"Nasi ludzie nie chcą żyć jako część Azerbejdżanu. 99,9 proc. z nich woli opuścić nasze historyczne ziemie" - oznajmił Babajan. Jak dodał, nie jest jasne, czy Ormianie opuszczą Górski Karabach korytarzem laczyńskim - jedyną drogą łączącą enklawę z Armenią.
W samej Armenii premier Nikol Paszynian jest wzywany do odejścia, jako że nie zdołał uratować Karabachu - relacjonuje Reuters w korespondencji z nadgranicznej wsi Kornidzor.
Babajan potwierdził w wywiadzie, że trwa proces składania broni przez siły zbrojne enklawy. Los Ormian z Górskiego Karabachu "zapisze się w historii jako hańba dla narodu ormiańskiego i całego cywilizowanego świata" - ocenił doradca Szahramaniana.
Azerbejdżan zapewnił, że zagwarantuje prawa ormiańskiej ludności Górskiego Karabachu i nie ma zamiaru jej krzywdzić - dodał Reuters. Exodus mieszkańców enklawy oznaczałby kolejny zwrot w jej burzliwej historii, jak również zmianę skomplikowanej równowagi sił na Kaukazie Południowym - zauważyła agencja.
Ministerstwo zdrowia Armenii poinformowało w niedzielę rano, że ewakuowało z Górskiego Karabachu 23 osoby ranne, z poważnymi obrażeniami bądź w stanie ciężkim.
Pomoc w kryzysie
Wieczorem w sobotę powiadomiono, że do Górskiego Karabachu, gdzie zaostrza się kryzys humanitarny, przybyła pomoc wysłana przez Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża i Rosję.
W Szuszy - mieście, które w wyniku poprzedniej wojny o Karabach w 2020 roku znalazło się pod kontrolą Baku - armia Azerbejdżanu pokazała mediom ciężki sprzęt przejęty od sił Górskiego Karabachu. Kilka pojazdów opancerzonych, czołg T-72, moździerze, granatniki, amunicja; sterty kamizelek opancerzonych i ułożone w piramidę hełmy - to tylko część trofeów. Azerbejdżan przejął je w ciągu ostatnich dwóch dni po tym, jak Ormianie w Górskim Karabachu złożyli broń. Oddane uzbrojenie zapełniło plac w Szuszy zbliżony wielkością do boiska piłkarskiego - oceniła rosyjska redakcja BBC.
Własne statystyki ogłosiła Moskwa: według niej karabascy Ormianie oddali 800 jednostek broni strzeleckiej i około 5 tys. sztuk amunicji.
Przez ostatnich kilka dni nie było informacji o żadnych nowych starciach i ofiarach w Górskim Karabachu. Jednak na punktach kontrolnych i przy drogach w Szuszy widać, że napięcie się utrzymuje - sprzętu i wojskowych jest tam więcej, niż wcześniej. Na jednym ze wzniesień stoi co najmniej sześć moździerzy wycelowanych w stronę Stepanakertu - nieoficjalnej stolicy Górskiego Karabachu; jeszcze rok temu nie było tam żadnej broni - relacjonuje BBC.
Azerbejdżan przejął kontrolę nad Górskim Karabachem po błyskawicznej 24-godzinnej ofensywie rozpoczętej we wtorek. Było to trzecie starcie o region, o który stoczono w ostatnich dekadach dwie wojny, zakończone tysiącami ofiar śmiertelnych. (PAP)
kno/