Ekspert: po przyjęciu ustawy o "agentach" na pierwszy ogień pójdą obserwatorzy wyborów

2024-06-01 13:59 aktualizacja: 2024-06-02, 08:22
Protesty w Tbilisi, Gruzja. Fot. PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI
Protesty w Tbilisi, Gruzja. Fot. PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI
W pierwszej kolejności na celowniku władz Gruzji po przyjęciu ustawy o tzw. agentach zagranicznych znajdą się organizacje kontroli obywatelskiej (watchdog) oraz zajmujące się obserwacją wyborów – mówi PAP Tornike Turmanidze z Gruzińskiej Fundacji Studiów Strategicznych i Międzynarodowych Rondeli.

„W mojej opinii będzie kilka fal represji przeciwko organizacjom obywatelskim oraz niezależnym mediom” – prognozuje w rozmowie z PAP politolog.

„Pierwszym celem będą organizacje kontroli obywatelskiej (watchdog) oraz te, które organizują obserwację wyborów. Władze chcą w nie mocno uderzyć przed październikowymi wyborami do parlamentu” – ocenia.

„Potem będą organizacje praw człowieka i pewnie think tanki takie jak nasz” – dodaje. Jest przekonany, że ostatecznie ucierpią wszystkie struktury, także w dziedzinach takich jak ochrona zdrowia, środowiska czy kultura. „Może to nie stanie się od razu, ale się stanie” – jest przekonany rozmówca PAP.

Według Turmanidzego celem ustawy jest zniszczenie organizacji społeczeństwa obywatelskiego i wolnych mediów, a nowe prawo da rządowi narzędzia do „celowego niszczenia tych struktur”.

„Pierwsza sprawa to stygmatyzacja, uznanie za 'agenta', czyli 'organizację realizującą interesy obcej siły'. W naszym kontekście kulturowym, biorąc pod uwagę komunistyczną i sowiecką przeszłość (kraju), to wywołuje okropne skojarzenia i oznacza po prostu to samo, co 'zdrajca, wróg narodu'” – wyjaśnia rozmówca PAP.

„Po drugie, rząd dostaje prawo do umieszczenia tych organizacji na 'czarnej liście'i do wymierzania kar finansowych, co będzie utrudniać, a z czasem uniemożliwi (im) funkcjonowanie. Nawet jeśli zapłacisz pierwszą grzywnę (za niezgłoszenie się do rejestru dobrowolnie) i rząd zarejestruje cię siłą, to potem na kolejnych etapach mogą wyznaczać kary za niewypełnienie wniosku, złe wypełnienie wniosku, jakieś inne przewinienia” – zauważa.

Gruzińska ustawa, oficjalnie o przejrzystości wpływów zagranicznych, jest wzorowana na pierwszej wersji przyjętego w Rosji prawa o agentach zagranicznych, i z tego powodu właśnie tak jest nazywana. Rosyjskie przepisy, przyjęte w 2012 r. były z czasem zaostrzane i służą do uciszania oponentów władz. Według Turmanidzego „to, co w Rosji trwało ponad 10 lat, gruziński rząd chce zrobić znacznie szybciej, nawet przed wyborami”.

„W Rosji prawo się zmieniało, ale u nas oni (rządzący - PAP) już wpisali do niego wszystko, co chcieli. Na przykład przed trzecim czytaniem (w parlamencie) do ustawy dołączono zapis dotyczący pozyskiwania wrażliwych informacji osobistych (pod karą grzywny) na temat osób pracujących w organizacjach pozarządowych” – mówi Turmanidze.

Ekspert zaznacza, że nowe prawo zawiera niejasne sformułowania i daje rządowi duże pole do nadużyć. „Obecnie wnioskujemy na podstawie treści ustawy oraz wypowiedzi rządu, ale mogą zdarzyć się sytuacje, których nie przewidzimy, gdy fantazja polityków pójdzie dalej i prawo będzie interpretowane w inny sposób” - dodaje rozmówca PAP.

