Polski szef Stockholm Pride: cała kultura LGBT stała się częścią szwedzkiej tradycji

2024-08-02 15:18 aktualizacja: 2024-08-02, 19:36
Michał Budryk fot. michalbudryk.com
Michał Budryk fot. michalbudryk.com
Kultura LGBT stała się częścią szwedzkiej tradycji - mówi PAP Polak Michał Budryk, szef tegorocznego festiwalu Pride w Sztokholmie. W jego sobotnim finale, w największej w Skandynawii paradzie ulicami stolicy przejdzie około 50 tys. osób, w tym politycy centroprawicowego rządu i lewicowej opozycji.

"W zeszłym roku na Pride spotkałem głównodowodzącego szwedzkich sił zbrojnych Micaela Bydena, a wojsko promuje się sloganem, że walczy o takie wartości jak prawo do życia w sposób, w jaki chcemy" - podkreśla Budryk.

Dodaje, że "szwedzki sposób życia właśnie taki jest". Przed rozmową z PAP Budryk podejmował w Pride House, czyli miejscu seminariów i debat, ministrę ds. równości Szwecji Paulinę Brandberg z partii Liberałowie, która tworzy rządzącą koalicję wraz z Umiarkowaną Partią Koalicyjną oraz Chrześcijańskimi Demokratami. Częścią imprezy Pride w Sztokholmie jest prezentacja na stadionie Pride Park stoisk urzędów państwowych, partii, organizacji pozarządowych oraz firm.

"Jest to bardzo ważne forum zwłaszcza dla ugrupowań politycznych, które mają okazję spotkać społeczność LGBT, swoich wyborców i pokazać, że nasze problemy są dla nich ważne" - mówi szef sztokholmskiego festiwalu LGBT.

Tegoroczne hasło przewodnie Pride w Sztokholmie to "silniejsi razem"; ma ono zwrócić uwagę na konieczność współpracy czterech głównych grup społeczności LGBT (geje, lesbijki, osoby biseksualne i transpłciowe) między sobą oraz z innymi mniejszymi gremiami, np. osób interseksualnych lub niebinarnych.

"Chcemy podkreślić, jak ważna jest solidarność w naszej społeczności, która jest bardzo niejednolita. I w związku z tym, że jesteśmy tak różni, to nasze prawa i potrzeby też są różne i chcemy zachęcić środowiska, które już wywalczyły dla siebie prawa, aby zaangażowały się w walkę grup o mniejszym przebiciu czy reprezentacji" - wyjaśnia Budryk.

Według szefa sztokholmskiego Pride dla społeczności LGBT w Szwecji, państwa uważanego za bardzo postępowe, wyzwaniem jest utrzymanie już zdobytych praw.

"Spotykamy się z atakami sił konserwatywnych i reakcyjnych, które chcą nas pozbawić tego, co już osiągnęliśmy" - podkreśla rozmówca.

"Musimy wszyscy jako obywatele cały czas walczyć o demokrację i społeczeństwo obywatelskie z tymi prawami i wolnościami, które mamy" - dodaje.

W Szwecji dozwolone są małżeństwa jednopłciowe, które mają też prawo do adoptowania dzieci. Zdaniem Budryka ważną rolą Pride w Sztokholmie jest również oddziaływanie na arenie międzynarodowej.

"Zawsze, gdy w którymś z krajów odbywa się debata o prawach LGBT, to zaraz słyszymy, jakie to katastrofy spadną na kraj, który wprowadza takie reformy. Sądzę, że ważne jest, abyśmy w Szwecji, czy w zachodniej Europie mogli pokazać, że katastrofy nie nadchodzą, kury nadal się niosą, a krowy nadal dają mleko" - podkreśla.

Polak poza kierowaniem stowarzyszeniem Stockholm Pride na co dzień pracuje jako ekonomista dla szwedzkiego wojska. Budryk, wówczas student europeistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego przyjechał w 2008 roku na półroczną wymianę studencką Erasmusa na Uniwersytet w Uppsali.

"To bardzo liberalne, otwarte miasto, tu zobaczyłem pary chłopaków żyjących ze sobą zupełnie otwarcie, trzymających się za ręce, tańczących ze sobą. Później mogąc żyć w ten sam sposób, nie chciałem wracać do Polski" - wspomina.

Budryk w Uppsali studiował historię oraz ekonomię, z której w 2020 roku obronił doktorat.

"Gdy zgłosiłem się do organizatorów Pride okazało się, że moje kompetencje ekonomiczne to jest coś, czego oni bardzo potrzebują, większość aktywistów zapomina, że faktury i umowy są ważne" - zauważa.

Stowarzyszenie Stockholm Pride w poprzednich latach odnotowywało straty. Polak szybko awansował do zarządu organizacji, a od tego roku jest jej szefem. W opinii Budryka obraz Polski w szwedzkich mediach, jeśli chodzi o sytuację osób LGBT, jest dość powierzchowny.

"Jest wyobrażenie, że Polska jest krajem konserwatywnym i to oczywiście nie bierze się znikąd. Polskie prawo wygląda, jak wygląda, dość dużych echem odbiły się kilka lat temu strefy wolne od LGBT" - podkreśla.

Zdaniem Budryka w Szwecji panuje przekonanie, że po wyborach parlamentarnych w 2023 roku załatwienie sprawy praw osób LGBT jest już w zasadzie tylko kwestią czasu.

"Widzimy jednak, że liberalne ustawy światopoglądowe napotykają opór w Sejmie, na tyle duży, aby je blokować" - przypomina.

Dodaje jednocześnie, że z jego doświadczeń wynika, iż "polskie społeczeństwo jest bardziej liberalne i otwarte niż politycy".

"Od mojego wyjazdu przez 15 lat wiele się w Polsce się zmieniło, i gdy teraz przyjeżdżam, to mając na ręku tęczową bransoletkę czy inne takie akcenty na ubraniu nie czuję się z tym nieswojo, choć jeszcze 10 lat temu by tak było" - ocenia.

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)

ang/