PAP Life: Do kin właśnie wszedł film „Różyczka 2”, kontynuacja nagranej 13 lat temu „Różyczki. Miałaś wątpliwości, czy powinnaś zagrać w drugiej części? Robienie sequela filmu, który był świetnie oceniany, to spore ryzyko.
Magdalena Boczarska: Nie miałam żadnych wątpliwości, bardzo na to spotkanie czekałam! To była jedna z takich decyzji, które są poza dyskusją. Dlatego, kiedy Jan Kidawa-Błoński powiedział mi, że przymierza się do robienia drugiej części i zaoferował mi rolę, było to dla mnie oczywiste, że gram. Pierwsza „Różyczka” bardzo wysoko zawiesiła poprzeczkę, nie boję się powiedzieć, że jest filmem kultowym. Dla mnie też jest bardzo ważna. Tak naprawdę to właśnie od tego filmu moja kariera nabrała rozpędu. Zdaję sobie sprawę, że druga część będzie porównywana z pierwszą, nie da się tego uniknąć. Ale to zupełnie różne filmy. Cieszę się, że w drugiej części daliśmy bohaterom szansę odnalezienia się we współczesnej rzeczywistości, pokazaliśmy, jak mogłyby potoczyć się ich życiorysy. Myślę, że zrobiliśmy kawał uczciwego, naprawdę bardzo dobrego kina. Bardzo chciałabym, żeby widzowie podążyli za tą historią.
PAP Life: „Różyczka” była inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. To film o miłości z polityką w tle. „Różyczka 2” koncentruje się przede wszystkim na polityce i to na jej ciemnej stronie. Polityka na ekranie może być ciekawa?
M. B.: Zdecydowanie tak. Polityka dostarcza takich emocji na co dzień, że wystarczy materiału na niejeden doskonały film. Myślę, że może to być sexy, bo władza jest sexy. Osobiście jestem wielką fanką takiego gatunku jak thriller polityczny. Jest przecież tyle wciągających produkcji, jak choćby amerykański serial „House of Cards” czy duński „Rząd”, kiedyś był też znakomity polski serial „Ekipa”. A co do „Różyczki”, to dla mnie pierwsza część była opowieścią o miłości, ale też o kłamstwie. Natomiast część druga jest o prawdzie – o dążeniu do niej, szukaniu odpowiedzi na pytania. Czy na pewno jestem tym, kim jestem? Czy na pewno wszystko, co wiem o sobie, jest prawdą? Czy wychowano mnie w prawdzie? Ja lubię w tym filmie także to, że miesza gatunki – jest trochę melodramatem, trochę dramatem obyczajowym, ale też thrillerem politycznym, filmem historycznym i psychologicznym.
PAP Life: Mieszają się w nim nie tylko gatunki, ale też epoki. Dlatego grasz aż w trzy role: starszą, siedemdziesięcioletnią „Różyczkę”, jej córkę Joannę oraz „Różyczkę” w retrospekcjach z lat 70. Która jest ci najbliższa?
M. B.: Mam szczęście do ciekawych, kobiecych postaci, których w polskim kinie nie ma przecież tak wiele. Bardzo kocham kostium, dlatego na pewno moment, kiedy wcielałam się w „Różyczkę” z lat 70., z jej szopą blond pukli, sprawił mi mnóstwo frajdy. Czułam, że wchodzę w „stare buty”. W kreowaniu starszej, 70-letniej „Różyczki” ogromne znaczenie miał wygląd, który został stworzony dzięki bardzo silnej charakteryzacji. To zasługa mistrza Waldemara Pokromskiego. Uważałam, że to, co najlepszego mogłam zrobić, to po prostu prowadzić tę postać bardzo delikatnie, tak, żeby jej nie przerysować. A co do Joanny, czyli córki Różyczki, głównej bohaterki tego filmu, to ona od początku jest w klinczu bardzo silnych emocji. Dla mnie największym wyzwaniem było to, jak to zróżnicować i pokolorować, żeby widz się tymi emocjami nie znudził, ale też, żeby to było wiarygodne. Trudne były sceny, kiedy gram sama ze sobą, bo widz musi mieć wrażenie, że widzi przed sobą dwie zupełnie różne osoby.
PAP Life: W znacznej mierze film opiera się na tobie, twojej grze aktorskiej. Czułaś tę odpowiedzialność na swoich barkach?
