Lobby mięsne i mleczarskie na COP28 przekonują o nieszkodliwości swoich produktów dla środowiska

2023-12-01 13:47 aktualizacja: 2023-12-02, 10:40
Dubaj, szczyt COP28. Fot. PAP/EPA/NEVILLE HOPWOOD/ UN PRESS OFFICE
Dubaj, szczyt COP28. Fot. PAP/EPA/NEVILLE HOPWOOD/ UN PRESS OFFICE
Lobbyści producentów mięsa i produktów mleczarskich będą przekonywać uczestników rozpoczętego w Dubaju szczytu klimatycznego COP28, że produkcja żywności odzwierzęcej jest korzystna dla środowiska i stanowi element "zrównoważonej diety" - ujawnił brytyjski dziennik "The Guardian", któremu razem z organizacją DeSmog udało się dotrzeć do strategii PR branży mięsnej.

Branża producentów mięsa i produktów mlecznych zamierza "z pełną mocą" argumentować, że ich działalność nie szkodzi środowisku. Dziennikarze "Guardiana" oraz zajmującego się zmianami klimatycznymi portalu DeSmog dotarli do dokumentów świadczących, że przemysł ten jest gotowy "opowiedzieć swoją historię i opowiedzieć ją dobrze". Duże firmy i grupy lobbingowe będą licznie reprezentowane na szczycie i będą przekonywać decydentów politycznych do swoich racji.

Na szczycie mają się pojawić przedstawiciele największych na świecie firm mięsnych i organizacji takich jak m.in.: JBS, Global Dairy Platform, czy North American Meat Institute (NAMI). Dokumenty opracowane przez międzynarodowe zrzeszenie producentów mięsa Global Meat Alliance zawierają "dowody naukowe" potwierdzające, że spożywanie mięsa jest zdrowe, a jego produkcja korzystna dla środowiska. Co ciekawe, JBS będzie reprezentowana jako część krajowej delegacji Brazylii. Z kolei NAMI przekonywało w 2022 r., że zmiany klimatu nie są spowodowane przez ludzi.

"The Guardian" przypomina, że firmy mięsne i mleczarskie znajdują się pod rosnącą presją związaną z produkowanym przez nich śladem węglowym. Sam przemysł mleczarski jest odpowiedzialny za 3,4 proc. globalnej emisji gazów cieplarnianych wytwarzanych przez człowieka, co stanowi większy odsetek niż przemysł lotniczy.

Poszczególne lobby mają nadzieję na kształtowanie rozmów prowadzonych w Dubaju. Jedno z nich miało stwierdzić - pisze "The Guardian", że będzie "naciskać" na FAO (agendę ONZ do spraw Wyżywienia i Rolnictwa), aby ta głosiła "pozytywne treści dotyczące hodowli zwierząt gospodarskich". Dziennik ujawnił niedawno, że presja ze strony branży mięsnej i mleczarskiej doprowadziła nawet do ocenzurowania raportów FAO na temat roli bydła w zwiększaniu emisji gazów cieplarnianych.

"The Guardian" przypomina, że przemysłowa hodowla zwierząt powoduje ogromną emisję metanu, gazu cieplarnianego 80 razy silniejszego niż dwutlenek węgla. Naukowcy stwierdzili, że jeśli nie zostaną podjęte szybkie działania, metan pochodzący z przemysłowej produkcji zwierząt spowoduje wzrost temperatury na świecie o ponad 1,5 st. C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej, co grozi nieodwracalnymi negatywnymi zmianami w klimacie.

"Wszelkie wiarygodne działania mające na celu ograniczenie emisji w sektorze spożywczym nieuchronnie doprowadzą do zmniejszenia całkowitej ilości produkowanego mięsa i produktów mlecznych" - powiedziała Nusa Urbancic, dyrektor generalna Changing Markets Foundation, organizacji pozarządowej zajmującej się zrównoważonym rozwojem rynków. "Branża jest tym przerażona i stosuje wiele taktyk, aby opóźnić to, co nieuniknione" - dodała.

Na początku 2023 r. kilka państw, w których lobby przemysłu mięsnego jest silne, doprowadziło do złagodzenia zaleceń Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC, agenda ONZ) dotyczących diety. Były wśród nich Australia, USA i Brazylia, najwięksi producenci wołowiny na świecie - informuje "The Guardian". Rządy tych państw mają silny interes gospodarczy we wspieraniu rozwoju tych branż, a także bliskie więzi polityczne z ich właścicielami - podkreśla dziennik.

W artykule przytoczono dane, z których wynika, że w bieżącym roku hodowcy bydła mięsnego i mlecznego w krajach UE otrzymali 1200 razy więcej środków publicznych niż producenci alternatywnych źródeł białka. W USA przewaga ta wyniosła 800 do 1.

Wśród argumentów za utrzymaniem produkcji mięsa, a nawet jego zwiększeniem lobbyści wymieniają konieczność łagodzenia skutków głodu na globalnym południu, twierdząc, że "odgrywa ono kluczową rolę w zmniejszaniu braku bezpieczeństwa żywnościowego i niedożywienia". Raporty Komitetu ds. Światowego Bezpieczeństwa Żywnościowego (również afiliowanego przy ONZ) wielokrotnie wskazywały, że głód i niedożywienie nie są spowodowane brakiem żywności, lecz problemami z dostępem do niej, jej dystrybucją i tym, jak działają władze krajów, które te zjawiska dotykają.

"The Guardian" przytoczył też dane, że spożycie mięsa na świecie jest nierównomierne. Europejczycy jedzą go ponad dwa razy więcej niż wynosi średnia światowa, a mieszkańcy USA i Australii jeszcze więcej. Badania przeprowadzone w 2018 r. wykazały, że bogate kraje Zachodu musiałyby zmniejszyć spożycie mięsa o 90 proc., aby ograniczyć globalne ocieplenie do poziomów nie szkodzących środowisku. (PAP)

kgr/