Posłowie Polski 2050-TD pytali w czwartek w Sejmie ministra sprawiedliwości o działalność pozaorzeczniczą byłego sędziego Tomasza Szmydta, który zbiegł na Białoruś, a także o działalność tzw. grupy hejterskiej i wpływu zadań tej grupy na bezpieczeństwo wewnętrzne państwa.
"Musimy do tej sprawy podchodzić z najwyższą powagą i z najwyższą ostrożnością. Pan sędzia Tomasz Szmydt, oczywiście z racji swojej działalności orzeczniczej w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym, ale właśnie w wyniku działalności zarówno w Ministerstwie Sprawiedliwości, jak i w biurze prawnym Krajowej Rady Sądownictwa powziął absolutnie unikatową wiedzę na temat kilkudziesięciu, kilkuset osób w Polsce, piastujących funkcje sędziów, funkcjonariuszy służb specjalnych" - powiedział wiceminister sprawiedliwości.
Odnosząc się do tzw. afery hejterskiej Myrcha zaznaczył, że jej istotą było posługiwanie się danymi z teczek personalnych sędziów.
"Posługiwanie się informacjami z ich życia prywatnego, informacjami, które są o najwyższej klauzuli prywatności, informacjami, które by powinny być adresowane do najwęższego grona osób w państwie - dla bezpieczeństwa, nie tylko tych sędziów, ich rodzin, ale dla bezpieczeństwa całego polskiego wymiaru sprawiedliwości" - mówił.
Przypomniał też, że w sprawie tzw. afery hejterskiej zostało złożone zawiadomienie do prokuratury, jednak jej postępowanie w tej sprawie było - jak ocenił - pokazem bezradności państwa. "Przez cztery lata w tej sprawie nic się nie zadziało. Żaden z tych sędziów, który był zaangażowany w grupę hejterską, nie usłyszał nawet zarzutów" - powiedział Myrcha, wymieniając m.in. jednostki prokuratury w Warszawie, Lublinie i Świdnicy.
"Sprawa była przerzucana od jednych do drugich jak gorący kartofel. Nikt się ją na poważnie nie zajął, dlatego wiosną 2024 roku została powołana specjalna trzyosobowa grupa w Prokuraturze Regionalnej we Wrocławiu, która w absolutnym priorytecie tę sprawę w tej chwili analizuje. Analizuje materiał dowodowy pod kątem postawienia zarzutów i wyjaśnienia całej tej sprawy" - podkreślił Myrcha.
Podał też, że w stosunku do tej grupy rzecznicy dyscyplinarni odmówili wszczęcia postępowania. "Nie dopatrując się w całej tej aferze przewinień dyscyplinarnych opisanych w ustawie o ustroju sądów powszechnych. Zadziwiająca sytuacja" - zaznaczył.
Wiceszef MS zaznaczył też, że polskie państwo - od momentu, gdy Szmydt wystąpił o udzielenie azylu politycznego na Białorusi - zareagowało w sposób natychmiastowy, dokładnie tak, jak trzeba postępować w przypadku, gdy "dochodzi do zdrady i do zagrożenia bezpieczeństwa państwa".
"Wystarczyło dosłownie kilka, kilkanaście dni, żebyśmy byli w sytuacji, żeby przeciwko niemu został postawiony zarzut szpiegostwa. Zostało wydane postanowienie o tymczasowym aresztowaniu zatwierdzone już w obu instancjach. Został skierowany wniosek do Interpolu o wydanie czerwonej noty i sporządzany jest Europejski Nakaz Aresztowania" - wymienił wiceszef MS.
Ocenił, że obecne działania państwa są kontrastem do tego, co działo się za rządów PiS, kiedy Szmydt "robił zawrotną karierę w wymiarze sprawiedliwości". Jak mówił, od 2017 r. Szmydt działał w wąskiej grupie - wspólnie z byłym szefem MS Zbigniewem Ziobrą, a także wiceministrem Łukaszem Piebakiem, której celem było - m.in. poprzez działalność tzw. grupy hejterskiej - rozmontowanie wymiaru sprawiedliwości.
Dopytywany przez posłów o rolę Łukasza Piebiaka w poleceniu Szmydta do pracy w Krajowej Radzie Sądownictwa, Myrcha odpowiedział, że Piebiak był tym, który "sporządził własnoręcznie notatkę zlecającą przygotowanie jego dokumentacji celem oddelegowania go z Ministerstwa Sprawiedliwości do pracy w Krajowej Radzie Sądownictwa". "Zresztą ówczesny przewodniczący KRS, sędzia Leszek Mazur, wprost mówił publicznie, że to właśnie pan minister Piebiak rekomendował Tomasza Szmydta do pracy w Krajowej Radzie Sądownictwa, gdzie był dyrektorem biura prawnego" - mówił.
"Przypomnę, że przecież tam rozstrzygają się kwestie nominacji sędziowskich, awansów sędziowskich, czyli jest pełna wiedza na temat każdego sędziego, który aplikuje do Krajowej Rady Sądownictwa" - zaznaczył.
Tomasz Szmydt na Białorusi
Sprawa Tomasza Szmydta stała się publiczna, gdy sędzia II Wydziału Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie pojawił się 6 maja na propagandowej konferencji prasowej w Mińsku na Białorusi. Państwowa białoruska agencja prasowa BiełTA poinformowała, że poprosił on władze Białorusi o "opiekę i ochronę". Sędzia powiadomił natomiast, że zrzeka się dotychczasowego stanowiska w WSA "ze skutkiem natychmiastowym". Następnie Szmydt zaczął się pojawiać w białoruskich i rosyjskich mediach i powtarzać tezy tamtejszej propagandy.
Obecnie Szmydt poszukiwany jest listem gończym, a śledztwo w sprawie jego udziału w działalności obcego wywiadu prowadzi Prokuratura Krajowa. Ponadto do Komendy Głównej Policji wpłynął wniosek prokuratury o wpisanie go na listę ściganych czerwoną notą przez Interpol.
Sąd Dyscyplinarny przy NSA 9 maja uchylił immunitet sędziego, zezwolił na jego zatrzymanie i zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztowania oraz zawiesił go w czynnościach. Wkrótce potem poinformowano, że prezes NSA przyjął złożone publicznie oświadczenie Szmydta o zrzeczeniu się ze skutkiem natychmiastowym urzędu sędziego. (PAP)
mar/