W środę Sąd Okręgowy w Gdańsku utrzymał w mocy wcześniejszy skazujący werdykt sądu pierwszej instancji. W marcu 2023 r. Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe, skazał prezesa Fundacji "Pro Prawo do Życia", Mariusza D., na rok ograniczenia wolności w wymiarze 20 godz. prac społecznych miesięcznie, przeproszenie pokrzywdzonych, zapłatę nawiązki na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej w wysokości 15 tys. zł oraz pokrycie kosztów sądowych.
Sprawa toczyła się z oskarżenia prywatnego trzech osób fizycznych (Marty Magott, Nikodema Mrożka) i gdańskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób LGBT Tolerado i była związana z akcją wymierzoną w społeczność osób LGBT+ w ramach której po Gdańsku jeździły ciężarówki ze zdjęciami osób roznegliżowanych oraz hasłami odnoszącymi się do osób homoseksualnych oraz edukacji seksualnej w kontekście przestępstw pedofilii. Apelację od skazującego wyroku wniósł obrońca oskarżonego.
Sędzia Mariusz Kaźmierczak uzasadniał, że zarzuty podniesione w apelacji są niezasadne.
"W ocenie sądu okręgowego nieprawidłowy jest pogląd (…), że jeżeli pomawia się jedną, dwie, trzy ściśle określone osoby, to jest to pomówienie, a jeżeli pomówi się całą grupę takich osób, to ogólność tego pomówienia wyklucza możliwość uznania, że doszło do działania na szkodę konkretnie, ściśle określonej osoby, nie wymienionej wprost w tym komunikacie" – mówił sędzia Kaźmierczak, który podkreślił, że taki pogląd jest nieuzasadniony, bo czyniłoby to ochronę osób iluzoryczną.
Zdaniem sądu komunikat oskarżonego dotyczył istniejących, żyjących osób ściśle zdefiniowanych przez konkretne cechy. Sędzia Kaźmierczak uzasadniał, że to jest grupa, do której przynależność deklaruje bardzo wiele osób o konkretnych cechach związanych z deklarowaną orientacją seksualną.
"Sąd okręgowy zgodził się z sądem rejonowym, że oskarżony nie wykazał w należyty sposób prawdziwości prezentowanych przez siebie tez" – tłumaczył sędzia Kaźmierczak i dodał, że oskarżony odwoływał się do konkretnych artykułów i opracowań pomijając jednak fakt, że były one krytykowane przez uznane autorytety naukowe i były to opinie, a nie twarde naukowe tezy poparte badaniami.
Sąd w uzasadnieniu odwołał się do raportu tworzonego przez tzw. "Państwową komisję ds. pedofilii" i stwierdził, że dane i materiały naukowe przytoczone w tych raportach są całkowicie sprzeczne z tezami głoszonymi przez oskarżonego.
Według sądu, działania oskarżonego, nie mieściły się w wolności słowa i miały dzielić społeczeństwo - komunikaty stanowiły element mowy nienawiści przekraczającej granice dopuszczalnej krytyki, czy wolności słowa.
Obrońca oskarżonego - radca prawny Wawrzyniec Knoublauch - powiedział po wyroku, że w podobnej sprawie w Gorzowie Wielkopolskim zapadł wyrok uniewinniający i z tamtym stanowiskiem się zgadza. "Poczekamy na uzasadnienie" - dodał.
Pełnomocniczka osób oskarżających o zniesławienie Katarzyna Warecka przyznała jest zadowolona z wyroku i dodała, że "to jest ta kropka nad i, której wszyscy potrzebowaliśmy, żeby jakiś sąd w Polsce powiedział wyraźnie, że takie komunikaty, to jest homofobia i mowa nienawiści, która tworzy antagonistyczne nastroje społeczne". (PAP)
Autor: Krzysztof Wójcik
Kgr/