Na zorganizowanej w poniedziałek w Sejmie konferencji prasowej Macierewicz przedstawił aktualne efekty prac swojego zespołu, który - jak zadeklarował - mimo likwidacji przez MON w grudniu ub.r. podkomisji, kontynuuje prace nad wyjaśnianiem przyczyn katastrofy Tupolewa Tu-154 pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r.
Prezentując wyniki prac swego zespołu, Macierewicz wielokrotnie stawiał tezę, że tupolew rozpadł się na drobne części nie w wyniku zderzenia z ziemią, a w wyniki eksplozji - eksplodować miały materiały wybuchowe, których uprzednie umieszczenie w samolocie miałoby być efektem obcej ingerencji.
Ta koncepcja stoi w sprzeczności z raportem Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (tzw. komisji Millera), przygotowanym w 2011 roku, w którym ustalono, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Według Komisji ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.
Macierewicz przedstawił w poniedziałek najnowsze efekty prac swojego zespołu - analizę materiałów, które, jak mówił, miały zostać zebrane przez polskich śledczych podczas oględzin szczątków tupolewa w Rosji we wrześniu 2012 roku. Według Macierewicza część materiałów zebranych wtedy przez śledczych, w których posiadanie wszedł jego zespół, nie trafiła do sporządzonego później protokołu oględzin.
Macierewicz przedstawił m.in. przygotowane przez swój zespół nagranie, na którym narrator przedstawiał materiały mające być zapisami (logami) z używanych przez śledczych urządzeń do wykrywania materiałów wybuchowych; wedle nagrania podczas oględzin szczątków samolotu urządzenia te miały wielokrotnie sygnalizować wykrycie śladów różnego rodzaju materiałów wybuchowych na szczątkach samolotów, te alerty jednak według Macierewicza nie zostały w żaden sposób uwzględnione w sporządzonym później protokole.
Polityk PiS przedstawił również zdjęcia szczątków samolotu, które jego zdaniem ze względu na charakterystyczny kształt pogiętego metalu świadczą, że zniszczenie kadłuba samolotu nastąpiło w wyniku detonacji umieszczonych w różnych częściach samolotu materiałów wybuchowych jeszcze w powietrzu.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie rządowego samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej od 10 kwietnia 2010 r. prowadzi prokuratura. Najpierw była to Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Po reformie prokuratury przez rząd PiS śledztwo od zlikwidowanej wtedy prokuratury wojskowej przejęła Prokuratura Krajowa. Od marca 2016 r. sprawą zajął się Zespół Śledczy nr I Prokuratury Krajowej.
W 2016 roku, gdy Antoni Macierewicz pełnił funkcję szefa MON w rządzie PiS, powołana została podkomisja ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej - tzw. podkomisja smoleńska, na której czele stanął sam Macierewicz. W kwietniu 2022 r. Macierewicz przedstawił raport z jej prac, który kwestionował ustalenia tzw. komisji Millera. "Przyczyną katastrofy 10 kwietnia nad Smoleńskiem był akt bezprawnej ingerencji strony rosyjskiej na statek powietrzny Tu-154M z delegacją prezydenta RP" - oświadczył wtedy Macierewicz, mówiąc o wybuchu w lewym skrzydle samolotu przed katastrofą.
Raport Macierewicza był wielokrotnie krytykowany przez ówczesną opozycję; m.in. poseł KO Maciej Lasek, były szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych, powiedział, że "po ponad 6 latach, wydaniu 30 mln zł publicznych środków, zniszczeniu drugiego Tupolewa, wartego ok. 70 mln zł" Macierewicz opublikował "pseudoraport", "z którym nie zgadza się nawet część członków podkomisji".
Kierowana przez Macierewicza podkomisja została rozwiązana 15 grudnia 2023 r., niedługo po objęciu władzy przez rząd Donalda Tuska, a do oceny jej pracy powstał w MON specjalny zespół.(PAP)
kh/