M. B.: Faktycznie, nie mam jej na kogo zrzucić. Chyba do tej pory nie grałam w filmie, w którym tak bardzo czułam ten ciężar. Miałam oczywiście znakomitych partnerów – Janusza Gajosa, Roberta Więckiewicza, Jacka Braciaka, Marię Seweryn, Mateusza Banasiuka czy niemieckiego aktora polskiego pochodzenia Adriana Topola. Ale wiedziałam, jak dużo zależy ode mnie. I to rzeczywiście było bardzo trudne.
PAP Life: Główna bohaterka, Joanna, w pewnym momencie dowiaduje się, że jej matka całe życie ją okłamywała. Decydując się publicznie ujawnić prawdę o sobie, ujawnia też przeszłość swojej matki, przez co sprawi, że ona już do końca życia będzie żyła z poczuciem wstydu. Zawsze warto ujawniać prawdę?
M. B.: Joanna jest polityczką i rzeczywiście podejmuje decyzję nie tylko za siebie, ale też za swoją matkę, która będzie musiała zmierzyć się z niewygodną prawdą. Nasz film stawia taką tezę, że przyszłe pokolenia będą się mierzyć z konsekwencjami naszych decyzji. Myślę, że to bardzo rezonuje ze wszystkim, co teraz dzieje się w naszym kraju. Ale w prywatnym wymiarze uważam, że na pewno są sytuacje, kiedy powiedzenie prawdy nie jest też żadnym aktem odwagi. Czasami nie mówimy pewnych rzeczy, żeby chronić bliskie nam osoby.
PAP Life: Prawda w relacjach jest dla ciebie ważna?
M. B.: Lubię żyć w prawdzie. Uważam, że albo będzie prawdziwie, albo nijak. Najgorsza prawda jest lepsza niż piękne kłamstwo, ale oczywiście też różnie w życiu bywa. Mojemu dziecku nie mówię całej prawdy non stop, bo to za dużo na tę małą głowę, jeszcze wielu rzeczy nie rozumie. Czy mam z tego powodu wyrzuty? No nie. To wszystko zależy od kontekstu.
PAP Life: Joanna, kiedy odkrywa kim są jej rodzice, musi na nowo zbudować z nimi relacje. A jak było w twoim życiu? Też miałaś potrzebę, żeby poukładać pewne rzeczy z przeszłości?
M. B.: Myślę, że wiele osób w dorosłym życiu powinno to zrobić. Ta mądrość przychodzi z czasem. Ja dopiero wtedy, gdy sama zostałam mamą, odczułam taką potrzebę, żeby nie przenosić pewnych mechanizmów z przeszłości na relacje ze swoim synem, przeciąć jakąś sztafetę pokoleń i podejść do niego jak do czystej karty. Mój dziadek był Cichociemnym, miał wszystkie ważne medale i odznaczenia, ale miał też wiele wspomnień o wojnie. Miało to wpływ na jego małżeństwo z babcią i na ich syna, czyli mojego tatę. Kiedy myślę o dzieciństwie mojego taty, to czuję, że nie było łatwe, zostawiło w nim ślad i to potem przeniosło się na mnie. Dlatego postanowiłam rozprawić się z demonami z przeszłości, powyciągać je z szafy i nazwać. Ale myślę, że to jest bardzo indywidualna kwestia. Są pewnie osoby, które będą uważały, że lepiej to trzymać gdzieś głęboko w ukryciu i nigdy w życiu nie otwierać, żyć po swojemu. Jeszcze innym, tak jak mnie, pomoże w tym terapia. Każdy ma po prostu swoją drogę.
PAP Life: Dorosłość polega na tym, że uniezależniamy od swoich rodziców i zaczynamy być samodzielnymi jednostkami. Kiedy poczułaś się dorosła?
M. B.: Nie wiem, to jest bardzo ambiwalentne uczucie, bo zaczęłam mieszkać sama, gdy miałam 16 lat. Czułam się wtedy bardzo dorosła. Później pamiętam swój pierwszy zakręt życiowy i pierwszy mały koniec świata. Wydawało mi się wtedy, że w ogóle nie jestem przygotowana do życia. Teraz, jako mama, mam takie okresy niemocy, że najchętniej bym się gdzieś schowała, właśnie jak małe dziecko. Dlatego nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy dziś czuję się dorosła. Czasami tak, ale czasami mówię do mojej mamy: „Przytul mnie i powiedz, że wszystko będzie dobrze”. Wydaje mi się, że to jest chyba jakiś proces, cały czas zdajemy egzamin z dorosłości, odpowiedzialności, uczymy się.
