Specjalistka zaznacza, że dzieci pierwsze reagują na wszelkie trudności, na presję, napięcia, konflikty, jak również na zaostrzoną sytuację na świecie. A dorośli nie zawsze zdają sobie z tego sprawę.
„Przeżywane napięcie nie oznacza zaraz, że sytuacja jest zła. Jest coś takiego jeszcze jak faza mobilizacji i adaptacja. Nie ma w tym nic złego, że doszło do zaadoptowania się do trudnej sytuacji” - tłumaczy. Po kryzysie może nastąpić kolejny etap rozwojowy. „Poradziliśmy sobie z tą sytuacją i jesteśmy o to bogatsi” - przekonuje.
Dodaje, że w razie potrzeby warto skorzystać z pomocy psychologicznej wcześniej, zanim kryzys się zaostrzy, gdy mimo starań nie potrafimy sobie z tym poradzić. Trzeba bowiem pamiętać, że kryzys wpływa na cały nasz organizm. „Nie dotyczy tylko obszaru uczuć, ale też oddziałuje na myśli, ciało i procesy fizjologiczne” - tłumaczy Lucyna Kicińska.
Kryzys nas przeraża i obezwładnia. Nic nie robimy albo robimy niewiele, bo nie mamy sił i wszelka aktywność dużo nas kosztuje. Jednocześnie potęguje w nas napięcie, zaburza poczucie własnej wartości i zakłóca poczucie bezpieczeństwa. Mamy poczucie winy, odczuwamy bezsilność, jesteśmy osamotnieni i czujemy się bezużyteczni. Pojawiają się myśli samobójcze i katastroficzne, trudności z zapamiętywaniem i skupieniem uwagi.
Nie pozostaje to bez wpływu na nasze ciało. Jednocześnie mogą występować trudności ze snem, brak apetytu, zmęczenie, ale także - bóle głowy, brzucha, lędźwi, mięśni, nasilona potliwość i większa podatność na infekcje.
Następują zmiany w zachowaniu, często niekojarzone z kryzysem emocjonalnym, które mogą być niespójne z przeżywanymi emocjami. Dotknięte nim osoby stają się agresywne, wykazują reakcje histeryczne, zachowania ryzykowne, autodestrukcyjne i podejmują próby samobójcze.
„Kryzys nie odbiera poczucia humoru, dotknięte nim osoby potrafią się roześmiać” - zwraca uwagę Lucyna Kicińska. Często towarzyszy temu błędne myślenie, że gdy ktoś się świetnie bawi, to nie ma kryzysu. To nie musi być prawda. „Dwa tygodnie, niekoniecznie dzień w dzień, można się śmiać mając depresję. Zależy to od kontekstu, na przykład w domu dziecko może nie objawiać depresji, tylko w szkole” - dodaje.
Podobnie jest z utratą apetytu, powszechnie uważaną za objaw depresji i trudności emocjonalnych. Faktycznie wiele osób ma poczucie, że nic nie będzie w stanie przełknąć. Ale nie u wszystkich osób w kryzysie zachodzi taka reakcja.
„Spadki masy ciała nie muszą wystąpić, nastolatki potrafią zjeść jeden posiłek za jednym posiedzeniem w domu. Od razu 2 tys. kalorii” - ostrzega specjalistka. To, że nastolatek zjada posiłki w domu o niczym jeszcze nie świadczy. Lepiej zwrócić uwagę, czy ma on całe spięte ciało.
Jak zatem rozpoznać epizody depresyjne, występujące u co piątego nastolatka do 18. roku życia? „Dla zdiagnozowania pełnego epizodu depresyjnego konieczne jest stwierdzenie co najmniej dwóch objawów podstawowych oraz dwóch objawów dodatkowych” - twierdzi Lucyna Kicińska.
Objawy podstawowe to obniżony nastrój, utrata zainteresowań i zdolności do radowania się, a także zmniejszenie energii prowadzące do wzmożonej męczliwości i zmniejszenia aktywności.
Wśród objawów dodatkowych wyróżnia się osłabienie koncentracji i uwagi, niską samoocenę i małą wiarę w siebie, poczucie winy i małej wartości (występujące nawet w epizodach o łagodnym nasileniu), zaburzenia snu i zmniejszenie apetytu, a także pesymistyczne, czarne widzenie przyszłości oraz myśli i czyny samobójcze.
Według specjalistki jedne z tych objawów muszą się utrzymywać przez dwa tygodnie. Niepokojące są również te, który występują krócej, ale są nasilone i szybko narastają.
Szczególnie niepokojący jest nastrój depresyjny i zmniejszenie zainteresowania życiem. Na te dolegliwości należy szczególnie zwrócić uwagę, gdyż uznawane są za tzw. objawy osiowe, czyli szczególnie ważne.
Na epizod depresyjny może wskazywać jeden z tych objawów, któremu towarzyszą cztery objawy dodatkowe, takie jak poczucie beznadziei, poczucie winy, zmęczenie, trudności z koncentracją, pobudzenie lub spowolnienie psychomotoryczne oraz nawracające myśli o śmierci i samobójstwie.
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na depresję cierpi 20 proc. dzieci i młodzieży przed ukończeniem 18 lat. Chorują z tego powodu nawet dzieci - 2 proc. w wieku 6-12-lat i 1 proc. 2-3-letnich. Przed pokwitaniem na depresję tak samo często chorują dziewczęta, jak i chłopcy. Jednak od okresu dojrzewania choroba ta jest diagnozowana dwa razy częściej u dziewcząt.
Lucyna Kicińska zaznacza, że u chłopców trudniej jest rozpoznać epizod depresyjny. Obojętnie jednak które dziecko cierpi z tego powodu, często się zdarza, że rodzice nie akceptują takiej diagnozy. Nie wystarczy zatem zwrócić uwagę na to, że dziecko cierpi, trzeba jeszcze jak najszybciej podjąć jakieś działanie. (PAP)
Zbigniew Wojtasiński
kno/