W trakcie trwania części "In Memoriam" ("Ku Pamięci"), która była jednym z bardziej wzruszających fragmentów ceremonii rozdania nagród Emmy, wyświetlano zdjęcia niedawno zmarłych gwiazd. Na ekranie pojawiły się portrety m.in. dziennikarki telewizyjnej Barbary Walters, aktorki Kirstie Alley czy piosenkarza Harry'ego Belafonte. Był to tym bardziej poruszające, że występował wtedy na żywo Charlie Puth ze swoim zespołem.
Wśród gwiazd, które odeszły i którym oddano hołd, nie mogło zabraknąć Matthew Perry'ego. Wyróżniono go w dwójnasób. Jego zdjęcie wyświetlono na samym końcu prezentacji, co wywołało gromkie oklaski. Mało tego, jedną z piosenek, które śpiewał Charlie Puth, był utwór "I'll be there for you", od którego zaczynali się "Przyjaciele". Kawałek zespołu The Rembrandts, któremu nadał bardziej refleksyjnego charakteru, Puth połączył ze swoim szlagierem "See you again".
Matthew Perry zmarł 28 października w wieku 54 lat. Odtwórca niezapomnianej roli Chandlera Binga w "Przyjaciołach" został znaleziony martwy w jacuzzi na terenie swojej posiadłości w Los Angeles. Sekcja zwłok wykazała, że Perry zażył przed śmiercią ketaminę – bardzo silną substancję psychoaktywną o działaniu znieczulającym i przeciwbólowym, stosowaną niekiedy w leczeniu depresji lekoopornej. To właśnie ostra reakcja organizmu na ów środek doprowadziła do zgonu gwiazdora. Aktor przez wiele lat walczył z uzależnieniem od alkoholu i leków opioidowych, o czym opowiedział w wydanej jesienią zeszłego roku autobiografii „Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz”. (PAP Life)
ep/