"Le Figaro" zauważył, że Sinwar - według doniesień - został zabity "niemal przez przypadek", nie podczas celowej operacji sił specjalnych. Jest to - zdaniem dziennika - dowodem, iż premier Izraela Benjamin Netanjahu "miał rację, utrzymując obecność wojsk lądowych (w Strefie Gazy), mimo presji wspólnoty międzynarodowej, opozycji, rodzin zakładników (uprowadzonych przez Hamas - PAP) i nawet części sztabu" generalnego sił zbrojnych.
"To niezaprzeczalne zwycięstwo militarne (...) odbudowuje w znacznej mierze prestiż i autorytet przywódcy (tj. Netanjahu PAP), poważnie osłabiony niedociągnięciami w sferze bezpieczeństwa, które umożliwiły katastrofę sprzed roku", czyli atak Hamasu na Izrael - ocenił "Le Figaro".
Podkreślono zarazem, że ten sukces "następuje na końcu długich cierpień zadanych ludności cywilnej" w Strefie Gazy. Można żałować, że Sinwar nie był "jednym z pierwszych" zabitych w tej "straszliwej wojnie" - dodał dziennik.
"Eliminacja przywódcy terrorystów nie sprawia, że zagrożenie znika: jego brat i 'numer dwa', Mohammed Sinwar, staje się natychmiast głównym wrogiem publicznym Izraela" - zauważył "Le Figaro".
Jak ocenił, "aby naprawdę wygrać wojnę, Izrael powinien bez zwłoki przewidzieć dla Strefy Gazy rozwiązanie polityczne". Netanjahu zaś powinien "pokazać, że jest nie tylko dowódcą, ale również mężem stanu" - podkreślił francuski dziennik. (PAP)
awl/ szm/ know/