W nocy z wtorku na środę weszło w życie zawieszenie broni między Izraelem a Hezbollahem, wynegocjowane przez rządy Izraela i Libanu. Nastąpiło to po blisko 14 miesiącach konfliktu. Wymiana ognia między Hezbollahem i izraelskim wojskiem rozpoczęła się tuż po najeździe Hamasu na Izrael z 7 października 2023 r. Prawie rok później, 1 października 2024 r., siły zbrojne Izraela wkroczyły do południowego Libanu, by zniszczyć tam komórki Hezbollahu.
Zgodnie z porozumieniem armia Izraela i bojownicy Hezbollahu mają przez najbliższe 60 dni stopniowo wycofywać się z południowego Libanu, a regularne siły zbrojne Libanu - przejmować kontrolę nad tym obszarem.
Nowacka, zapytana o wpływ porozumienia na szerszą sytuację na Bliskim Wschodzie, wyraziła pogląd, że może ono przyczynić się do większej presji na wynegocjowanie porozumienia między Izraelem a palestyńskim Hamasem. Ograniczenie działań zbrojnych przez Hezbollah pozbawiłoby bowiem Hamas ważnego sojusznika – podkreśliła ekspertka.
Z drugiej strony, zamknięcie jednego frontu może doprowadzić do eskalacji w innych regionach. "Izrael mógł chcieć 'uwolnić' swych żołnierzy zaangażowanych w Libanie - po to, żeby zwiększyć siłę działań wobec Iranu lub Syrii, skąd m.in. do Libanu i Autonomii Palestyńskiej jest przemycana broń" – zauważyła Nowacka.
Według Nowackiej także i USA mogłyby liczyć na to, że zawieszenie broni i ewentualne przerzucenie izraelskich sił do Syrii osłabi reżim Baszara al-Asada, będący sojusznikiem Rosji na Bliskim Wschodzie. Jak podkreśliła rozmówczyni PAP, Syria pozostawała dotąd "cichym graczem, który starał się nie angażować" w konflikty Izraela z Hezbollahem i Hamasem, dlatego nie wiadomo, w jaki sposób Damaszek mógłby odpowiedzieć.
Zapytana o trwałość zawieszenia broni, analityczka podkreśliła, że na jego korzyść przemawia osłabienie Hezbollahu. "Dotychczas zlikwidowano kilka poziomów dowodzenia tej organizacji, a także dużą cześć jej struktur i (magazyny) uzbrojenia. Do publicznej debaty przebija się więc myśl, ze ta wojna nie była Libanowi potrzebna, a Hezbollah siłą wciągnął kraj do walki" - zaznaczyła ekspertka.
"Hezbollah musi więc pokazać się jako organizacja dbająca o dobro Libańczyków" – dodała. Jak podkreśliła, okładki gazet sprzyjających Hezbollahowi pokazywały zawieszenie broni jako zwycięstwo tego ugrupowania, dlatego może zależeć mu na tym, aby promować opowieść o sukcesie porozumienia.
Ponadto za wdrażanie porozumienia odpowiedzialny będzie zespół złożony z przedstawicieli USA, Francji, Libanu i Izraela. Na czele tego zespołu staną władze w Waszyngtonie. "Kraje te mogą posiadać więcej narzędzi do wymuszenia respektowania porozumienia niż UNIFIL, który odpowiadał za monitorowanie nieudanego zawieszenia broni z 2006 r., ale - jako misja pokojowa ONZ - miał związane ręce" - zauważyła Nowacka.
Z drugiej strony, czynnikiem ryzyka dla trwałości porozumienia może być to, że nadal nie ustalono linii zawieszenia broni. "Granica ta będzie dopiero negocjowana, a negocjacje są obarczone ryzykiem. Jedna czy druga strona może próbować forsować swoje racje za pomocą działań zbrojnych" – prognozuje rozmówczyni PAP.
Drugie zagrożenie dotyczy pisma USA do Izraela, w którym sprecyzowano okoliczności, w jakich państwo żydowskie będzie miało prawo reagować na ewentualne przyszłe zagrożenia dla swojego bezpieczeństwa. Szczegółów dokumentu nie podano.
"Jeżeli sytuacja w Strefie Gazy będzie pogarszać się lub Izrael nie wycofa się w pełni z terytorium Libanu, to któraś z organizacji radykalnych, funkcjonujących w Libanie, może zdecydować się zadziałać na własną rękę i złamać postanowienie. To z kolei mogłoby doprowadzić do tego, że Izrael wróci do działań zbrojnych na terytorium Libanu" – uważa analityczka. (PAP)
mws/ szm/ mhr/ grg/