Izraelskie naloty na Tyr przeprowadzono po południu, po wydaniu wcześniej ostrzeżeń dla ludności cywilnej, wzywających ją do opuszczenia centrum Tyru. Nad portowym miastem widoczne były wielkie chmury dymu, z Tyru już wcześniej wyjechały dziesiątki tysięcy mieszkańców - relacjonowała agencja Reutera.
Burmistrz miasta Hasan Dabouq przekazał, że pociski nie uszkodziły zabytków Tyru, wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Nie ma też doniesień o ofiarach. Izraelska armia poinformowała, że celem były centra dowodzenia Hezbollahu.
Izrael od blisko miesiąca prowadzi zmasowane naloty na Liban, a od trzech tygodni operację lądową na południu tego kraju, deklarując, że celem kampanii jest zlikwidowanie zagrożenia ze strony Hezbollahu. Ta wspierana przez Iran grupa od ponad roku regularnie ostrzeliwuje północ Izraela, co spotyka się z silnymi kontratakami.
Siły zbrojne Izraela przekazały w środę, że w ciągu ostatnich 48 godzin zabiły na południu Libanu ok. 70 bojowników grupy, w tym trzech dowódców. W izraelskich atakach zginęło niemal całe wyższe dowództwo Hezbollahu. We wtorek armia oficjalnie ogłosiła śmierć Haszema Safiedinego, który zginął w nalocie niemal trzy tygodnie temu. Mężczyzna był typowany na następcę wieloletniego przywódcy grupy Hasana Nasrallaha, który również został zabity w ataku Izraela. Hezbollah potwierdził w środę śmierć Safiedinego.
Izrael został w środę zaatakowany kilkudziesięcioma rakietami wystrzelonymi z Libanu, ok. 20 z nich odpalono na Hajfę, niektóre z nich przechwycono, nie ma doniesień o ofiarach - poinformowało wojsko.
Misja zakończenia wojen w Strefie Gazy i Libanie
Amerykański sekretarz stanu Antony Blinken, który we wtorek gościł w Izraelu, kontynuuje swoją podróż po Bliskim Wschodzie z misją zakończenia wojen w Strefie Gazy i Libanie. W środę w Rijadzie rozmawiał z następcą tronu i faktycznym władcą Arabii Saudyjskiej Mohammedem bin Salmanem.
USA, które od miesięcy naciskają na zawarcie rozejmu w Strefie Gazy wzywają Izrael, by wykorzystał zabicie przywódcy Hamasu Jahji Sinwara do zakończenia tego konfliktu. Blinken wezwał również Izrael do zwiększenia pomocy humanitarnej dla Gazy. Waszyngton chce też zapobiec dalszej eskalacji w regionie, do której mogłoby doprowadzić oczekiwane uderzenie odwetowe Izraela na Iran za jego ostrzał państwa żydowskiego 1 października.
Obecna misja Blinkena na Bliskim Wschodzie to jego jedenasta podróż do tego regionu od wybuchu wojny w Strefie Gazy i prawdopodobnie ostatnie tak poważne działanie obecnego amerykańskiego rządu na rzecz pokoju na tym obszarze - skomentowała agencja Reutera, dodając, że rezultat wyborów prezydenckich w USA 5 listopada może zmienić amerykańską politykę wobec regionu.
Jerzy Adamiak (PAP)
adj/ ap/gn/