Festiwal w Wenecji. Luca Guadagnino: "Queer" to historia, którą musiałem przenieść na ekran

2024-09-03 19:02 aktualizacja: 2024-09-04, 16:17
Głównym bohaterem w filmie "Queer" jest William Lee (w tej roli Daniel Craig). Fot. PAP/EPA/	ETTORE FERRARI
Głównym bohaterem w filmie "Queer" jest William Lee (w tej roli Daniel Craig). Fot. PAP/EPA/ ETTORE FERRARI
Przeczytałem "Queer" Burroughsa, mając 17 lat i wpadłem po uszy. Jego wyobraźnia, więź między mężczyznami, którą opisał – wszystko to odmieniło mnie na zawsze. Musiałem przenieść tę historię na ekran – powiedział Luca Guadagnino. Jego obraz ma szansę na Złotego Lwa podczas 81. festiwalu w Wenecji.

Rok temu Guadagnino miał otworzyć wenecki festiwal filmem "Challengers" z Zendayą, Joshem O’Connorem i Mike’em Faistem w obsadzie. Plany pokrzyżował mu strajk amerykańskich aktorów i scenarzystów. A skoro nie był zajęty promocją, miał przestrzeń na nowy projekt. Wykorzystał go najlepiej jak mógł, tworząc adaptację krótkiej, na poły autobiograficznej powieści Williama S. Burroughsa z 1985 r. o miłości, samotności, konfrontacji z lękami. Jej głównym bohaterem jest William Lee (w tej roli Daniel Craig) - Amerykanin mieszkający w Meksyku lat 50., uzależniony od alkoholu i narkotyków. Życie mężczyzny kręci się wokół wizyt w barach, gejowskich klubach i obskurnych hotelach na godziny. Pewnego dnia William poznaje przystojnego młodzieńca Eugene’a Allertona (Drew Starkey), który ma za sobą służbę w wojsku. Początkowo Lee powątpiewa, czy chłopak będzie nim zainteresowany, ale w końcu zdobywa jego zaufanie. Nawiązują płomienny romans, po czym Eugene oddala się od niego. Łaknący bliskości William proponuje kochankowi wspólną podróż do Ameryki Południowej. Podczas wyprawy każdy z nich będzie mógł dokonać rozliczenia z samym sobą.

Dla Luki Guadagnino "Queer" Burroughsa był książką formacyjną. Wpadła mu w ręce, gdy miał siedemnaście lat. Był samotnikiem marzącym o kreowaniu światów poprzez kino. "Przeczytałem krótką powieść, opatrzoną nazwiskiem Burroughs, i wpadłem po uszy. Niezwykła wyobraźnia tego pisarza – wtedy jeszcze kompletnie mi obcego – głęboka więź między mężczyznami, którą opisał, brak osądzania bohaterów, romantyczny pomysł podróży z kimś, kogo chce się pokochać. Wszystkie te rzeczy na zawsze mnie odmieniły. A ponieważ chciałem być lojalny wobec tego młodego chłopaka, musiałem przenieść tę historię na ekran. Chciałbym, by nasz film zostawił widzów z refleksją, kim jesteśmy, gdy jesteśmy sami, kogo szukamy i kogo chcielibyśmy mieć obok – bez względu na to, kim jesteśmy i kogo kochamy" – podkreślił reżyser podczas wtorkowej konferencji prasowej poprzedzającej światową premierę obrazu.

Stworzenie scenariusza zaproponował Justinowi Kuritzkesowi, z którym współpracował przy "Challengers". "Podczas pracy na planie Luca wręczył mi książkę Burroughsa. Polecił, bym ją przeczytał i dał znać, co o tym myślę. Natychmiast przystąpiłem do lektury i powiedziałem +tak+. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, jak się do tego zabrać, ale znałem +Nagi lunch+ i miałem pewne wyobrażenie na temat świata tego autora. +Queer+ nie czytałem nigdy wcześniej. Pamiętam, że byłem zaskoczony odkryciem, że w gruncie rzeczy to bardzo prosta historia miłosna. Oczywiście, zawiera wiele wątków, ale kluczowym jest ten miłosny. Wyzwanie polegało na tym, jak przełożyć ją na język filmu, zgłębiając również inne ważne dla Burroughsa tematy" - wspomniał scenarzysta.