Na razie gruzińskie organizacje pozarządowe (NGO) i media niezależne pracują nad wspólnym stanowiskiem i podejściem do prawa. Większość zapowiada, że nie zgłosi się dobrowolnie do rejestru agentów - a to oznacza, że zostaną one wpisane do niego wbrew swojej woli i ukarane grzywną.

Media szacują, że w „aktywną fazę” proces rejestracji NGO i mediów jako „agentów zagranicznych” wejdzie na początku jesieni, czyli na kilka tygodni przed planowanymi na koniec października wyborami parlamentarnymi. To oznacza, że może on kolidować z kluczowym dla społeczeństwa obywatelskiego procesem obserwacji wyborów, realizowanym przez organizacje trzeciego sektora.

28 maja kontrolowany przez partię Gruzińskie Marzenie parlament 84 głosami (przy czterech głosach przeciw i bojkocie głosowania ze strony większości opozycji) odrzucił prezydenckie weto wobec ustawy. Po jej wejściu w życie (podpisze ją najpewniej przewodniczący parlamentu) i utworzeniu w ciągu dwóch miesięcy rejestru „organizacji realizujących interesy obcej siły” organizacje i media, które ponad 20 proc. finansowania otrzymują z zagranicy, będą miały obowiązek zgłoszenia się do rejestru.

Ministerstwo sprawiedliwości w trakcie weryfikacji wniosku otrzyma z mocy ustawy uprawnienia do pozyskiwania informacji o osobach fizycznych związanych z daną organizacją. Chodzi m.in. o informacje wrażliwe i prywatne, takie jak poglądy polityczne, pochodzenie, religia, dane zdrowotne. W przypadku odmowy udzielenia informacji przewidziana jest kara 5 tys. lari (ok. 1,8 tys. dol.), która może zostać wymierzona więcej niż raz.

W przypadku odmowy dobrowolnego wpisania się na listę „agentów zagranicznych” przewidziana jest kara w wysokości 25 tys. lari (ok. 8,9 tys. dol.). Następnie państwo samo wpisze organizację na listę. Jeśli taka organizacja nie wypełni deklaracji finansowej, otrzyma kolejną grzywnę w wysokości 10 tys. lari (3,6 tys. dol.). Państwo może dokonywać kolejnych kontroli co miesiąc i każdorazowo wymierzać karę 20 tys. lari (ok. 7,2 tys. dol.), jeśli uzna, że nie dopełniono formalności.

Ustawa o agentach przewiduje również coś, co media nazywają „mechanizmem donosu”: dowolna osoba może napisać oświadczenie, że dana struktura jest „agentem zagranicznym”, i na tej podstawie struktury państwowe rozpoczną weryfikację.

Masowe protesty przeciwko ustawie trwają w Gruzji od połowy kwietnia. Według krytyków umożliwi ona władzom zniszczenie społeczeństwa obywatelskiego i wprowadzenie autorytarnego modelu rządów w stylu rosyjskim. Jak argumentują, w praktyce będzie to oznaczało powrót do rosyjskiej strefy wpływów, ponieważ już widać, że przyjęcie ustawy wywołało bezprecedensowy kryzys w relacjach Tbilisi z Zachodem. Gruzini, w zdecydowanej większości proeuropejscy, przede wszystkim obawiają się zejścia kraju ze ścieżki eurointegracji.

Władze Gruzji przekonują, że chodzi im wyłącznie o "przejrzystość i obronę suwerenności". Krytyków swoich działań nazywają "partią globalnej wojny", a o organizowanie protestów oskarżają "siły zewnętrzne". Analizy prawne Komisji Weneckiej oraz Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) OBWE gruzińskie władze uznały za „nieuargumentowane” oraz motywowane politycznie.

Z Tbilisi Justyna Prus (PAP)

kgr/