Sullivan odbył rozmowy z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu na temat potencjalnego porozumienia kończącego walki w Strefie Gazy. Podczas konferencji prasowej w ambasadzie USA w Jerozolimie ocenił, że mimo wielu wcześniejszych niepowodzeń w negocjacjach, tym razem istnieje szansa na zawarcie porozumienia.
"Już wcześniej byliśmy tego blisko i to się nie udawało, więc nie robię żadnych obietnic. Ale nie byłoby mnie tutaj, gdybym myślał, że oni (Izraelczycy) tylko czekają z tym na 20 stycznia" - powiedział doradca prezydenta Joe Bidena, odnosząc się do daty objęcia urzędu prezydenta USA przez Donalda Trumpa.
Jak stwierdził Sullivan, sytuacja zmieniła się dzięki zawieszeniu broni w Libanie i upadkowi wspieranego przez Iran reżimu Baszara al-Asada w Syrii. Zaznaczył też, że zarówno władze Izraela wyraziły chęć zawarcia rozejmu, jak i taką chęć sygnalizował palestyński Hamas, zmieniając część swoich postulatów. Sullivan zapowiedział, że odbędzie dalsze rozmowy na ten temat z przedstawicielami Kataru i Egiptu.
Wysłannik Białego Domu odniósł się też do sytuacji w Syrii, w tym m.in. zajęcia przez Izrael terytoriów przygranicznych, a także walk między Turcją i wspieranymi przez nie siłami Syryjskiej Armii Narodowej (SNA) oraz kurdyjskimi sojusznikami USA - Syryjskimi Siłami Demokratycznymi (SDF).
Sullivan uznał, że wejście Izraela do Syrii było "logiczne" i uzasadnione, bo było reakcją na zagrożenie wynikające dla tego państwa w związku z upadkiem reżimu Asada i potencjalnej "próżni, która mogłaby być wypełniona przez bezpośrednie zagrożenie". Zaznaczył, że same władze Izraela zapowiedziały, że okupacja tych terytoriów jest tymczasowa.
Mówiąc o walkach między Turcją i Kurdami, Sullivan podkreślił, że USA pozostają w pełni zaangażowane we współpracę z SDF w walce przeciwko Państwu Islamskiemu. Stwierdził też, że przedstawiciele Waszyngtonu są "w głębokich dyskusjach" z Turcją na temat "drogi naprzód" i dodał, że dzięki tym rozmowom udało się doprowadzić do "niepisanej deeskalacji" w Manbidżu, gdzie ścierały się obie strony.
Sullivan przyznał jednak, że sytuacja jest "krucha" i że w Syrii może dojść do "rozłamu" w państwie.
"Postrzegamy sytuację w Syrii jako niosącą ze sobą szereg różnych zagrożeń, w tym potencjalne rozłamy w tym państwie, próżnię władzy, która może dać początek grupom terrorystycznym stwarzającym zagrożenie poza jej granicami, a także objęcie władzy w Damaszku przez grupy mające wrogie zamiary wobec sił zewnętrznych, w tym wobec sąsiadów, takich jak Izrael" - ocenił.
Obok Sullivana w kolejną podróż na Bliski Wschód wyruszył sekretarz stanu USA Antony Blinken, który w czwartek spotkał się z królem Jordanii Abdullahem II oraz odbędzie rozmowy z przedstawicielami tureckich władz. W obu przypadkach głównym tematem jest sytuacja w Syrii.
Oskar Górzyński (PAP)
grg/