nadzieję, że staną się one dla rodziców i dzieci pretekstem do rozmowy – na przykład o tym, czym jest miłość. Jak przejawia się ona w naszym domu? Czy moglibyśmy ją jeszcze bardziej pielęgnować? Może wzmocnić?
PAP Life: Często o tych podstawowych kwestiach nie potrafimy rozmawiać.
M.M.: Dokładnie tak. A przecież prawdziwą relację buduje się poprzez dialog, nie za pomocą SMS-ów czy wydawania zdawkowych komunikatów. Wszystkie badania wskazują, że współczesne dzieci odczuwają głęboką samotność. Jak to możliwe, skoro żadne z nich nie żyje na bezludnej wyspie? Skąd więc bierze się to osamotnienie? Wydaje mi się, że zapomnieliśmy, jak okazywać sobie nawzajem miłość, przyjaźń, sympatię czy zwykłe ludzkie ciepło. A przecież człowiek jest człowiekowi potrzebny tak samo jak powietrze. Swoje książki pisałem teoretycznie dla dzieci w wieku od 8 do 12 lat, ale z czasem zauważyłem, że na spotkania w domach kultury czy bibliotekach przychodzi także starsza młodzież, a nierzadko rodzice i dziadkowie. Na spotkania z książką licznie zapraszają mnie szkoły i przedszkola. Myślę więc, że grono moich czytelników jest dość szerokie i obejmuje różne pokolenia. Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, wielu nauczycieli zwracało się do mnie z pytaniami: jak rozmawiać o tym z dziećmi? Czy możemy wykorzystać twoje opowiadanie o pokoju, skserować je i omawiać? Nie mam z tym najmniejszego problemu – zależy mi, by te historie żyły dalej i przyczyniały się do zmiany świata na lepsze.
PAP Life: Pana najnowsza książka, „Opowieści o tym, jak naprawiać świat”, inspirowana jest historiami związanymi z Januszem Korczakiem. Dziś pewnie nawet nie wszyscy wiedzą, kim był Korczak.
M.M.: Dlatego ta książka jest dla mnie szczególnie ważna. Chciałem oddać hołd Staremu Doktorowi, którego dorobek wywarł ogromny wpływ na moje życie. Owszem, lubię pisać, ale przede wszystkim jestem pedagogiem, który zgłębia spuściznę Korczaka i analizuje sytuację dzieci, istotę dzieciństwa oraz prawa dziecka we współczesnej rzeczywistości. W tej książce przywołuję wypowiedzi Janusza Korczaka i – podobnie jak w moich wcześniejszych utworach – poprzez przygody Julki i Miłosza wyjaśniam, jak można je rozumieć dzisiaj. Wszystkie refleksje Starego Doktora pozostają zadziwiająco aktualne: że każdy człowiek jest ważny, że różnice mają taką samą wartość jak podobieństwa, że każdy z nas ma wady i zalety, że dobry żart bawi wszystkich, nikogo nie raniąc, że czasem trzeba pokonać wiele przeszkód, by coś w pełni pojąć. Ta książka ma również nieść nadzieję – zresztą jak każda z moich publikacji. Chcę, by dzieci zrozumiały, że nie wystarczy położyć się pod gruszą, pomarzyć i czekać, aż coś samo się spełni. Marzenia nie realizują się same – to my musimy je urzeczywistniać. (PAP Life)
Rozmawiała Iza Komendołowicz
ikl/moc/ag/kgr/
Marek Michalak - doktor nauk społecznych, pedagog specjalny, nauczyciel akademicki, działacz społeczny, założyciel Instytutu Praw Dziecka im. Janusza Korczaka, Rzecznik Praw Dziecka (2008-2018), członek Komitetu Rozwoju Człowieka PAN, honorowy przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Rodzinnego przy Ministrze Sprawiedliwości. Autor bestsellerowej serii książek dla dzieci: „Opowieści o tym, co w życiu ważne”, „Opowieści o tym, co daje moc” i „Opowieści o prawach dziecka”. Na swoim koncie ma również wyróżnioną w 2024 r. w konkursie „Świat przyjazny dziecku” publikację „Wielcy przyjaciele dzieci”. W marcu ukazała się jego najnowsza książka - „Opowieści o tym, jak naprawiać świat. Inspirowane Januszem Korczakiem”.