Według Guadagnino, specyfikę twórczości amerykańskiego pisarza najtrafniej oddaje przymiotnik "Burroughsowski". "Co za tym idzie, kompletnie nie interesował nas film historyczny na podstawie jego prozy. Dramat historyczny? Co za nuda. Chcieliśmy, by nasz obraz oddawał wyobraźnię Burroughsa, jego styl, uniwersum, które przedstawiał w swoich utworach. W +Queer+ jest wiele odniesień do innych książek tego autora. Zastanawiając się, jak przenieść ten świat do filmu, pomyślałem o kanonie kina, który głęboko ze mną rezonuje - filmach Michaela Powella i Emerica Pressburgera. Ten duet brytyjskich filmowców stworzył jedne z najlepszych obrazów, jakie widziałem – m.in. +Czerwone trzewiki+ i +Czarnego narcyza+. Ich kino samo w sobie było pięknym światem fantazji. Zadałem sobie pytanie: co zrobiliby Powell i Pressburger, gdyby mieli stworzyć adaptację powieści?" – powiedział.

"Queer" zapewnił włoskiemu reżyserowi możliwość artystycznego spotkania z Danielem Craigiem, którego talent podziwiał od lat. "Jestem pragmatyczny. Wiem, że jeśli chcę robić filmy, nie mogę być zbytnim marzycielem. Ale pewien dżentelmen, który jest w tym pokoju, w ogóle nie był pragmatyczny i pewnego dnia zapytał mnie, czy brałem pod uwagę Daniela Craiga do roli Lee. Odparłem, że tak, ale on na pewno nigdy się na to nie zgodzi. Usłyszałem: +zapytajmy+. Daniel powiedział +tak+ - definitywne +tak+. Jest jednym z najlepszych aktorów. To dla mnie zaszczyt, że mogłem z nim pracować. Uważam, że wielkich aktorów – takich, których uwielbiamy i chcemy oglądać na ekranie – można poznać po tym, jak szczodrze oddają się swojej pracy, jak wiarygodne kreacje tworzą. Jedynie nieliczni legendarni aktorzy pozwalają, by widz mógł dostrzec ich kruchość. Jednym z nich jest z pewnością Daniel Craig" – ocenił.

Nawiązując do nałogów, które są częścią filmu, Guadagnino zapewnił, że sam jest "dżentelmenem, który chodzi spać wcześnie", nigdy nie brał narkotyków, nie pali papierosów i jest na diecie. "Skoro już to sobie wyjaśniliśmy, uwielbiam nieoceniające podejście do ludzi. Nawet najgorsza osoba jest tą, z którą można się utożsamić. To, że Lee wciąga się w tę obsesję, że próbuje walczyć z nałogami, jest bardzo ludzkie. Uważam, że właśnie na tym polega zadanie filmowca – odnaleźć człowieczeństwo w tym, co mroczne i w tym, co jasne" – podsumował.

Craig był pytany o odważne sceny erotyczne. Jak stwierdził, na planie ważna jest odpowiednia choreografia. "Drew i ja rozpoczęliśmy próby na kilka miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć. Jeśli chodzi o podejście do tych fragmentów, nie powiem wam niczego zaskakującego – nie ma nic intymnego w kręceniu scen seksu. Przez cały czas obserwuje was grupa ludzi. Po prostu zależało nam na tym, by efekt był na tyle poruszający, realistyczny, naturalny jak to możliwe. Drew jest wspaniałym aktorem i staraliśmy się dobrze bawić" – wyjaśnił. Dodał, że "Queer" to jedna z tych produkcji, których częścią chce być. "Jest z jednej strony trudny, z drugiej - bardzo przystępny. Przygotowania do roli Lee opierały się przede wszystkim na rozmowach. Luca ma tę wspaniałą cechę, że chce poznać opinie wszystkich współpracowników. Nie zrozumcie mnie źle - nie chodzi o to, że nie ma własnego zdania. On po prostu jest ciekaw różnych głosów. Nie postrzegałem swojej roli w kategoriach wyzwania. To radość móc zagrać w tym filmie" - powiedział aktor.

"Queer" jest jednym z 21 tytułów ubiegających się o Złotego Lwa podczas 81. festiwalu w Wenecji. Rozstrzygnięcie konkursu głównego nastąpi w sobotę. Laureata statuetki wyłoni jury pod przewodnictwem francuskiej aktorki Isabelle Huppert.

Z Wenecji Daria Porycka (PAP)
gn/