PAP Life: W wieku 16 lat zamieszkałaś sama, bo twoja mama wyjechała za pracą do Niemiec. Dziś jest blisko ciebie i twojej rodziny. Jak ważna jest mama w życiu dorosłej kobiety?
M. B.: Moja mama zawsze była obecna w moim życiu. Nawet gdy mieszkałyśmy daleko od siebie, zawsze miałyśmy ze sobą super kontakt. Ale tak naprawdę, dopiero gdy sama zostałam mamą, a ona jest blisko mnie, doceniałam, jak ogromnie jest dla mnie ważna. Jej wsparcie jest dla mnie bezcenne.
PAP Life: A jaką ty jesteś mamą?
M. B.: Bardzo pilnuję, żeby nie być zaborcza, nadgorliwa, szanować przestrzeń mojego syna. Dziś dzieci są inaczej chowane niż moje pokolenie. Teraz rodzice bardzo mocno koncentrują się na swoich dzieciach, może czasem zbyt mocno. Miałam dobre relacje z rodzicami, czułam się kochana i zaopiekowana, ale i tak widzę dużą różnicę między tym, co było kiedyś i co jest dziś.
PAP Life: W „Różyczce 2” po raz pierwszy grasz z twoim partnerem życiowym Mateuszem Banasiukiem. To, że jesteście parą, pomagało wam w pracy?
M. B.: To prawda, nie graliśmy do tej pory razem i bardzo chcieliśmy spotkać się na planie. Fajnie, że mieliśmy ku temu okazję akurat w tak ważnym dla mnie tytule. Z Mateuszem świetnie się pracuje, bo po prostu jest znakomitym aktorem. Nasza relacja w „Różyczce 2” bazuje na kontrze do naszej prywatnej relacji, więc nie czuliśmy, żeby to miało na nas wpływ, nie czerpaliśmy z naszego prywatnego życia, tworząc swoje postaci.
PAP Life: Dużo czerpiesz z siebie, własnych przeżyć, kiedy budujesz postać?
M. B.: Ja przyciągam bardzo emocjonujące bohaterki. I każdej z nich oddaję dużo z siebie. Ja wierzę, że role nie przychodzą do nas przypadkiem, tylko wtedy, kiedy jesteśmy gotowi, by je zagrać mamy wystarczające doświadczenia, przeżycia, dzięki którym możemy sobą wypełnić tę postać. To, co zawsze było dla mnie ważne i pomagało mi w kreowaniu postaci to podróże, które są dla mnie ogromną inspiracją.
PAP Life: Część zdjęć do „Różyczki 2” było kręconych w Izraelu. Dziś w obliczu wojny, która tam się toczy, te sceny nabierają zupełnie innego znaczenia.
M. B.: Dla mnie Izrael jest jednym z najukochańszych miejsc na ziemi, byłam tam kilkanaście razy, ostatnio właśnie na zdjęciach do „Różyczki”. Kręciliśmy przy Jeziorze Galilejskim z widokiem na wzgórza Golan. Wiem, że takie zdjęcia, taka podróż, długo nie będą możliwe. (PAP Life)
Rozmawiała Izabela Komendołowicz-Lemańska
mmi/
Magdalena Boczarska – aktorka filmowa, teatralna i telewizyjna, absolwentka PWST w Krakowie. Pierwszy sukces odniosła jeszcze w czasie studiów – na Festiwalu Sztuk Teatralnych w Łodzi dostała nagrodę im. Mikołaja Grabowskiego za występ w spektaklu „Rajski ogród”. Po studiach pracowała w łódzkim Teatrze Nowym, a w 2003 roku zaczęła grać w Teatrze. Przed kamerą debiutowała w 2001 roku, od tego czasu zagrała w wielu popularnych serialach i filmach, zarówno polskich, jak i niemieckich. Przełomem w jej karierze był film „Różyczka”, za rolę w którym dostała kilka nagród, m.in. za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. Kolejne prestiżowe wyróżnienia przyniosły jej występy w „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” oraz „Piłsudski”. Prywatnie jest związana z aktorem Mateuszem Banasiukiem, z którym ma 6-letniego syna Henryka.