Festiwal muzyczny był jednym z pierwszych celów Hamasu. Zajęli teren, zaczęli strzelać do tłumu i porywać zakładników [WIDEO]

2023-10-11 13:10 aktualizacja: 2023-10-11, 13:15
Miejsce ataku na festiwalu Supernova, fot. PAP/DPA/Ilia Yefimovich
Miejsce ataku na festiwalu Supernova, fot. PAP/DPA/Ilia Yefimovich
Festiwal muzyki elektronicznej trance był jednym z pierwszych celów bojowników Hamasu, którzy w sobotę rano rozpoczęli atak na Izrael. Szybko zajęli teren, zaczęli strzelać do tłumu i porywać zakładników. Z obszaru, na którym odbywała się impreza zebrano co najmniej 260 ciał ofiar.

Festiwal Tribe of Nova - Supernova zorganizowano na pustyni Negew, niedaleko kibucu Reim i około 5 kilometrów od otoczonej granicznym płotem Strefy Gazy. Do dyspozycji gości były trzy sceny, pole namiotowe, strefa gastronomiczna i strefa relaksu, którą organizatorzy określili jako "plac zabaw dla dorosłych".

Tribe of Nova miał być izraelską wersją słynnego brazylijskiego festiwalu psychodelicznego trance Universo Paralello. Muzyka psytrance od dawna jest jedną z najpopularniejszych form muzyki elektronicznej w Izraelu.

Dokładną lokalizację podano uczestnikom dopiero na kilka godzin przed jego rozpoczęciem w piątek wieczorem: "Wydarzenie odbędzie się w pięknym, naturalnym miejscu pełnym drzew, około godziny i kwadransa na południe od Tel Awiwu (...), festiwal będzie bezpieczną przystanią na odnalezienie wewnętrznego spokoju i harmonii".

Atak na festiwal rozpoczął się około godz. 7 rano (6 rano w Polsce), czyli osiem godzin po rozpoczęciu imprezy, co oznaczało, że większość ludzi była zmęczona, nietrzeźwa i bezbronna, ponieważ uczestnikom powiedziano wcześniej, by nie wnosili broni palnej ani ostrych przedmiotów na teren imprezy.

Według różnych doniesień - policji, ratowników medycznych i krewnych ofiar - w momencie ataku na miejscu było od 3000 do 5000 osób w wieku 20-40 lat, w większości Izraelczyków.

Na samym początku uczestnicy usłyszeli głośny wybuch, uznali, że to odgłos odpalenia rakiety ze Strefy Gazy - do takich ataków dochodzi często, a mieszkańcy południowego Izraela są do nich przyzwyczajeni. Jednak potem wybuchy stały się głośniejsze i trwały przez około pięć minut.

Muzyka ucichła, a z głośników rozległ się głos: "Ludzie! Ogłaszamy czerwony alarm! Czerwony alarm!"

Policja ochraniająca imprezę zaczęła popędzać wszystkich do wyjścia, ale w tym samym czasie kilkudziesięciu terrorystów podjechało już pickupami.

Rozpoczęła się strzelanina. Niektórych zabito na miejscu. Wielu młodych kobiet i mężczyzn zaczęło biec po płaskim terenie pustyni, a terroryści łapali pozostałe ofiary. Napastnicy blokowali też drogi i wysadzali uciekające samochody.

"W każdym kierunku, w którym biegliśmy, strzelało do nas więcej ludzi, biegliśmy przez dwie godziny próbując uciec. Zaczęliśmy pełzać w krzakach. W końcu zdałam sobie sprawę, że nie mogę już biec" - mówi jedna z ocalałych.

Na nagraniu dostępnym w Internecie widać mężczyznę trzymanego przez grupę Palestyńczyków, którzy wyglądają jakby mieli ok. 16-17 lat. Jego dziewczynę, 25-letnią Noę Argamani wsadzają na motor i odjeżdżają z nią.

Żydowsko-amerykański portal Tablet dotarł do świadków twierdzących, że na terenie festiwalu "kobiety były gwałcone obok ciał swoich przyjaciół".

"Wygląda na to, że kilka z tych ofiar gwałtu zostało później zabitych, ale inne zabrano do Gazy. Na zdjęciach opublikowanych w Internecie widać kobiety pędzone ulicami miasta, a spomiędzy ich nóg leje się krew" - podaje Tablet.

Niektórzy uczestnicy uciekli do pobliskiej doliny, szukając schronienia wśród zarośli.

"Miałem wrażenie, że strzelali tuż nad naszymi głowami. Schowałem się w krzakach. Miałem wrażenie, że strzelają ze wszystkich stron. Zrozumiałem, że będziemy tam co najmniej kilka godzin. Jedyne, czego chciałem, to broń" - wspomina jeden z ocalałych.

Inna ocalała mówi: "Położyliśmy się w kilka osób w zaroślach i przykryliśmy się liśćmi. Milczeliśmy i próbowaliśmy skontaktować się z policją, ale policja stwierdziła, że nie może nam pomóc, ponieważ porwano zbyt wiele osób".

Pomimo strachu niektórzy zdecydowali się zaryzykować i spróbować dotrzeć w bezpieczne miejsce, podchodząc do drogi: "Dopiero kiedy zobaczyliśmy samochody policyjne i wojskowe, wiedzieliśmy, że jesteśmy bezpieczni".

Już kilku godzinach po rozpoczęcia ataku lokalni mieszkańca jeździli po okolicy, ryzykując życie i próbując wraz z wojskiem i policją ratować młodych ludzi.

Żołnierze izraelscy znaleźli później w samochodach hamasowców granatniki RPG, wysokiej klasy urządzenia służące do komunikacji, karabinki AK-47 i inną broń, głównie produkcji radzieckiej, oraz liczne Korany.(PAP)

nl/