"Z naszej analizy wynika, że lokalna prasa nie miała szczególnego wpływu na wyniki tegorocznych wyborów samorządowych. Wyjątkiem i skrajnym przypadkiem jest Trzebnica, gdzie walczyły ze sobą 'Panorama Trzebnicka' i 'Nowa Gazeta Trzebnicka-Powiatowy Tygodnik Lokalny', w których zamieszczono kilkanaście zdjęć z panem burmistrzem. Tam jednak, gdzie jest żywa i dobra jakościowo prasa lokalna, jest ona w stanie wpłynąć na wynik wyborów" - powiedział PAP sekretarz Towarzystwa Dziennikarskiego Andrzej Krajewski. "W większości przypadków działanie prasy lokalnej można określić jako 'letnie'" - dodał.
Opublikowany 3 maja raport Towarzystwa Dziennikarskiego dotyczy mediów lokalnych podczas wyborów samorządowych 2024 w Bielsku-Białej, Bieruniu, Ciechanowie, Cieszynie, Grajewie, Nowej Soli, Olkuszu, Sandomierzu, Sochaczewie, Strzegomiu, Suwałkach, Świdnicy, Trzebnicy oraz Zamościu.
"Nasze badanie natomiast wykazało, że lokalne media są różne. I te niezależne, i te samorządowe. Całkowitą zależność od władzy wykazuje pięć samorządowych gazet: w Grajewie, Nowej Soli, Olkuszu, Strzegomiu i Zamościu" - informuje Towarzystwo Dziennikarskie.
Raport podaje, że "mocne media samorządowe i niezależne są w Ciechanowie, Sochaczewie i Świdnicy. Słabe – w Strzegomiu. (...) Natomiast media niezależne w Olkuszu, Strzegomiu i Suwałkach są przez autorów raportu ocenione jako "słabe".
Samorządowcy wciąż przeznaczają wysokie kwoty na utrzymanie tzw. mediów samorządowych. Przykładem jest Grajewo. "Z rocznego budżetu 8,7 mln złotych na promocję miasta, do której zalicza się bezpłatny, rozdawany dwutygodnik „Gazeta Grajewska”, poszło 200 tysięcy. W dużych miastach, gdzie poza samorządowymi gazetami są też samorządowe radia i telewizje, te koszty idą w dziesiątki milionów złotych rocznie" - czytamy.
W opinii Krajewskiego zjawisko tzw. prasy samorządowej można określić jednoznacznie negatywnie. "Jeśli urząd coś wydaje, to jest to biuletyn urzędowy, więc nie nazywajmy tego prasą, bo jest to zaprzeczenie wolności prasy! Ale jest to rejestrowane jako prasa, a miejscowe władze pokrywają koszty druku. To pozostałość czasów komunistycznych. Gdyby udało się to zlikwidować i wprowadzić prawny zakaz prasy samorządowej, to pozycja Polski w rankingu wolności prasy, które ostatnio wzrosła o dziesięć miejsc, podniosłaby się jeszcze bardziej o kilka kolejnych miejsc" - ocenił.
"Ich twórcy nie są dziennikarzami, tyko urzędnikami tych samorządów, w najlepszym razie – instytucji od nich zależnych, jak domy kultury czy biblioteki publiczne" - informuje raport. Wynika z niego, że samorządowcy przeznaczają duże środki na utrzymanie mediów samorządowych. "Wydawcą nie może być gmina, powiat lub województwo" - podkreślił Andrzej Krajewski, który wraz z zespołem obserwował tegoroczne wybory. "Mamy nadzieję, że nasze badanie wzmocniło argumenty za ograniczeniem prawa do własności mediów przez samorządy" - podsumował.
"Obserwacje prasy samorządowej potwierdzają bezsprzecznie, że prasa ta jest przede wszystkim nośnikiem treści propagandowych, a sprzyjają temu utrzymywane pozory 'dziennikarskości' - konkluduje raport. "Niezależnie od mniejszej czy większej wartości informacyjnej objętych badaniem periodyków, każdy z nich był podporządkowany potrzebom marketingowym rządzącej władzy, ubiegającej się o reelekcję. Prasa samorządowa jest potrzebna lokalnej władzy właśnie dlatego, że uchodzi za prasę; że pod pozorem treści pseudodziennikarskich, w skryty sposób, uprawiana jest wyborcza perswazja" - podsumowuje Towarzystwo Dziennikarskie raport.(PAP)
Autor: Maciej Replewicz
kgr/