W grudniu ubiegłego roku Celine Dion ogłosiła, że od lat zmaga się z nieuleczalną chorobą – zespołem sztywności uogólnionej. Po tym oświadczeniu gwiazda odwołała wszystkie zaplanowane koncerty i dosłownie zniknęła z przestrzeni publicznej. Nie informowała nawet o swoim leczeniu - wszystkie informacje na ten temat pochodziły od jej siostry. I nie były one optymistyczne. Claudette Dion w nielicznych wywiadach przyznawała, że choć jej siostra dokłada wszelkich starań, by jak najszybciej wrócić na scenę, to jej walka jest szalenie trudna, bo nie ma skutecznej terapii na jej chorobę.
Wszystko wskazuje jednak na to, że wysiłki lekarzy odnoszą skutek. W ubiegły poniedziałek piosenkarka wspólnie z synami dopingowała hokeistów drużyny Montreal Canadiens, którzy grali z drużyną Vegas Golden Knights. Było to pierwsze od wielu tygodni publiczne wyjście Dion. Po meczu cała rodzina udała się do szatni, aby spotkać się z zawodnikami, co sama artystka opisała na swoim Instagramie. Jak się okazuje, nie było to pojedyńcze wyjście. W minioną sobotę Dion z rodziną wybrała się na koncert Katy Perry w Las Vegas.
Choć na widowni pojawiły się takie osobistości, jak Meghan Markle i książę Harry, Cameron Diaz z mężem czy Zoe Saldana, to właśnie na Dion zwrócone były oczy obserwatorów. Jak relacjonował na łamach „Las Vegas Review-Journal” felietonista John Katsilometes, kanadyjska gwiazda bawiła się doskonale, tryskała dobrym humorem i tańczyła przez cały występ. Jego zdaniem może to być dowód na to, że stan zdrowia gwiazdy znacząco się poprawił. Katsilometes stwierdził też, że jeśli tak dalej pójdzie, to Dion już wiosną przyszłego roku może wrócić na scenę.
Czy tak rzeczywiście będzie? Sama Dion na razie nie zabrała głosu w tej sprawie. W grudniu artystka dała jednak do zrozumienia, że jakiekolwiek występy są ponad jej siły. Jak tłumaczyła, koncertowanie to ogromny wysiłek nawet dla zdrowych wokalistów, a dla osoby, która z powodu choroby ma problemy z poruszaniem się, jest to nierealne. (PAP Life)
nl/