Obraz opowiada o życiu rodzinnym, w cieniu kominów krematoryjnych, Rudolfa Hoessa, pierwszego komendanta Auschwitz. Film luźno nawiązuje do powieści wojennej "Strefa interesów" Martina Amisa z 2014 roku, która opisuje miłość między Hoessem, a jego żoną Hedwig, z którą ten miał pięcioro dzieci.
Zdaniem dyrektora muzeum Piotra Cywińskiego, film pod wieloma względami jest unikatowy. „On jest unikatowy między innymi poprzez sposób kręcenia. Dom, jak dom. Małe pokoje w środku. (…) Zwiedzałem plan; okazało się, że wewnątrz rozmieszczonych jest na stałe kilkanaście kamer, a w kontenerze stojącym obok jest cała ekipa, która widzi kilkanaście ekranów i decyduje. Dzięki temu w domu byli wyłącznie aktorzy, którzy grali w sposób maksymalnie naturalny. (…) Tę naturalność bardzo czuć w tym filmie” – powiedział.
Producent James Wilson powiedział, że Jonathanowi Glazerowi spodobał się sposób filmowania kilku wątków równocześnie dziejących się w tym czasie. „W moim odczuciu to coś nowego w kinie. (…) Wiele rzeczy wydarza się w tym samym momencie. (…) Stworzyliśmy takie poczucie, że jest się muchą na ścianie, która obserwuje to, co się dzieje. To bardzo nowoczesne; nie jak film historyczny” – uważa.
Producent Ewa Puszczyńska powiedziała, że ten film – jak się wyraziła – „wyróżnia się wszystkim”. Podkreśliła, że oglądając „Strefę interesów” można dostrzec niejako dwa filmy. „Jeden – słyszymy, a drugi – widzimy. To jest niezwykle wyróżniające. My nie pokazujemy ofiar. Pokazujemy oprawców. (…) To, co widzimy i słyszymy w naszej podświadomości buduje obraz tego horroru. Widzimy wspaniały raj tuż obok piekła, które słyszymy. (…) To jest bardzo nowatorskie” – powiedziała.
Obraz powstał we współpracy z Muzeum Auschwitz, która była prowadzona na różnych płaszczyznach. Konsultowano elementy scenariusza czy scenografii. Omawiano także całość jego wymowy. Muzeum wsparło twórców także poprzez dostęp do obozowych dokumentów, relacji ocalałych oraz konsultacje merytoryczne. „Bez współpracy z Muzeum Auschwitz ten film by nie powstał” – powiedział po projekcji reżyser Jonathan Glazer.
Jednym z wątków jest pomoc niesiona więźniom obozu Auschwitz przez Polaków z Oświęcimia i okolic, którzy mieszkali poza terenem tytułowej strefy interesów. Został on oparty na faktach. Twórcy dotarli do brzeszczanki, która opowiedziała im swoją historię.
Zdjęcia nie mogły powstawać na historycznym terenie. Jedynie ostatnie sekwencje filmu - dokumentalne zdjęcia pokazujące pracę muzeum oraz przedmioty pozostałe po ofiarach - powstały w miejscu pamięci.
Rudolf Franz Ferdinand Hoess w 1922 r. związał się z nazistami wstępując do NSDAP. W następnym roku uczestniczył w mordzie politycznym. Został skazany na 10 lat więzienia. Dzięki amnestii wyszedł z niego w 1928 r. Po więzieniu osiadł na roli w Brandenburgii, a później na Pomorzu, gdzie się ożenił z Hedwig Hansel. Tam urodziło się troje jego dzieci. Czwarte przyszło na świat w Dachau, a piąte w Auschwitz. W 1934 r. wstąpił do SS. Służył w oddziale wartowniczym i zarządzie obozu koncentracyjnego w Dachau. Cztery lata później podjął służbę w KL Sachsenhausen. W następnym roku awansował na zastępcę komendanta.
Wiosną 1940 r. otrzymał nominację na komendanta powstającego KL Auschwitz, w którym początkowo więzieni byli prawie wyłącznie Polacy. Obóz miał służyć jako instrument terroru, a następnie eksterminacji tysięcy polskich patriotów. Stopniowo przekształcił się w miejsce masowej zagłady Żydów. Ginęli w nim także m.in. Romowie i jeńcy sowieccy.
Rodzina Hoessa zamieszkała w willi położonej tuż przy obozowych drutach. "Dzieci mogły szaleć do woli, żona miała tyle ulubionych kwiatów, że czuła się wśród nich jak w raju" - napisał Hoess we wspomnieniach. Jego żona mawiała: "Tu żyć i tu umierać".
U schyłku wojny były komendant zaczął się ukrywać. Zatrzymano go pod Flensburgiem w nocy z 11 na 12 marca 1946 r. Został przekazany do Polski. Po procesie został skazany na śmierć i 16 kwietnia 1947 r. stracony w byłym obozie Auschwitz. Szubienica stanęła nieopodal budynku dawnej komendantury. (PAP)
Autor: Marek Szafrański